Pokój jest pilny, ale musi być solidny i trwały.
„Ze względu na nieprzeniknione plany Boże, wydaje się, że ta wojna nie zakończy się szybko. Jednak tak jak zaczęła się bez konkretnego powodu, tak samo nieoczekiwanie może się skończyć” – mówi biskup kijowsko-żytomierski Witalij Krywicki. Jak podkreśla oznaki zmęczenia wśród Ukraińców są ewidentne, a czeka ich teraz kolejna zima. „Rosja już wznowiła ataki na niezbędną infrastrukturę, pozostawiając nas w ciemności, zimnie i głodzie. I wykorzysta mróz, aby nas wyczerpać” – podkreśla hierarcha.
Biskup Krywicki zaznacza, że potrzeby nie zmieniły się od początku agresji. Wciąż potrzeba zarówno odzieży, jak i żywności oraz lekarstw. Tymczasem kraj jest coraz bardziej wyniszczony, a gospodarka przeżywa zapaść. Jednocześnie drastycznie maleje ilość pomocy humanitarnej.
„Czasami ma się wrażenie, że Ukrainę chce się pozostawić własnemu losowi” – mówi bp. Krywicki. Hierarcha dodaje, że w obecnych warunkach Kościół stara się być przede wszystkim jak dobry Samarytanin. Głównym zadaniem stało się leczenie ran.
Pośród bombardowań i utraty bliskich, Ukraińcy całym sercem pragną pokoju i modlą się o to każdego dnia. „Jednak myślenie, że «pokój» oznacza tylko zatrzymanie walk i bombardowań to demagogia – podkreśla łaciński biskup Kijowa. - Zamrożenie konfliktu poprzez usankcjonowanie status quo, a więc rosyjskiej okupacji, byłoby potwierdzeniem, że wojna jest legalnym i zgodnym z prawem narzędziem do osiągnięcia własnych celów”. Biskup przypomina, że dotychczasowe zamykanie oczu na ekspansję Rosji ostatecznie doprowadziło do kolejnych wojen. Zaznacza też, że nie można zostawić samym sobie ludzi żyjących na terenach okupowanych. „Pokój jest pilny, ale musi być solidny i trwały – wskazuje hierarcha. – Czy można zaakceptować porozumienie, które odracza «kwestię Ukrainy» i nie rozwiązuje tego, co spowodowała inwazja?”.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.