Dlaczego Maryja wybrała tę dziewczynę? „Gdyby znalazła gorszą ode mnie, wybrałaby ją” – powie o sobie sama Bernadetta. To rys jej świętości.
„Żeby Bóg mnie zabrał albo żeby mi dozwolił co prędzej wejść do grona Jego oblubienic. Jest to moje wielkie, choć niegodne pragnienie” – pisała do znajomego księdza. Pisząc o oblubienicach, miała na myśli zakonnice. Od dawna chciała być jedną z nich, ale nie było jej stać na wiano. Nie wiedziała, że wiele zgromadzeń zabiegało o włączenie jej w swoje szeregi. Ostatecznie w lipcu 1866 r. wstąpiła do Sióstr Miłości i Wychowania Chrześcijańskiego w Nevers.
„Odwagi! Ten krótki czas, który mamy jeszcze spędzić na ziemi, trzeba dobrze zużytkować. Jestem zadowolona, że odjeżdżam” – pocieszała płaczącą rodzinę.
W zakonie wraz z habitem otrzymała imię Maria Bernarda. Życie w klasztorze ustawiła jej przełożona generalna, która postanowiła zadbać, aby dziewczyna nie wpadła w pychę. Polegało to na tym, że była traktowana gorzej od pozostałych sióstr. Już mistrzyni nowicjatu nie umilała jej życia. Ponieważ Bernadetta nie zwierzała się jej ze szczegółów swego życia wewnętrznego, uznała ją za bezwartościową zakonnicę. Nie szczędziła jej uszczypliwości, na przykład podkreślając jej niski status społeczny. Często publicznie strofowała Bernadettę, ta jednak wyjaśniała zdziwionym takim traktowaniem towarzyszkom, że mistrzyni ma rację. „Bo ja mam dużo pychy” – przyznawała. Nowicjuszki widziały, że często płacze. Nie skarżyła się jednak. Na co dzień nie traciła też właściwej sobie wesołości i nie skupiała się na swoich problemach. Doceniły to zwłaszcza siostry, które obsługiwała w infirmerii, czyli klasztornej izbie chorych. „Tyle wnosiła pokoju i pociechy” – wspominały. Praca przy chorych była spełnieniem jej pragnień, jednak jej własne dolegliwości niedługo oderwały ją od tych zajęć. Siostry starały się dostosować pracę do fizycznych możliwości Bernadetty, ale te możliwości stawały się coraz mniejsze.
Trudne przejście
W październiku 1875 r. przełożone zwolniły ją ze wszystkich zajęć. Jedyną aktywnością, jaką w tym czasie podejmowała, była modlitwa. W tym czasie doświadczyła duchowego oczyszczenia, co teologia nazywa nocą ducha. Do pogłębiających się cierpień fizycznych doszły duchowe. Bernadettą zaczął targać lęk, że nie dość dobrze odpowiada na Boże wezwanie. Pociechy i zapewnienia ze strony sióstr i kapłanów niewiele jej pomagały. Najgorsze były diabelskie ataki. Czuwające przy niej siostry często słyszały, jak walczy z napierającą ciemnością. Te przeżycia ofiarowała za grzeszników.
Krótko przed śmiercią powiedziała: „Boję się... Tyle łask otrzymałam, a tak mało z nich skorzystałam”. Zmarła w środę 16 kwietnia 1879 roku. W chwili śmierci jej twarz natychmiast stała się pogodna. 30 lat później, w związku z procesem beatyfikacyjnym, otwarto trumnę. Bernadetta wyglądała, jakby spała. Wygląda tak… do dzisiaj.
Sądzi się często, że Bernadetta jest święta jakby „z nadania” – dlatego, że ziemskimi oczyma widziała Maryję. Tak nie jest. To, co stało się z jej ciałem, wydaje się znakiem z nieba, że mamy do czynienia z duchowym gigantem. Świadectwem tego są liczne cuda i łaski otrzymywane za wstawiennictwem Bernadetty. Kościół potwierdził to uroczyście, kanonizując ją 8 grudnia 1933 roku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
To nie jedyny dekret w sprawach przyszłych błogosławionych i świętych.
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.