Ludzie, którzy mieli okazję osobiście spotkać prof. Włodzimierza Fijałkowskiego, często podkreślają, że to człowiek godny wyniesienia na ołtarze.
Ludzie, którzy mieli okazję osobiście spotkać prof. Włodzimierza Fijałkowskiego, często podkreślają, że to człowiek godny wyniesienia na ołtarze.
Grzegorz Kozakiewicz

Jako człowiek odmawiam aborcji

Brak komentarzy: 0

Bogumił Łoziński

GOSC.PL

publikacja 06.07.2017 04:30

Trudno wskazać człowieka, który zrobiłby więcej dla kobiet w ciąży i rodzących w Polsce niż profesor Włodzimierz Fijałkowski.

Był twórcą polskiej szkoły rodzenia, jako pierwszy lekarz „wpuścił” ojców na sale porodowe, promował karmienie piersią, walczył o życie dzieci poczętych w czasach, gdy groziły za to poważne konsekwencje. A jednocześnie był wybitną osobowością o wielkim wpływie na innych. 4 czerwca minęła 100. rocznica urodzin prof. Włodzimierza Fijałkowskiego.

Życie dla życia

Pobyt w obozie koncentracyjnym często łamał ludzi, ale dla niektórych stawał się początkiem drogi opartej na wartościach, które były zaprzeczeniem obozowego piekła. Do tych ostatnich z pewnością należał prof. Fijałkowski.

Gdy rozpoczęła się wojna, studiował medycynę. W kampanii wrześniowej był lekarzem oddziałów administracyjnych Sztabu Głównego. Potem działał w konspiracji i kontynuował studia na tajnych kompletach. Aresztowany trafił do obozów koncentracyjnych w Auschwitz-Birkenau i Dautmergen. Tam powziął postanowienie, które realizował całe życie. Po latach tłumaczył: „[w obozie] zrodziło się w moim sercu pragnienie, że jeżeli ocaleję, to resztę swojego życia poświęcę służbie tej najwyższej wartości. I będę przekonywał świat i ludzi, że życie jest piękne, że nie można igrać z życiem ludzkim i człowiekiem”. Postanowienia tego dotrzymał.

Po wyzwoleniu z obozu dokończył studia w Edynburgu i w 1946 r. wrócił do kraju. Pracował w szpitalach w różnych miastach w Polsce, m.in. w Gdańsku, gdzie uzyskał stopień doktora, a od 1955 r. w Klinice Ginekologii i Położnictwa w Łodzi. Tam zrobił habilitację. Kobiety, które dziś przygotowują się do porodu w szkołach rodzenia, rzadko mają świadomość, że wielkie wsparcie, jakie tam otrzymują, zawdzięczają właśnie prof. Fijałkowskiemu. To on założył pierwszą tego typu placówkę w Polsce. Uczył tam nie tylko, jak rodzić, ale także – jak być rodzicem, dlatego w zajęciach uczestniczyli też ojcowie. Prowadził kursy dla lekarzy, rehabilitantów i psychologów zatrudnionych w placówkach ginekologiczno-położniczych na terenie całego kraju. Promował karmienie piersią i porody domowe. To, że istnieje dziś możliwość rodzenia w towarzystwie osoby bliskiej, też zawdzięczamy Profesorowi, gdyż promował on porody rodzinne.

W swoich pracach naukowych mówił o ekologii płciowości i prokreacji, podkreślając, że rodzicielstwo powinno być w zgodzie z naturą. W książce „Ku afirmacji życia” napisał m.in.: „Rozbudzenie świadomości ekologicznej, obejmującej również sferę płci, jest wielką potrzebą naszych czasów. Najbardziej miarodajnym wykładnikiem owej świadomości byłby stosunek całego społeczeństwa, a może przede wszystkim świata medycznego (z uwagi na utrwalone w szerokich kręgach postawy antykoncepcyjno-aborcyjne), do programu naturalnego planowania rodziny”.

Jego śladem szli inni. Miał duży wpływ na powstanie różnych organizacji promujących naturalne rodzicielstwo, np. Stowarzyszenia na rzecz Naturalnego Rodzenia i Karmienia.

Ochrona życia

W 1956 r. weszła w życie ustawa zezwalająca na aborcję. Profesor zdecydowanie jej się przeciwstawił. Za konsekwentne odmawianie zabijania nienarodzonych był szykanowany, a w 1974 r. nawet usunięto go z Akademii Medycznej w Łodzi. W uzasadnieniu napisano m.in., że „ze względów dogmatycznych nie przerywa ciąży” oraz że ma złe oddziaływanie na młodzież i nie naucza „w duchu marksistowskim”. Mimo szykan nie zaprzestał swojej misji. Mówił: „Płynę pod prąd, bo tylko tak mogę budować cywilizację życia. Nigdy nie zboczę z trasy, nie zgubię celu. Służba życiu jest moim powołaniem”. Do pracy został przywrócony w 1981 r., a 11 lat później Rada Wydziału AM w Łodzi nadała mu stopień profesora.

Choć był człowiekiem głęboko wierzącym (Jan Paweł II mianował go członkiem Papieskiej Akademii Życia „Pro Vita”), w walce o życie poczęte nie używał argumentów religijnych, gdyż uważał, że jest to kwestia uniwersalna, określająca nasze społeczeństwo. Zastanawiając się, co wpisać w karcie pacjentki jako powód odmowy aborcji, pytał siebie: „Odmawiam jako katolik? Bez sensu. Odmawiam jako lekarz? Też bez sensu. Więc co? Odmawiam jako człowiek”. I taki powód wpisywał.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 1 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..