Świat przez szybę pandemii

Wiele tematów zeszło w cień. Tym wyraźniej widać to, co dawniej gubiło się wśród innych spraw.

Reklama

Epidemii w Polsce dzień 52. Rośnie zmęczenie oczekiwaniem, rośnie wola, by mimo obaw przed zarażeniem robić jednak coś więcej niż zostawać w domu, rośnie też nadzieja, że najtrudniejsze mamy już prawie za sobą i że niebawem będzie już tylko lepiej. Snucie dziś wizji, jak będzie wyglądał świat po pandemii jest jeszcze warte tyle, co fantazje tego, który takie wizje snuje. Jeśli jednak chcemy zobaczyć jacy jesteśmy, jaki jest ten świat, obecna sytuacja daje pole do ciekawych obserwacji. Jak każdy zresztą poważniejszy kryzys.

A co widać? W świecie uderza mnie to, jak słabo z pandemia radzą sobie kraje tzw. starej demokracji. Europy Zachodniej, Ameryki Północnej. Te, które pierwsze są do pouczania innych, jak powinno funkcjonować państwo. Okazują się – nie po raz pierwszy zresztą – mało skuteczne, gdy trzeba działać szybko. Pierwszą ich reakcją jest „jakoś to będzie”.  Warto o tym pamiętać na przyszłość, choćby w kwestii bezpieczeństwa Polski.

Ze smutkiem patrzę też, jak dla części społeczeństw nic nie warte jest życie. Nie, nie chodzi mi o pierwszą strategię Brytyjczyków - „krew, pot i łzy”. To mogę nawet zrozumieć. Bardziej o to, że blokując tak wiele, pozwolili na aborcję w domu. Jakby chodziło o chleb powszedni. Albo holenderskie... tfu, Niderlandzkie...  tak” dla eutanazji osób z demencją. Czy godna psychopaty racjonalność belgijskiego Towarzystwa Gerontologii i Geriatrii, które decyduje, by nie leczyć w szpitalu najsłabszych pacjentów domów opieki...

Na tym tle trochę lepiej wygląda sprawa w Stanach Zjednoczonych, gdzie przynajmniej kliku gubernatorów uznało, że w dobie walki z koronawirusem dostęp do aborcji nie jest potrzebny. Zresztą... Spowodowane pandemią zamknięcie aż 5633 klinik i punktów aborcyjnych Planned Parenthood pokazuje, że to po prostu jedna z gałęzi przemysłu. A społeczeństwa dają się wodzić za nos twierdzeniem, że chodzi o ludzką wolność. Taka sama to wolność jak przestawienie nas dla obrony klimatu na znacznie droższe i jako śmierci bardziej szkodzące środowisku tzw. żarówki energooszczędne.

Tak, ta pandemia daje łatwiejszą możliwość obserwacji bardzo wielu zjawisk. Zarówno smutnych jak i napawających nadzieją. Głupich i rozsądnych. Widać jak jedni medykom klaszczą, inni się ich boją (co zrozumiałe), a jeszcze inni zaczynają ich dyskryminować, bo mogą zarazić (co już jest draństwem). Widać, jak wielu uważa, że maseczki powinniśmy nosić, ale z wyjątkiem ich samych. Pojawiają się – jak zwykle w takich sytuacjach – kombinatorzy i wyłudzacze. Wszyscy tracimy, ale część, także przez windowanie cen, zyskuje, prawda? Wielkie pole do działania mają teraz „pomagający w kłopotach” lichwiarze – o czym wspomniał też papież Franciszek. W ludzkich głowach pojawiają się nie zawsze mądre pomysły – jak dyskryminujący pomysł, by znieść ograniczenia dla tych, u których badania wykażą, że COVID-19 już przeszli (a ci co nie przeszli mają umrzeć z głodu albo w te pędy postarać się, by zachorować).... Sporo tego.

Najbardziej jednak uderzają mnie paradoksy. Ot... Świat kocha, to, co zgodne z naturą, prawda? Zdrową żywność, zdrowy styl życia, służąca zdrowiu troska o środowisko. Tymczasem na przekór temu wierzy, że zdrowie da nam... strzykawka. Ze szczepionką oczywiście. A co, jeśli –  jak np. na siejącą jeszcze przed wojną śmierć szkarlatynę – nie zostanie wynaleziona nigdy? Bez niej skazani jesteśmy na ciągłe trwanie w zamknięciu, bo inaczej ludzkość wymrze?

Uderza mnie też, jak ostro krytykując tych, którzy twierdzą, że pandemia jest Bożą karą za grzechy, łatwo przechodzi przez gardło, że to... przyroda mści się za to, że jej nie szanowaliśmy. To kompletny nonsens! Doskonale przecież wiemy, że przyroda kieruje się swoimi prawami, ale nie ma własnej woli by zdecydować, że nas ukarze za szkodzenie jej!  Owszem, jak trujemy powietrze, to zatrutym powietrzem oddychamy; jak zatruwamy wody, to życie w nich zamiera, ale to nie jest tak, że za to, że palimy zimą śmieciami wiosną na spacerze w lesie ugryzie nas kleszcz albo pogoni poszczuty przez matkę-naturę dzik! Nie przypisujmy przyrodzie tego, czego odmawiamy Bogu – bycia rozumną i wolną osobą.

Tak, najmocniej w sytuacji, jaką wytworzyła pandemia uderza mnie, jak bardzo dalej świat tkwi w przekonaniu, że Bóg nie jest nam do niczego potrzebny. Że wystarczy ludzka zapobiegliwość, ta strzykawka albo i przebłaganie matki-natury. Łatwo blokuje się możliwość uczestnictwa we Mszy (zobacz np. w Argentynie), uznając, że wspólna modlitwa jest mniej ważna niż kupienie paru butelek piwa w sklepie. Czasem nawet – jak to było we Francji – przerywa się Mszę, choć trudno mówić o zgromadzeniu, kiedy mamy w kościele 7 osób. Wiem, ludzie nie tak łatwo zmieniają przyzwyczajenia. Ale jeśli faktycznie jest to jakiś Boży znak... Przecież przed tą pandemią Bóg tym razem nas nie ochronił. Nie wiemy ile już razy to zrobił, ale tym razem nie. Może jednak czeka na nasze nawrócenie? A niektórzy, i to wierzący, w ogóle tej możliwości nie biorą pod uwagę. Gdyby przy takiej postawie Pan Bóg miał czekać, aż ludzkość zmądrzeje...

Parę dni temu Onet opublikował ciekawe badania dotyczące  Polaków w czasie pandemii. Także naszej religijności. Cóż, całe szczęście drogi Boże nie są naszymi drogami, a Jego zamysły przekraczają to, co nam mieści się w głowie.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| PANDEMIA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7