W przeszłości z tego wizerunku Maryi popłynęły łzy. Później cudem uniknął płomieni, gdy pożar niszczył ołtarz w złotopotockim kościele. Dziś przyciąga wiernych z całej Polski, a płynie z niego wiele łask.
Trudno powiedzieć, kiedy obraz Matki Bożej, przywieziony na Dolny Śląsk ze Złotego Potoku, został namalowany. Nie wiemy też, kto był jego autorem. Zdaniem ks. Krzysztofa Kantona, wrocławskiego historyka sztuki, wygląd twarzy Maryi i Jezusa oraz układ dłoni wskazują, że najprawdopodobniej jego początków należy szukać w sztuce bizantyjskiej i jest on bliski Madonnie z Jasnej Góry.
W Wabienicach, niewielkiej wiosce leżącej ok. 20 km od Oleśnicy, gdzie po II wojnie światowej znalazł swoje miejsce, nawet mechanizm zamontowany w głównym ołtarzu miejscowego kościoła, który pozwala zasłaniać wizerunek Matki Bożej, przypomina o łączności z duchową stolicą Polski.
Promienne oblicze
- Zanim obraz trafił do złotopotockiej świątyni, a stamtąd na Dolny Śląsk, przebywał w klasztorze benedyktynek w Staniątkach pod Krakowem - mówi ks. Robert Bajak, proboszcz parafii Nawiedzenia NMP w Wabienicach. Przeorysza Kunegunda Ostrowska podarowała go swojej siostrze Eufrozynie, a ta po wyjściu za mąż przewiozła do Isakowa, gdzie zamieszkała wraz z mężem i służbą.
W ich dworze zdarzył się pierwszy cud - 7 lipca 1739 r. z oczu Matki Bożej popłynęły obfite łzy. Wówczas podjęto decyzję o przeniesieniu obrazu do pobliskiego kościoła w Złotym Potoku.
- Nie odnotowano, by obraz kiedykolwiek później zapłakał, natomiast są świadectwa, że w pewnych okresach twarz Maryi stawała się ciemniejsza, w innych jaśniała - podkreśla wabienicki proboszcz. Zwraca przy tym uwagę, że od momentu umieszczenia cudownego wizerunku w dominikańskim kościele świątynia stała się miejscem wielu cudów. Liczne uzdrowienia sprawiły, że Złotopotocka Madonna zyskała tytuł Niebieskiej Lekarki.
W 1945 r. Polacy opuścili Złoty Potok. Kiedy z pierwszą grupą wysiedlonych na ziemie odzyskane wyjechał ówczesny proboszcz ks. Roman Pietruski, opiekę nad kościołem objął ks. Franciszek Rozwód. Zadbał o to, by ostatnia grupa repatriantów zabrała ze sobą sprzęty liturgiczne, stacje drogi krzyżowej, dzwon ufundowany przez hrabiego Potockiego oraz słynący łaskami wizerunek Madonny. Dzięki niemu obraz traf ł do Wabienic. Na umieszczenie w głównym ołtarzu czekał jednak ponad 10 lat.
Bez walki nie oddamy
- Niektórzy twierdzą, że Polacy, którzy przybyli tutaj ze Wschodu, byli przekonani, iż w bardzo krótkim czasie wrócą do swoich posiadłości, dlatego nie spieszyli się z przeniesieniem obrazu do miejscowego kościoła - zwraca uwagę ks. R. Bajak. Opóźnienie mogło być także spowodowane tym, że w świątyni nie było warunków dla przechowywania cudownego wizerunku.
- Żołnierze radzieccy urządzili stajnię w kościele, a o ich zachowaniu świadczy kilkakrotnie przestrzelony obraz Jezusa Dobrego Pasterza, który wówczas znajdował się w ołtarzu - zaznacza. Dopiero w 1963 r., po gruntownej renowacji, wizerunek Matki Bożej Złotopotockiej zawisł na stałe w wabienickim kościele.
W każdą pierwszą niedzielę października Wabienice odwiedzają pielgrzymki czcicieli Madonny z Potoku. - Wprawdzie tych, którzy po 1945 przyjechali na ziemie odzyskane, jest coraz mniej, jednak rozsiani po całej Polsce potrafili zaszczepić miłość do tego obrazu swoim dzieciom i wnukom, i oni regularnie odwiedzają naszą wioskę – wyznaje ks. Robert.
Kilka lat temu pojawiła się nawet inicjatywa wywiezienia cudownego wizerunku w okolice Opola, gdzie zamieszkała większość złotopotoczan. – Uświadomiłem im jednak, że jesteśmy tak zżyci z tym obrazem, że bez walki go nie oddamy – żartuje proboszcz. – Ona jest nasza, a my jej – podkreśla.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
Kalendarium najważniejszych wydarzeń 2024 roku w Stolicy Apostolskiej i w Watykanie.
„Jesteśmy z was dumni, ponieważ pozostaliście tymi, kim jesteście: chrześcijanami z Jezusem” .
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.