Rozmowy z mistrzem

Piotr Drzyzga

publikacja 14.07.2025 12:00

I to z jakim! I to jakie!!! Starczy na zachętę?

A zachęcam szczerze. Żaden tam patronat medialny, czy nakaz z góry (zresztą, dzięki Bogu, takich tu na Wiara.pl nie miewamy). Więc piszę od serca. Zaraz po skończonej, a fascynującej lekturze. Ale też, czy mogło być inaczej?

Bo też owym mistrzem jest ks. Tischner. „Tischner. Rozmowy z mistrzem” – tak brzmi tytuł wydanej przez ZNAK książki. Wybór i opracowanie – jakżeby inaczej – Wojciech Bonowicz, który w posłowiu pisze tak:

Tischner był wybitnym filozofem, znakomitym publicystą i kaznodzieją – ale najbardziej sobą bywał właśnie w rozmowie, wtedy gdy filozoficzne, społeczne czy religijne problemy stawały się pytaniami konkretnego człowieka. Można bez przesady powiedzieć, że cała jego filozofia, nazwana przezeń filozofią dramatu, narodziła się z rozmowy i w stronę rozmowy zmierzała…

I teraz, w Roku Tischnera, dostajemy właśnie tom takich rozmów. Wywiadów. W większości z pierwszej połowy lat ’90, gdy kwestie upadku komuny i rozliczeń z poprzednim systemem były jeszcze bardzo świeże, a Tischner już poruszał mnóstwo innych zagadnień, które aktualne są dopiero teraz. Którymi żyjemy na co dzień.

Konsumpcjonizm, spór o miejsce religii w społeczeństwie, problemy z cielesnością, podejście do innych (np. muzułmanów). To wszystko w tych wywiadach już jest. A jest i taki fragment, gdy Joanna Wozińska pyta:

Gdyby w stosunku do Księdza Profesora zastosowano określenie „rozmiłowany w swym Kościele nieustraszony Jego krytyk”, byłby skłonny je Ksiądz zaakceptować?

Tischner odpowiada:

Powiedziałbym: „»Rozmiłowany w Kościele« – to może jednak nie, raczej »rozmiłowany w chrześcijaństwie«”. Kościół nie jest celem, jest do niego środkiem. To mimo wszystko pewien strój, który Chrystus musi przybrać, żeby zaistnieć w historii. Ten strój można podziwiać, ale przecież byłoby śmiesznie, gdyby np. ktoś zakochał się w dziewczynie głównie ze względu na jej strój. Przeważnie w takiej sytuacji jest odwrotnie: im mniej stroju, tym większa miłość. Coś podobnego dotyczy też chrześcijaństwa i Kościoła…

I co my na to? Dla mnie to najmocniejszy, najbardziej dający do myślenia kawałek tej książki. Więc i Państwu zostawiam go do przemyślenia. Bez komentarza.

A jakby komu było mało, to polecam jeszcze tischnerowski Egzamin z wiary

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Reklama

Reklama