Już po raz drugi w tym roku Franciszek stanie na ziemi islamu. Pokazuje to, że dialog z muzułmanami jest jednym z priorytetów obecnego pontyfikatu.
Papieska pielgrzymka do Zjednoczonych Emiratów Arabskich wzbudziła wiele emocji. Zarzucono Franciszkowi, że zbyt mocno postawił na dialog z islamem a zbyt mało ujął się za tamtejszymi chrześcijanami. Cieszą się oni bowiem wprawdzie wolnością kultu, ale wolność wyznania i pełnia praw obywatelskich wciąż jest dla nich odległym marzeniem. Wielu nie spodobało się też podpisanie przez papieża i wielkiego imama meczetu Al-Azhar w Kairze (w świecie islamu sunnickiego, dominującego w większości krajów Bliskiego Wschodu właśnie Al-Azhar jest najważniejszym ośrodkiem myśli) wspólnej deklaracji o ludzkim braterstwie. Mało kto zechciał odnotować przełomowe słowa, które przy tej okazji padły z ust imama: „Chrześcijanie są pełnoprawnymi obywatelami, a nie tylko mniejszością, którą należy chronić. Jesteście na równi z nami, macie takie same prawa i obowiązki. Nie może być mowy o mniejszościach bo przygotowuje to teren pod wrogość i dyskryminację”. Oczywiście jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale od czegoś trzeba zacząć. A gdy zaczyna się w dialogu i na drodze spotkania a nie konfrontacji tym większa szansa, że słowa uda się przekuć na konkret życia.
Sytuacja chrześcijan w Maroku, gdzie w sobotę przybędzie papież jest podobna jak w Emiratach. Też mają jedynie wolność kultu, a za głoszenie Ewangelii grozi więzienie, Kościół jest w miażdżącym wymiarze wspólnotą cudzoziemców, a chrześcijanie nie mają pełni praw obywatelskich. Tym niemniej podobnie jak Emiraty, w świecie islamskim Maroko uznawane jest za przykład dialogu międzyreligijnego i pokojowego współistnienia muzułmanów, chrześcijan i żydów. Ten klimat sprzyjający codziennemu, praktycznemu dialogowi życia jest dobrym punktem wyjścia do budowania dialogu w wymiarze uniwersalnym. Franciszek próbuje otworzyć ze światem muzułmańskim nową epokę – pokoju i braterstwa. Uparcie przekonuje swą postawą, że promowanie kultury spotkania nie jest utopią, ale warunkiem koniecznym do życia w pokoju i pozostawienia przyszłym pokoleniom lepszego świata niż ten, w którym żyjemy.
Pewne prorockie gesty trudno nam zrozumieć. Podobnie było z Janem Pawłem II, gdy w 1986 r. zwołał do Asyżu międzyreligijne spotkanie na „Ludzie i religie”. Przypomniał wówczas: „żaden chrześcijanin ani żaden człowiek wierzący w Boga, Stworzyciela świata i Pana historii, nie może pozostawać obojętny wobec problemu, który tak ściśle dotyczy ludzkości dziś i w przyszłości. O ile o rozpoczęciu wojny może zdecydować niewiele osób, to pokój wymaga solidarnego zaangażowania wszystkich”. Spotkanie w Asyżu było tak wielką prorocką nowością, że nawet kard. Joseph Ratzinger nie chciał uczestniczyć w tym „pomieszaniu religii dla pokoju”. Z czasem zmienił zdanie, a jako Benedykt XVI sam przewodniczył spotkaniom o pokój. Trzeba nam przekraczać granice i wchodzić nawet na trudny teren, by budować lepszy świat. Potrzeba dialogu życia i spotkania.
Obie pielgrzymki nawiązują do spotkania św. Franciszka z Asyżu z sułtanem Al-Kamilem 800 lat temu w egipskiej Damietcie - jednego z najbardziej niezwykłych spotkań międzyreligijnych w okresie wypraw krzyżowych. Można powiedzieć, że wytyczył on drogę dzisiejszemu dialogowi życia, bo odkrył tam znaczenie drogi spotkania. Choć wyjechał z pragnieniem nawrócenia sułtana, to po powrocie swym braciom zostawił taką następującą radę: „Bracie, idźcie do muzułmanów i głoście swym życiem. A jeśli taka jest wola Boga głoście Go słowem i udzielajcie chrztu”. Maroko jest kolebką najstarszej misji franciszkańskiej. Są oni tam od 800 lat i po dziś dzień stawiają na dialog życia i dzieł miłosierdzia. Podobną drogą idzie Franciszek.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Życzenia bożonarodzeniowe przewodniczącego polskiego episkopatu.
Jałmużnik Papieski pojechał z pomocą na Ukrainę dziewiąty raz od wybuchu wojny.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.