O Korczaku, grzechach pedagogicznych i przyjaźni z ks. prof. Januszem Tarnowskim na jego dziewięćdziesięciolecie rozmawia Marcin J. Witan.
Ks. Janusz Tarnowski ur. 11 lipca 1919 r. w Warszawie; święcenia kapłańskie 1943; kapelan Powstania Warszawskiego, emerytowany prof. UKSW, autor kilkudziesięciu książek z dziedziny pedagogiki i psychologii, twórca pedagogiki personalno-egzystencjalnej. Od 1958 roku rektor kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej przy ulicy Żelaznej w Warszawie.Marcin J. Witan: Najpierw usłyszał Ksiądz w radiu pogadankę dla dzieci Janusza Korczaka…
Ks. prof. Janusz Tarnowski: – To była jedna z jego cyklicznych „gadaninek”, jak sam je nazywał. Miałem wtedy szesnaście lat. Pomyślałem: ależ to jest to, o co chodzi! On rozmawia z dziećmi jak z dorosłymi, jakby byli równoprawnymi partnerami, uczy się od nich. To mnie uderzyło. Zasiało we mnie myśl, żeby być tak jak on… Korczak mi pomógł…
Poznał go Ksiądz?– Osobiście nie, ale słuchałem go i czytałem jego prace. Postawa szacunku dla dziecka, pokory wobec niego, dziś nie wydaje się czymś wyjątkowym, choć wcale nie jest tak powszechna, wtedy jednak stanowiła pewne novum i to mnie w niej pociągało. Korczak redagował „Mały Przegląd”, do którego pisały same dzieci! No, ja gazety wydawać nie mogłem, ale dawno temu pani Joanna Papuzińska, krytyk literacki i autorka książek dla dzieci, namówiła mnie, żeby wydać serię książeczek redagowanych wraz z dziećmi, i tak powstało pięć tomów „Dzieci i ryby głosu nie mają?”. W nich najlepiej widać moją koncepcję wychowania; nie może być ono jednostronne, czyli ograniczać się do kierunku wychowawca, nauczyciel–wychowanek, uczeń.
Właśnie: jak wychowywać? Bo wiadomo, czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci...– Trąci, trąci…
W przypadku Księdza Profesora o starości mowy być nie może. Ksiądz zaskakuje nienasyconą ciekawością świata i ludzi, zwłaszcza dzieci…– Z tej ciekawości powstaje przyjaźń z nimi i to jest zasadnicze. Można by długo o tym mówić. Ja naprawdę próbuję przyjaźnić się z dziećmi.