Nie umierać byle jak

O rozstaniach, tych ostatecznych, i o przyszłości eschatologicznej, która jest dla żywych zagadką, opowiadał w Słupsku ks. prof. Jan Perszon.

Śmierć nowoczesna to głównie śmierć szpitalna. Od lat 70. umiera się przeważnie w szpitalu lub hospicjum, a każdy aktor tego dramatu – lekarz, pielęgniarka, rodzina konającego – porusza się w wąskiej przestrzeni obwarowanej procedurami medycznymi. Brak tam znanych domowych dźwięków, zapachów. Brak obrazu Matki Bożej na ścianie. Brak zaglądających co rusz bliskich. Wszystko jest inaczej. Śmierć szpitalna ma zmedykalizowany rytm.

– Ten automatyzm spowodowany jest myślą, by ratować życie, dopóki się da. A czasem, by – niestety – odsunąć z domu… kłopot. Szpital to dobrodziejstwo, wielu ludzi taki obrót sprawy ratuje, ale taka sytuacja ma swoją cenę. Bo konający, mimo najlepszej opieki ze strony rodziny, często umiera samotnie, odcięty od klimatu wiary – mówił ks. prof. Jan Franciszek Perszon, kierownik Katedry Teologii Fundamentalnej i Dogmatycznej na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, podczas Spotkania Czwartków Literackich, które odbyło się 18 października na Zamku Książąt Pomorskich w Słupsku.

Dotyczyło ono nie tylko zwyczajów, obrzędów oraz wierzeń pogrzebowych i zaduszkowych na Kaszubach − jak głosi podtytuł prezentowanej przez ks. prof. Perszona wznowionej po blisko 20 latach książki „Na brzegu życia i śmierci” − ale w ogóle tematu umierania i towarzyszenia zmarłym w ich ostatniej drodze. Okazuje się bowiem, że tak jak inne dziedziny życia sposób przeżywania śmierci zmienia się błyskawicznie.

– Moi informatorzy są już po tamtej stronie – powiedział ksiądz profesor (z urodzenia Kaszuba i popularyzator kultury kaszubskiej) o badanych przez dziewięć lat mieszkańcach Kaszub – i zabrali ze sobą świat, który nie wróci. Mamy zaś do czynienia ze światem, który pędzi, już mało kto wie dokąd. Jest, owszem, wygodniej, ale czy to znaczy, że piękniej, głębiej, bardziej duchowo?

Lastriko prawdę ci powie

Lęk przed śmiercią kogoś bliskiego to jedno. Ale jest też lęk przed cierpieniem, definitywnym zniknięciem tej osoby z naszej codzienności, sprawami, które po jej odejściu na nas spadną. I lęk przed towarzyszeniem w tych ostatnich chwilach.

– Jesteśmy zdolni do tego, żeby człowieka oddać medycynie. Mamy bzika na punkcie zdrowia. Jest w nas dążenie, by żyć jak najdłużej, tak jakby to był cel sam w sobie. To mentalność, która nie pyta, czy jest życie wieczne, czy czasem warto cierpieć, by mieć odpuszczone grzechy – dzielił się ze słuchaczami zgromadzonymi w Sali Rycerskiej ks. Jan.

– Czego się tak naprawdę boimy? Samotności. I tego, żeby nas za bardzo nie bolało. Ale śmierci my, chrześcijanie – nie. Bo Bóg to nie bajka, Chrystus naprawdę zmartwychwstał.

To, jak wierzymy, widać na cmentarzach. One opowiadają o żywych, nie o zmarłych. Prof. Jacek Kolbuszewski, etnolog z Wrocławia, pisał o bezguściu i bezideowości nagrobków w katolickiej Polsce w latach 1970−1990, czyli od czasu, gdy na cmentarnych kwaterach zakrólowało lastriko, granit. – Zgadzam się z profesorem w stu procentach. Na naszych nagrobkach nie ma nic. Nie mamy nic do powiedzenia o tajemnicy paschalnej, tzn. o tajemnicy przejścia. Czasem na grobie dziecka przeczyta się jeszcze jakiś ckliwy wierszyk lub choćby, jak pisano w XIX wieku, by ukochana żona spoczywała w Bogu – komentował ks. Perszon.

Zachęcił też, by kaligrafować na płytach cmentarnych cytaty z Pisma Świętego, inskrypcję „Jezu, ufam Tobie” czy choćby dawne „Prosi o »Zdrowaś, Maryjo«”. – To konkret: nie wydziwiaj, nie plotkuj nad grobem. Pomódl się. Cała reszta to ozdabianie – mówił profesor teologii i przestrzegł przed odwrotnym kierunkiem: cmentarnym teatrem próżności, hierarchią grobowców ze względu na ich wystawność.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11