Tysiące chrześcijan musiało wczoraj porzucić domy i ratować się ucieczką w pakistańskim mieście Jaranwala.
Rozwścieczony tłum wdarł się do ich domów i kościołów. Demolowali wszystko, wynosili urządzenia czy meble i palili przed świątyniami. Nie oszczędzili także Biblii. Zamieszki wybuchły, bo w mieście zaczęła krążyć wieść o bluźnierczym potraktowaniu Koranu.
Jak tłumaczy Radiu Watykańskiemu Paul Bhatti, chrześcijański polityk i były pakistański minister ds. mniejszości, w mieście pojawił się obraźliwy tekst, w którym także zawarto wyrwane strony świętej księgi muzułmanów. Choć nie widziano sprawców, zidentyfikowano ich po imieniu i stwierdzono, że są chrześcijanami. To sprawiło, iż niektórzy zaczęli gorąco nawoływać, także w meczetach, do protestu przeciw wyznawcom Chrystusa. Na takie wezwanie tysiące ludzi wyszły na ulice – mówi Paul Bhatti.
To bardzo bolesne: ci ubodzy ludzie musieli zostawić wszystko i uciekać
W wyniku zamieszek zdemolowano sześć kościołów, w tym jeden katolicki. Pakistański premier potępił to wydarzenie, a policja w nocy ogłosiła, że aresztowano ponad 100 osób w związku z atakiem na społeczność chrześcijańską.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.