Z morałem płynącym z wiersza Fredry o Pawle i Gawle trudno się nie zgodzić: jak ty komu, tak on tobie. W czwartym przykazaniu – czcij ojca swego i matkę – chodzi mniej więcej o to samo.
Tarcia między rodzicami a dziećmi są nie do uniknięcia. To nawet dobrze, gdyż w nich wykuwa się dojrzałość dziecka. Ale chodzi o to, by w końcu wszystko zmierzało ku jednemu: ku samodzielności młodego człowieka.
Jak czcić rodziców? Przecież nie nabożnym klękaniem przed nimi i śpiewaniem pochwalnych hymnów. Ale skoro Bóg nakazał czcić, jakoś to trzeba zrobić.
Od północy Tatry straszą urobionymi niegdyś przez lodowiec głęboko wciętymi dolinami, często kończącymi się pionowymi zerwami. Nic dziwnego, że część Polaków woli wybrać się na Słowację. Wędrówka po pełnych słońca południowych stokach jest zacznie przyjemniejsza. Niestety, ślady obecności polskich turystów to nie tylko zostawione u naszych południowych sąsiadów pieniądze. Czasem też całe mnóstwo polskojęzycznych napisów w toaletach, wiatach autobusowych czy w słynnej elektriczce. Hałaśliwe rozmowy, wyniosłe traktowanie kelnerek na pewno nie przysparza naszej ojczyźnie chwały. I odwrotnie. Życzliwość, uśmiech, podwiezienie kogoś na stopa sprawiają, że nasi południowi sąsiedzi myślą o Polakach cieplej.
Nie inaczej jest z czcią rodziców. Nie na darmo dzieci nazywa się czasem pociechami. Mądry i dobry chłopak, choćby się czasem z ojcem pokłócił, koniec końców przysparza mu chwały. O rodzicach uczynnej dziewczyny, choćby się i czasem w domu dąsała, wszyscy będą mówić, że muszą być dobrzy, skoro tak dobrze ją wychowali. Gdy dzieci rosną na mądrych i życzliwych ludzi, drobne utarczki nie zaćmią radości i dumy rodziców. Doznają wtedy prawdziwej czci: od dzieci, znajomych i sąsiadów.
Ból trudno mierzyć. Ale można zaryzykować twierdzenie, że to chyba nie młodzi popełniają najcięższe grzechy przeciw czwartemu przykazaniu. W rodzinnych dyskusjach łatwo o zbyt ostre słowo czy obrażenie się, ale w końcu najczęściej obie strony szybko zakopują wojenny topór. Skoro mieszkamy pod jednym dachem, jakoś musimy się dogadać. Znacznie gorszą krzywdę potrafią wyrządzać swoim rodzicom dorosłe dzieci. Szczególnie gdy o nich zapominają i gdy nie interesują się specjalnie ich losem nawet wtedy, gdy bardzo potrzebują pomocy. Powody takiej postawy bywają różne. Czasem zwykły egoizm czy zaniedbanie. Czasem oddalenie fizyczne, które w dobie telefonów komórkowych nie powinno już być zbyt wielką przeszkodą w regularnym kontakcie. I tylko czasem powodem jest to, co psychologia nazywa „toksycznością” rodziców. Tak tak, bo rodzice, nie tylko ludożerców, potrafią dzieci zatruć. Dzieje się tak, gdy zapominają, iż dzieci muszą kiedyś rozpocząć samodzielne życie. I że wtedy więzi, jakie istniały w czasach, gdy dorastały, muszą ustąpić bezinteresownej radości z ich powodzenia i sukcesów. Wieczne narzucanie swojej woli, wymuszanie jej nieraz perfidnymi szantażami dalekie jest od koncentrującego się wokół czwartego przykazania Bożego pomysłu na dobrą rodzinę.
Nie tylko rodzicom, ale dziadkom, rodzeństwu, chrzestnym, wychowawcom, katechetom, a nawet tym, którzy pełnią w państwie funkcje służące wspólnemu dobru należy się wdzięczność za ponoszony trud. Należy się ona także ziemskiej ojczyźnie chrześcijanina. Bo to w dużej mierze dzięki niej człowiek jest kim jest korzystając zarówno z osiągnięć cywilizacyjnych własnego narodu, jak i materialnej ochrony w razie problemów. Katechizm (2240) wymienia trzy podstawowe dziedziny zaangażowania, przed którymi obywatel nie powinien się uchylać: płacenie podatków, korzystanie z prawa wyborczego i obrona kraju. Przedstawiając te obowiązki przypomina jednak fragment starożytnego Listu do Diogeneta: „Chrześcijanie... mieszkają we własnej ojczyźnie, ale jako pielgrzymi. Podejmują wszystkie obowiązki jako obywatele, ale i podchodzą do wszystkiego jak cudzoziemcy... Słuchają ustalonych praw, a własnym życiem przekraczają prawa... Bóg wyznaczył im tak zaszczytne miejsce, że nie wolno go opuścić”.
Nakazując cześć i szacunek wobec rodziców czwarte przykazanie wspiera naturalny odruch, jakim jest wdzięczność za otrzymane dobrodziejstwa. Gdy pamięta się, że „więcej szczęścia jest w dawaniu niźli w braniu” jego wypełnianie nieźle wpływa na ludzkie samopoczucie. Jednak ani rodzice, ani wychowawcy, ani ojczyzna czy państwo nie stoją na miejscu Boga. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Chrystusa, nie jest Go godzien. Tylko jemu cześć i posłuszeństwo należą się zawsze i bezwzględnie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.