Statio Orbis: pamiętamy

ks. Włodzimierz Lewandowski ks. Włodzimierz Lewandowski

publikacja 27.03.2025 11:02

Dziś mija pięć lat. Plac Świętego Piotra zionący pustką. Ale i – a może przede wszystkim – wypełniony nadzieją.

Pustką? Brak ludzi nie oznacza jeszcze pustki. Raczej prowokuje do postawienia pytania o niewidoczną obecność. O to „coś”, co straciliśmy z oczu, zagubiliśmy, może sprzedaliśmy za trzydzieści srebrników tak zwanego lepszego życia, naiwnej wiary, że może być tylko lepiej…

Zatem Plac pusty, a równocześnie zapełniony. Na środku, w strugach deszczu Franciszek, obok On – w znaku krzyża, przyniesionego z kościoła San Marcello al Corso i Ona – w znaku obrazu Salus Populi Romani. Może kolejność trzeba zmienić… On, Ona, Franciszek…

Bolesna diagnoza: „Chciwi zysku, daliśmy się pochłonąć rzeczom i oszołomić pośpiechem. Nie zatrzymaliśmy się wobec Twoich wezwań, nie obudziliśmy się w obliczu wojen i planetarnych niesprawiedliwości, nie słuchaliśmy wołania ubogich i naszej poważnie chorej planety. Nadal byliśmy niewzruszeni, myśląc, że zawsze będziemy zdrowi w chorym świecie”. Bolesna, ale potrzebna. Nie można leczyć człowieka, nie można leczyć świata, nie wiedząc na co choruje. Tamten czas ujawnił inne, niż Covid choroby świata.

Gdyby tylko o diagnozę chodziło papieska obecność w tym dniu na Placu byłaby krzykiem rozpaczy. Dlatego tak ważna były dwa wspomniane wyżej znaki: Krzyża i Obrazu. Punkt odniesienia. Dziś, po pięciu latach, dziennikarz watykańskich mediów napisał: „miliony ludzi, nawet niewierzących, odnaleźli punkt odniesienia, przewodnika na chwile samotności i zagubienia”.

Z perspektywy czasy widzę pewną analogię między Statio Orbis i rozważaniami drogi krzyżowej, napisanymi przez ówczesnego Kardynała Ratzingera i wygłoszonymi w Koloseum, w 2005 roku. Oba teksty oparte były na tym samym fragmencie Ewangelii: burza na morzu. I taki przekaz poszedł w świat. Pamiętam nagłówki w mediach. Większość wskazywała na burzę. Tymczasem i Ratzinger, i Franciszek, wskazywali na obecność Pana. Warto o tym pamiętać także dziś, gdy to, co obserwujemy wokół nas zdaje się być zapowiedzią już nie burzy, ale sztormu o wysokiej skali.

Pamiętamy… Pamiętać… „Burza odsłania wszystkie postanowienia, by ‘zapakować’ i zapomnieć o tym, co karmiło dusze naszych narodów; wszystkie te próby znieczulenia pozornie ‘zbawczymi’ nawykami, niezdolnymi do odwoływania się do naszych korzeni i przywoływania pamięci naszych starszych, pozbawiając nas tym samym odporności niezbędnej do stawienia czoła przeciwnościom losu” – mówił przed pięciu laty Franciszek.

Pamiętamy… Pamięć… „Biblia mówi – czytamy w Słowniku teologii biblijnej – o pamięci Boga o człowieku i pamięci człowieka o Bogu. Wszystkie te obustronne wspomnienia wiążą się z jakimiś wydarzeniami z przeszłości, kiedy to człowiek pozostawał w pewnej relacji do Boga. Wspomnienia mają właśnie na celu przypomnienie owych wydarzeń i przywrócenie na nowo tamtych stosunków. Tak się rzecz ma w przypadku Boga i Jego ludu. Pamięć biblijna ma za przedmiot spotkania, do których doszło w przeszłości i które w rezultacie doprowadziły do zawarcia przymierza. Przypominając te fakty, pamięć umacnia przymierze”.

Ożyła przestrzeń wokół nas. Zapełniły się place, szkoły, miejsca odpoczynku. Pytanie na ile ożyła nasza pamięć. Nie o zamkniętych domach, strachem, pustych ulicach. Na ile ożyła pamięć umacniająca przymierze. Dającą odporność „do stawienia czoła przeciwnościom losu”.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Reklama

Reklama