Kiedyś wystarczyło machnięcie ręką, potem może mokra ściereczka, a dzisiaj?
Wszyscy je zauważamy. Symptomy. Niespokojny sen. Nieadekwatną do zdarzenia irytację. Myślenie w kluczu: „Jeszcze i to…”. Niechęć do pracy czy zabawy. Nieobecność. Drobinki kurzu, same w sobie może nic nieznaczące, ale w tym nagromadzeniu? Kiedyś wystarczyło machnięcie ręką, potem może mokra ściereczka, a dzisiaj?
W dnie takie jak dzisiaj świat wydaje się może nie wrogi, ale jakiś taki oschły, jak nieprzychylny obserwator. Wprawdzie nie do końca jesteśmy pewni, że nam nie sprzyja, ale… Podejrzewamy. Stawić mu czoła? Skupić się na biegu tych wszystkich codziennych obowiązkowych bierności/aktywności, krok po kroku? To wystarczy?
Jesteśmy trochę jak Jonasz w statku-łupince płynący do Tarszisz. Trochę śpimy, trochę uciekamy. Burza czai się za rogiem (o ile można tak powiedzieć o morzu). Odkryjemy za chwilę, że nasza tzw. sytuacja wszystkim szkodzi. I że pozostaje to, co w sumie nieuniknione: zdać się na Boga. Wypłynąć na głębię? Ha, wolne żarty. My czasem wpadamy w nią w okamgnieniu, nie wiedząc, gdzie góra, gdzie dół, czując, że toniemy.
Ciekawe swoją drogą, czemu tak przylegają do nas niektóre obrazy, czemu rozpoznajemy siebie w cudzych opowieściach. Literatura, biblijna również, ciągle jest blisko, jakby czekając za zasłoną pamięci, aż po coś sięgniemy. Czytałam w jakimś artykule czy wywiadzie (niestety nie pomnę dokładnie tematu ani okoliczności) radę, żeby ci, co chcą pomagać ludziom w kryzysach (a może sami kryzysujący?),czytali powieści.
A więc Jonasz na statku do Tarszisz. Śpi. Zgiełk, nerwowość wokół będzie narastać, a on pozostaje jakby nieświadomy tego. Krzyknąć, aby się obudził? Może nie trzeba, może i tak się to stanie. Odda się w ręce marynarzy – oni oddadzą go morzu – morze rybie – a ryba wypluje go na brzeg powołania. Nić wiążąca nas z Bogiem wydaje się czasem silnie splątana, dziwaczna nawet, a tak bardzo mocna przecież.
Pisze dominikanin ojciec Tomasz Gałuszka o dalszym ciągu tej opowieści: kiedyżeglarze go budzą, Jonasz „po raz pierwszy robi rzecz, która pokazuje, że coś się w nim zmieniło. Mianowicie zobaczył, bardzo mocno doświadczył, że ci ludzie, którzy z nim są, zginą, jeżeli on czegoś nie zrobi, jeśli nie odda się w ich ręce. To pierwszy gest Jonasza, który jest kompletnie bezinteresowny, już nie taki egoistyczny – bo dotychczas Jonasz ciągle myślał o sobie. Nawet o tym, żeby sobie znaleźć fajne miejsce w tym stateczku i się tam przespać. Po raz pierwszy Jonasz po prostu zgadza się na to, że może zginąć, i wie, że aby ocalić innych ludzi, musi się oddać w ich ręce”(„Jezus i Jonasz”, 2021).
Tak więc symptomy. Wszyscy je zauważamy. Zaraz potem nasz pierwszy krok ku. O ile zechcemy oczywiście.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na czym polega model francuskiej laïcité i jakie są jego paradoksy?
Jej ponowne otwarcie i rekonsekracja nastąpi w najbliższy weekend.