Skarbiec wiary Kościoła jest ogromny. Są w nim “nova et vetera” - rzeczy nowe i stare. Te “stare” nie starzeją się nigdy. A “nowe” nie są nowe. Trzeba jedynie najdawniejszą tradycję Kościoła odczytywać na nowo.
98. Ojciec i jego dzieci
I co roku jest Boże Narodzenie. Przed nami do Betlejem poszła Maryja z Józefem. Nieśli swój i nasz największy skarb: Dzieciątko. Bo zachciało się rzymskiemu cesarzowi spisać ludzi w imperium. Czy cesarz interesował się losami milionów? Czy wiedział coś o tych dwojgu, a raczej trojgu? Co go obchodziło to, że Dzieciątko pod sercem Maryi musi wędrować w nieznane? A Dzieciątko wobec tego wszystkiego było bezsilne i bezbronne.
Co roku idziemy do Betlejem. Przed nami byli tam pasterze. Nie musieli iść daleko. Do znajomej szopy poszli, znajomą biedę zobaczyli, czuli się u siebie - oni, prości i biedni ludzie. A Dzieciątko było bezbronne i bezsilne wobec biedy, lada jakich pieluch, twardego żłobu, gryzącego siana, chłodu i dymu ogniska.
Betlejem. Przed nami poszli tam Trzej Królowie. Musieli iść daleko. Ale chcieli. Na Heroda trafili. Okrutnego, szalonego, przebiegłego. Powiało grozą w Betlejem i ponury cień padł na Dzieciątko. Trzej Królowie pokłonili się bezbronnemu i uśmiechniętemu Jezusowi, który nie mógł przypuszczać, jak straszne niebezpieczeństwo nad nim zawisło. Zresztą - nie przypuszczali wtedy ani Trzej Królowie, ani Józef, ani Maryja. Bezsilne i bezbronne Dzieciątko.
Właściwie Betlejem jest wszędzie. Bo wszędzie są ludzie bezsilni wobec wichrów historii i pomysłów cesarzy i sekretarzy, generalissimusów i führerów. Wobec biedy i braku dachu nad głową. Wobec lęku o dziś i o jutro. Wobec chłodu i głodu. Wszędzie są ludzie bezbronni wobec szaleństwa morderców, włamywaczy, gwałcicieli, złodziei. Wobec przebiegłości zbrodniarzy - wszystko jedno czy to zbrodniarze w koronach, czy w łachmanach. A Syn Boga Ojca, mały Jezus z Betlejem, przyjął na siebie bezradność i bezsilność każdego człowieka. Dlatego co roku idziemy do Betlejem, by uczyć się stanąć twarzą w twarz wobec bardzo trudnej prawdy. Przecież to niepojęte: Jezus z zasadzki Heroda uszedł cało. A betlejemskie dzieci? Bóg Ojciec uratował swego Syna, to prawda. Ale kosztem innych dzieci? I - pytamy - co z tego, że Syn Boży stał się człowiekiem, skoro dalej jesteśmy bezradni?
“Bóg tak umiłował świat, że dał swego Syna jednorodzonego…” (J 3, 16). Bóg - Ojciec. Ojciec to ktoś, kto daje początek życiu. I do życia przygotowuje. Chroni, ale też powierza zadania. Nie tylko łatwe, ale i trudne. Zło jest faktem. Bóg, Ojciec Jezusa i każdego człowieka, powierza swoim dzieciom trudne zadanie walki ze złem. I mówi: “Zło dobrem zwyciężaj!” W tej walce niejeden cios dosięga walczących po stronie dobra. Bywają także ciosy śmiertelne. Ale przecież Ojciec nie pośle dzieci do walki beznadziejnej. Nie każe walczyć i zmagać się na próżno. Jeśli nawet dosięgnie nas śmiertelny cios - Ojciec nie tylko o tym wie, ale czuwa nad wszystkim! A że jest Ojcem wszelkiego życia, przeto dla jego dzieci nie istnieją śmiertelne ciosy… Życie, które raz od Boga wyszło, trwa i rozkwitać będzie bez końca. Dlatego wiemy, że nie ma śmiertelnych ciosów. Bywają, to prawda, dramatyczne sytuacje, niezwykle trudne zadania, bywają chwile - a nawet całe lata bezradności i bezsilności.
Bezradność i bezsilność? Kiedy Jezus był bardziej bezradny i bezsilny? Jako Dzieciątko w Betlejem, czy jako Ukrzyżowany na Golgocie? Zdawać by się mogło, że na Golgocie, na krzyżu. A przecież On tam nie przegrał! On zwyciężył! Dlatego idziemy przez świat z Jezusem, przekonani, że jesteśmy Bożymi dziećmi, że Bóg jest Ojcem każdego człowieka, że możemy Mu zaufać. Choćbyśmy byli, jak dzieci z Betlejem, mordowani przez szalonych i okrutnych herodów. Nie tracimy wewnętrznego pokoju, ufności, hartu ducha. Bóg jest Ojcem, prowadzi nas przez najtrudniejsze nawet chwile i lata. Byleśmy Go tylko z oczu nie zgubili i nie szukali własnych dróg przez życie. Pod okiem Ojca najbezpieczniej. Mimo wszystko. Także w tym naszym Betlejem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).