Misje, sum i kardynał

Kardynał do końca życia pracował jako zwykły misjonarz. Mógł zamieszkać w domu arcybiskupim w Lusace. On jednak wybrał Chimgombe. Z ks. Zbigniewem Wiatrkiem, świadkiem misyjnej działalności ks. Adama Kozłowieckiego, rozmawia ks. Tomasz Lis.

Jakim człowiekiem, kapłanem, misjonarzem był ks. kardynał?

– Wtedy w Chimgombe po raz pierwszy miałem okazję dłużej rozmawiać z ks. kardynałem. Był gawędziarzem. Całymi godzinami opowiadał o Afryce, historii tego kontynentu, o Rodezji – dawnej kolonii brytyjskiej, z której w roku 1964 powstała Zambia. Wyjaśniał, jak prawo brytyjskie nie pozwalało Ojcom Białym na budowę okazałych kościołów w dużych ośrodkach. Z tego też powodu katedra katolicka w Lusace to mała kapliczka w porównaniu z okazałą anglikańską świątynią. Kardynał do końca życia pracował jako zwykły misjonarz. Mógł zamieszkać w domu arcybiskupim w Lusace. On jednak wybrał Chimgombe. Tam miał skromne mieszkanie. Jeden duży pokój wypełniony książkami. Na środku stał stół. Przy ścianie żelazne łóżko. W kącie było biurko. Pisał bardzo dużo listów. Rocznie ponad 1000. Był niewolnikiem korespondencji. Kontakty utrzymywał z całym światem. Był dla nas bardzo życzliwy. Organizował misjonarzom przeróżną pomoc. Pomagał w zakupie samochodu niezbędnego do pracy misyjnej, szukał środków na realizację projektów. Zawsze emanowało z niego ciepło, serdeczność, szacunek dla człowieka. Uważał ewangelizację za najważniejszą sprawę Kościoła, często powtarzał: „Praca kapłana nigdy nie jest skończona”. Niestrudzenie pomagał ks. Marcelemu, odprawiał nabożeństwa w kościele i kaplicach dojazdowych. Prowadził rekolekcje dla kapłanów i sióstr zakonnych. Często siadał w pustym kościele i odmawiał Różaniec bądź modlił się z brewiarza. Nigdy się nie nudził.

Misje zaprawiły go do różnych awaryjnych sytuacji.

– Podczas pory deszczowej, gdy odwiedziłem Chimgombe, pewnego wieczoru nagle zgasło światło. „Musimy iść do naszej elektrowni, aby zobaczyć, co się stało, bo jak wróci mój proboszcz, to nas zbeszta, żeśmy nie dopilnowali misji” – zakomenderował ks. kardynał. Założyliśmy płaszcze, zabraliśmy latarki i wąską ścieżką poszliśmy w kierunku wzgórza, przy którym była elektrownia wodna. Gdy weszliśmy do środka, zauważyliśmy zablokowaną przez dwumetrowego suma turbinę. Z kardynałem uporaliśmy się z problemem, a połowa suma, którą wyłowiliśmy, posłużyła na obiady na cały tydzień.
 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11