– Mój lud jest niewinny. Zabijcie mnie zamiast nich – mówił do Niemców proboszcz z Civitelli. Żołnierze z oddziału walczącego z partyzantką nie chcieli go słuchać.
Śmierć maruderów
Do incydentu doszło 18 lub 19 czerwca. Klęska Niemców wydawała się bliska. W maju 2 Korpus Polski zdobył Monte Cassino. Alianci przekroczyli Linię Gustawa, a 4 czerwca zajęli Rzym. Partyzanci Succhiellego tłumaczyli po wojnie, że 18 czerwca alianckie samoloty zrzuciły w pobliżu ich bazy ulotki wzywające do atakowania wroga, gdziekolwiek się go napotka. Tego samego lub następnego dnia „Renzino” dowiedział się, że w Civitelli przebywa czterech niemieckich maruderów. Ludzie z miasteczka mieli narzekać, że partyzantów nie ma tam, gdzie są potrzebni. „Renzino” udał się do Civitelli z 20 towarzyszami, wśród których był Caroti. Niemieccy żołnierze siedzieli w oberży. Na widok partyzantów trzech z nich podniosło ręce do góry, ale czwarty stawiał opór. Włosi otworzyli ogień. Zabili dwóch żołnierzy i ciężko zranili trzeciego, który też wkrótce zmarł. Rany odniosło również kilku cywilów, którzy stali w pobliżu, w tym Daniele Tiezzi.
Pierwsza piątka
Dowiedziawszy się o zdarzeniu, ks. Lazzeri zajął się ciałami zabitych Niemców. Umył zwłoki i wyprawił katolicki pogrzeb. Mieszkańcy Civitelli w obawie przed zemstą rozpierzchli się po okolicy. 23 czerwca Niemcy zaatakowali bazę partyzantów, w praktyce odbierając oddziałowi Succhiellego możliwość działania. Wyglądało na to, że sytuacja się uspokaja. Ludzie z Civitelli zaczęli wracać do domów. Rankiem 29 czerwca, w uroczystość Apostołów Piotra i Pawła, kościół zapełnił się wiernymi. Nagle do miasteczka wjechali żołnierze z dywizji „Hermann Göring”. Wśród nich byli prawdopodobnie Włosi w niemieckich mundurach. Niektórzy nosili gumowe okrycia, zapewne po to, żeby nie pobrudzić się krwią. Ksiądz Alcide Lazzeri powiedział z ambony, że Niemcom trzeba będzie oddać wszystko, czego zażądają. W tym momencie eksplozja granatu wyrwała drzwi kościoła, a do środka wpadli żołnierze. Proboszcz podszedł do nich. Tłumaczył, że mieszkańcy Civitelli nie mają nic wspólnego ze śmiercią ich kolegów. Prosił, by to jego zabito zamiast pozostałych. Niemcy jednak oddzielili mężczyzn od kobiet i tym pierwszym kazali wyjść na zewnątrz. Ksiądz Lazzeri zdążył jedynie udzielić wszystkim absolucji generalnej. Napastnicy zabrali wszystkim portfele i zegarki. Następnie podzielili ofiary na pięcioosobowe grupy, odprowadzali na bok i strzelili im w tył głowy. Zabijali każdego, kto pochodził z Civitelli i miał przynajmniej 15 lat. Podpalali też domy, w których próbowano się ukryć. Chodziło im przede wszystkim o mężczyzn, ale zastrzelili też pensjonariuszy domu starców oraz wiele kobiet i dzieci. Cudem uratowało się kilka osób, w tym mężczyzna, który wyglądał na młodszego niż 15 lat, inny, który został postrzelony w twarz i padł na ziemię, udając martwego, a także trzech mieszkańców Florencji, mających przy sobie dokumenty potwierdzające miejsce zamieszkania. Daniele Tiezzi był już w piątce wyznaczonej do likwidacji. Nagle zaczął uciekać. Zaskoczeni Niemcy go nie trafili. Ksiądz Alcide Lazzeri został zabity. Zginął wśród pierwszych pięciu rozstrzelanych.
Pamięć
W Civitelli i jej okolicach zginęło wówczas przynajmniej 230 osób. Był to najbardziej krwawy dzień w dziejach antypartyzanckich walk dywizji „Hermann Göring” we Włoszech. Niedługo potem oddział został przerzucony na północ. Brał udział w tłumieniu powstania warszawskiego.
Mieszkańcy Toskanii nie zapomnieli o bohaterskim kapłanie. Główny plac Civitelli nosi dziś imię ks. Alcide Lazzeriego, a pokój, w którym mieszkał duchowny, stał się izbą pamięci. 75 lat po tragedii rozpoczął się proces beatyfikacyjny ks. Alcide Lazzeriego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.