Przeżyłem piekło o nazwie in vitro
Poszczególne etapy zapłodnienia in vitro są bardzo przykre dla małżonków. I zdarza się, że psują wzajemne relacje między nimi fot. ROMAN KOSZOWSKI

Przeżyłem piekło o nazwie in vitro

Wysłuchał Łukasz Tura, oprac. prze

GN 12/2009

publikacja 22.03.2009 20:34

Po odarciu z pięknych słów okazuje się, że in vitro to po prostu taśma produkcyjna. Mam dziś wspaniałego syna, ale moje stosunki z żoną bardzo się ochłodziły. Nie widujemy się już codziennie.

Z perspektywy czasu widzę, że przeszliśmy z żoną piekło pod nazwą in vitro. Temat pojawił się, jak w większości małżeństw, od problemów z zajściem w ciążę. Po 5 latach oboje zaczęliśmy się bardzo niepokoić. Zaczęliśmy przechodzić taką samą drogę krzyżową jak wiele małżeństw: najpierw wszystkie badania, związane z poszukiwaniem przyczyn tego stanu rzeczy, próby inseminacji, a w końcu zabieg in vitro. Dziś wiem, że nigdy nie powtórzyłbym tego procesu, pomimo że mam wspaniałego syna, dzięki zabiegowi in vitro.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..