Pigmejka przed swoją chatą z palmowych liści i patyków. Właśnie ubija maniok, z którego przygotuje posiłek foto Beata Zajączkowska
Pigmejka przed swoją chatą z palmowych liści i patyków. Właśnie ubija maniok, z którego przygotuje posiłek foto Beata Zajączkowska
Beata Zajączkowska

Bóg wśród Pigmejów

Beata Zajączkowska

GN 29/2015

publikacja 16.07.2015 00:15

Kilkuletni chłopak częstuje mnie wbitymi na patyk termitami. W tym samym czasie inne dziecięce rączki wygrzebują owady z ziemi. To wielki przysmak pigmejskich dzieci. Usmażone na ogniu smakują jak chipsy.

Ceglastoczerwona ścieżka wbija się w zieleń lasu. Idziemy otoczeni gromadką maluchów. Wypłowiałe włosy świadczą o ich niedożywieniu. Mijamy drobne kobiety dźwigające kosze wypełnione drewnem na opał i owocami palmy, z których wycisną olej. Pot płynie im strużkami po czołach. Gdy zatrzymują się na odpoczynek, z trudem próbuję podnieść jeden z koszy. Pigmejskie kobiety bardzo ciężko pracują, przynosząc z lasu kilkudziesięciokilogramowe ciężary. Codziennie pokonują po kilkanaście kilometrów w jedną stronę. Rezerwa, z jaką nam się przyglądają, maleje, gdy misjonarz w pigmejskim języku aka tłumaczy im, że jesteśmy gośćmi wspierającymi ich szkołę i szpital. Gdy zaczynam nadmuchiwać kolejne balony z logo „Małego Gościa Niedzielnego”, dając je oczarowanym tym widokiem dzieciom, wiem, że wkupiliśmy się w ich łaski.
 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..