O tym, jak przyjaźń z Matką Czacką kształtowała świętość kard. Stefana Wyszyńskiego, opowiada ks. dr. Andrzej Gałka, rektor kościoła św. Marcina, sędzia w procesie beatyfikacyjnym Prymasa Tysiąclecia i duszpasterz niewidomych.
Także cierpienie, obecne w życiu Matki Czackiej, otworzyło ją na posługę innym...
Jako hrabianka otrzymała staranne wychowanie i wykształcenie. Żyła w wygodzie i dostatku. Ale w wieku 22 lat ostatecznie utraciła wzrok. Ślepota młodej Róży stała się dla rodziców upokorzeniem nie do przyjęcia. Dom zamknął się na gości. Myślała, jak zaakceptować to, na co nie potrafią się zgodzić nawet najbliżsi. Zrozumiała, że może liczyć tylko na Boga, któremu ufała, i na siebie. Zamiast jechać na kolejną operację za granicę, jak tego chcieli rodzice, przyjęła radę okulisty, doktora Gepnera – przyjaciela domu – który mówił jej prawdę, że wzrok jest na zawsze stracony. Ale zarazem wskazał drogę – nikt w Polsce nie zajmuje się niewidomymi. Zrozumiała, że jest to odpowiedź, jak dalej żyć i że jest to wskazówka na drogę. Młoda hrabianka zbierała doświadczenia w ośrodkach dla niewidomych za granicą, uczyła się pisma brajla. Postanowiła stworzyć instytucję, dzieło, w którym będą mogli kształcić się i przygotowywać do samodzielnego życia niewidomi. Gdzie nauczą się, że mimo, iż nie widzą, mogą być szczęśliwi. Po latach mówiła do Janiny Doroszewskiej: „Tak jak doktor Gepner był moim wielkim dobroczyńcą, tak największym moim szczęściem jest to, że zostałam niewidomą. Cóż by ze mnie było, gdyby nie to kalectwo? Jakie byłoby moje życie bez niego?”. Jej ślepota stała się skałą, na której Bóg mógł wybudować piękny dom. Nadano mu nazwę Dzieło Lasek.
Reprodukcja i koloryzacja Tomasz Gołąb /Foto Gość Przed każdym wyjazdem do Rzymu, na sesje soborowe, przed każdym ważnym wydarzeniem, często, przed trudnymi rozmowami z ówczesną władzą komunistyczną, niepostrzeżenie, bez zapowiadania się, chociaż na chwilę, jechał do Lasek, aby tam się modlić. Każdego roku Wielki Piątek i Wielką Sobotę przed południem kardynał spędzał w tej podwarszawskiej miejscowości – z wyjątkiem lat uwięzienia. Kardynał Wyszyński nazywał to miejsce „ubłogosławionym przez Boga”. Tu kształtowała się jego pasyjna duchowość.Każdego roku, z wyjątkiem lat uwięzienia, prymas był kilkanaście razy w Laskach i za każdym razem odwiedzał Matkę Czacką.
Po raz pierwszy do Lasek przyjechał w lipcu 1926 r., na zaproszenie ks. Władysława Korniłowicza. W 1965 r. wspominał to spotkanie: „Przyszliśmy na pustkowie. Była kaplica, wzniesiony jeden, drugi dom, a wokół las (...). Człowiek się dziwi, że tutaj dokonało się coś wielkiego, że tu Bóg zasiał ziarenko gorczyczne, które tak prężyło się ramionami w górę, że stało się drzewem (...). Pamiętam tak wiele doznań tu łaski Bożej, która brała ludzi za czupryny i gdy chcieli pełzać po ziemi uczyła ich latać”. W czerwcu 1942 r. ks. Wyszyński przyjechał do Lasek, na miejsce ks. Jana Ziei, jako kapelan sióstr, niewidomych, a także jako duszpasterz okolicznej ludności i kapelan Armii Krajowej. Już w 1942 r. dowództwo VIII Rejonu AK planowało, że na wypadek Powstania Warszawskiego w Domu Rekolekcyjnym powstanie szpital wojenny. Ksiądz Wyszyński miał wątpliwości, czy można tak narażać niewidomych. Dyskusje przecięła wówczas Matka, stwierdzając, że „decyzja podjęta w 1939 r. walki o wolność obowiązuje i teraz”. Była zdania, że niewidomi nie mogą stać na boku, skoro walkę podjął cały naród. Tuż przed wybuchem powstania szpital poświęcił ks. Stefan Wyszyński, ofiarnie służąc rannym i potrzebującym wszelkiej pomocy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Watykan uznał cud potrzebny do kanonizacji Pier Giorgio Frassatiego.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).
To nie wojna. T korzystanie z praw zagwarantowanych w konstytucji.