Jest iskierka nadziei, że świeccy, zaangażowani w prace Synodu, włączą się na stałe w życie Kościoła lokalnego. Tylko co zrobić, żeby ta iskierka nie zgasła? To zadanie wydaje się ważniejsze niż samo wzniecenie zaangażowania.
Organizatorzy nazwali go Jarmarkiem Cudów. Strzał w dziesiątkę, bo cuda rzeczywiście były na wyciągnięcie ręki. Zdarzały się nie tylko podczas adoracji i modlitwy, ale także przy skocznej muzyce, jedzeniu kiełbasek i… lizaków.
Izabela Kaczor studiuje dziś ekonomię na UTH w Radomiu. Wtedy była w klasie maturalnej. – Jesienią, gdy zrobiło się już dość zimno, ks. Daniel zaproponował mi spotkanie z panem Wiesiem. Powiedział: „Jeśli chcesz, możesz być dla niego aniołem” – wspomina Iza.
Ojciec Święty potwierdził heroiczność cnót br. Alojzego Kosiby. Skromnego franciszkanina dzieli już tylko krok od zostania błogosławionym. Czym zasłużył sobie na to wyróżnienie?
Nazwa prowokuje. – Gdy ktoś ją słyszy, pyta: „Niby jak, zgłaszasz się na ochotnika na cierpienie?”. Nie o to tu chodzi – mówi Danuta Maciążek, animatorka grupy.
Zabawa chrześcijańska to wcale nie spotkanie przy oazowych piosenkach z gitarą. Nie kończy się też bólem głowy, ale za to bólem nóg.
W sowieckich więzieniach i łagrach spędził w sumie 13 lat, 5 miesięcy i 10 dni. Zmarł w opinii świętości, a teraz zostanie wyniesiony na ołtarze.
Działalność charytatywna, duszpasterstwo, troska o zdrowie i bezpieczeństwo.
Historia pachnąca miłością. Ale dopiero na końcu. W Cascia siostry zatykały nosy.