Dlaczego Maryja wybrała tę dziewczynę? „Gdyby znalazła gorszą ode mnie, wybrałaby ją” – powie o sobie sama Bernadetta. To rys jej świętości.
W lutym u podnóża Pirenejów jest bardzo nieprzyjemnie. Dni są chłodne, a ziąb wzmaga wszechobecna wilgoć. To dlatego Bernadetta Soubirous ze swoją siostrą Toinette i przyjaciółką Jeanne Abadie wybrała się po chrust, bo w domu nie było już ani odrobiny opału. Ludwika, jej matka, nie chciała wypuścić dziewczyny, bo aura zdecydowanie nie służyła astmatykom, a Bernadetta od 6. roku życia cierpiała na tę przypadłość. Jakby tego było mało, jako dziewięciolatka zachorowała na cholerę, z której cudem wyszła. Problemy ze zdrowiem sprawiły, że wolniej rosła – osiągnęła tylko 140 cm wzrostu. Rodzice nie bardzo mogli jej pomóc. Ojciec Franciszek, młynarz, po kilku latach materialnego powodzenia splajtował. A potem było coraz gorzej i gorzej. Choć spadek po matce Ludwiki pozwolił rodzinie wynająć lepiankę niedaleko Lourdes, i tam się nie ostali.
Dziewczyna pomagała w domu, jak mogła, ale ataki astmy nie pozwalały jej na zbyt wiele. Z powodu biedy i stanu zdrowia nie chodziła do szkoły. Była analfabetką, nie znała francuskiego, posługiwała się tylko miejscowym narzeczem. Znała podstawowe modlitwy, nie rozstawała się z różańcem. Nawet z nauczeniem jej katechizmu przed Pierwszą Komunią św. był problem, bo nauka zbyt łatwo do głowy jej nie wchodziła.
Potem była przeprowadzka do ciasnej rudery w Lourdes, ale i na nią państwu Soubirous w końcu nie starczyło pieniędzy. Zamieszkali w klitce udostępnionej im przez krewnego Ludwiki.
Mogło być gorzej? Mogło. Któregoś dnia Franciszek, zatrudniony u piekarza Maisongrosse, został oskarżony, że ukradł dwa worki mąki. Spędził za to 9 dni w więzieniu. Po wyjściu na wolność zapadł się w sobie i całymi dniami leżał skulony na łóżku. Wpłynęło to negatywnie także na żonę – stała się lękliwa i nerwowa. W tych rozpaczliwych warunkach rodzina Soubirous dociągnęła jakoś do pamiętnego dnia, gdy w nędznym i ciasnym mieszkaniu nie było już nawet czym napalić. Był 11 lutego 1858 roku.
To prawda!
Tu nastąpił zwrot, którego nikt nie mógł przewidzieć. Żyjąca w nędzy schorowana analfabetka dostąpiła zaszczytu, o jakim nie śmiał marzyć żaden ze śmiertelników: ujrzała Matkę Bożą i rozmawiała z Nią. Nie oznaczało to ustania kłopotów. Przeciwnie – Lourdes zatrzęsło się od plotek, władze zareagowały wrogością i szykanami, w świat poszła wersja o niezrównoważonej histeryczce. A jednak nic nie było w stanie zatrzymać planów Bożych. Przeciwnicy i sceptycy przyczynili się tylko do uwiarygodnienia objawień. Dla Bernadetty oznaczało to konieczność zmierzenia się z wieloma przeciwnościami. Testowana na rozmaite sposoby, wzięta w krzyżowy ogień pytań, po prostu opowiadała, jak było. Ona sama zresztą była świadectwem prawdy. Świadkowie zdumiewali się, widząc autentyzm, z jakim dziewczyna przeżywała spotkania ze „Zjawą”. Jak miałaby w taki sposób udawać? Albo jak to możliwe, że gdy mówiła do Maryi, nie było słychać jej głosu? Widok Bernadetty podczas objawień przekonał niektórych do wiary w prawdziwość objawień.
Ku zdumieniu sceptyków „testy” potwierdzały prawdziwość relacji Bernadetty. Miejscowy doktor Dozous, który podczas ekstazy chciał udowodnić coś przeciwnego, ze zdziwieniem musiał przyznać, że nie stwierdza u dziewczyny niczego, co pozwoliłoby mu ogłosić, że to oszustwo albo wynik obłędu. Rzecz jasna, kluczową rolę grały tu znaki z nieba. Wielu przekonał „cud świecy”: brak reakcji Bernadetty na płomień świecy, który lizał jej dłoń, gdy trwała w zachwyceniu. Po zakończeniu objawienia doktor stwierdził, że na ręce nie ma nawet śladu oparzenia. Szybko też sławne stało się źródło, które na polecenie Maryi Bernadetta „wygrzebała” w ziemi. Cudowne uzdrowienia po użyciu płynącej z groty wody były dla wielu argumentem nie do odparcia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.