„Nasze kościoły są przepełnione, ja nie mam gdzie pomieścić wszystkich młodych”.
Angielskojęzyczna część Kamerunu doświadcza poważnego kryzysu spowodowanego przez ugrupowania separatystyczne, które dążą do oddzielenia tego regionu od francuskojęzycznej części kraju. Jednakże w tamtejszym Kościele Bóg nie przestaje ukazywać swoich cudów. Świątynie są przepełnione, ludzie się modlą i angażują się w swą wiarę, zwłaszcza młodzi – mówi w wywiadzie dla portalu Pillar miejscowy arcybiskup.
Abp Andrew Nkea zasłynął już na watykańskim synodzie o młodzieży, kiedy ośmielił się zakwestionować często powtarzaną tezę, że Kościół traci kontakt z młodymi pokoleniami. „Nasze kościoły są przepełnione, ja nie mam gdzie pomieścić wszystkich młodych” – skarżył się w 2018 r. kameruński biskup. Rok później Papież postawił go na czele metropolii Bamenda, obejmujących pięć angielskojęzycznych diecezji ogarniętych separatystyczną rebelią.
Jej konsekwencji doświadcza również Kościół. W ubiegłym miesiącu na przykład porwanych zostało pięciu księży, zakonnica i trzech świeckich. Porywacze chcą okupu, ale abp Nkea stanowczo odmawia spełnienia ich żądań. Jeśli zapłacimy okup, to będą kolejne porwania. W ten sposób wystawimy na ryzyko wszystkich naszych kapłanów i wiernych. Powiedziałem im, że jeśli potrzebują pożywienia, to mogę im pomóc, ale nie będę dawał pieniędzy na zakup broni – dodał metropolita Bamendy.
Kameruński biskup podkreśla, że pomimo przedłużającego się kryzysu, Kościół nadal się rozwija, ludzie wzrastają w wierze, zwłaszcza młodzi. Abp Nkea potwierdza też, że jego metropolia spełnia już postulat Kościoła synodalnego, bo tak działa tam duszpasterstwo. Kościół rozwija się oddolnie, opiera się na małych wspólnotach, od pięciu do dziesięciu rodzin, które tworzą jedną misje. Z takich misji składają się z kolei parafie. Na misjach nie ma stałego księdza. Kapłan do nich dojeżdża. Członkowie jednej grupy misyjnej wspólnie się modlą, dzielą się Słowem Bożym, odwiedzają chorych i wspierają się nawzajem. W podobny sposób organizują się również wierni żyjący w mieście. Tworzą grupy, które w naszym kraju nazywane są Kościołem w sąsiedztwie. To ważne, aby ludzie mieli poczucie przynależności, aby nie czuli się odizolowani, lecz mieli oparcie we wspólnocie – dodaje kameruński arcybiskup.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.