Pochowanie dziecka zmarłego przed urodzeniem jest wyrazem miłosierdzia i nadziei na jego zbawienie, mimo że nie było ono ochrzczone.
Posłuchajcie historii małżeństwa, którego dziecko zmarło trzy miesiące przed terminem porodu. Ślub wzięli pod koniec lat 80. Pół roku później poczęło się dziecko. Chciane i oczekiwane. On miał 25 lat, pracował, ona 23, studiowała. Bardzo troszczyli się o nienarodzone dziecko, ciążę prowadziła polecona lekarka. Chociaż ona miała wrażenie, że brzuch jest za mały, ginekolog zapewniała, że wszystko jest w porządku. Dramat zaczął się wigilijną noc. Rozbolał ją brzuch, zaczęła plamić, z czasem coraz bardziej. Rano w Boże Narodzenie pojechali do szpitala, w którym pracowała prowadząca ciążę lekarka. Ta stwierdziła, że dziecko nie żyje. Nie przyjęła kobiety na oddział, lecz odesłała do innego szpitala. Trudno opisać ból i przerażenie małżonków, kiedy uświadomili sobie, że kobieta nosi pod sercem martwe dziecko. Poszli do kościoła. Nie mieli pretensji do Boga, raczej modlili się o Jego pomoc. Zabieg usunięcia nieżyjącego dziecka odbył się w narkozie, metodą stosowaną przy aborcji. Przyczyna śmierci nie została stwierdzona. Nikt im nie powiedział, jaka była płeć dziecka, co się stało z jego szczątkami, czy mają prawo je zabrać, urządzić katolicki pogrzeb. Znajoma, która poroniła wcześniej, pocieszała, że będą mieli następne dzieci, ksiądz zapewniał Bożym miłosierdziu, a rodzina, że jeszcze wszystko przed nimi. Jednak tak naprawdę zostali ze swoim bólem sami. Mijały miesiące, lata, ale to dziecko wciąż było w ich pamięci, wciąż modlili się o jego zbawienie. Gdy urodziły się i dorosły kolejne dzieci, rodzice powiedzieli im, że mają rodzeństwo, które zmarło. Spytały o imię. Małżonkowie nie wiedzieli, co odpowiedzieć. Po namyśle kobieta stwierdziła, że Paweł. Zawsze miała przeczucie, że to był chłopiec. Dzieci pytały, czy jego dusza jest w niebie i czy może być ich orędownikiem. Oni mieli świadomość, że w Kościele toczy się dyskusja na temat zbawienia dzieci, które zmarły bez chrztu. Dla nich jako ludzi wierzących jest jednak oczywiste, że Paweł jest zbawiony. Czasami we wspólnych modlitwach żyjące dzieci zwracają się do Pawła o orędownictwo.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).