Co konkretnego można zrobić, żeby uczynić ten świat odrobinę lepszym? – Żyjemy, istniejemy, modlimy się, i to jest jak najbardziej konkret – mówi s. Angelika, karmelitanka bosa z Usole na Syberii.
Współczesny świat jest w stanie zaakceptować Kościół, a nawet odrobinę pochwalić, jeśli ten zajmuje się dobroczynnością. Działalność charytatywna Kościoła jest bowiem postrzegana jako coś oczywistego. Dopóki zajmuje się biednymi, wszystko jest w porządku. Podobnie myślą także niektórzy wierzący. Przede wszystkim trzeba działać, działać i działać, ponieważ jest tyle do zrobienia. A życie duchowe, kontemplacja? Owszem, jeśli znajdzie się czas. Nie jest to jednak aż tak bardzo konieczne.
Skąd bierze się takie myślenie? Z błędnego rozdzielania aktywności wierzącego chrześcijanina na działanie i modlitwę. Tak, jakby modlitwa nie była aktywnością, tylko jakąś luksusową przerwą w oderwaniu od rzeczywistości.
Chodzi o bycie
Karmelitanki bose, które spędzają swoje życie za klauzurą, nie postrzegają go jako trwania pozbawionego konkretu. – Współczesny człowiek nie zadaje już sobie pytania: „Jak być?”. My swoim życiem w Karmelu jesteśmy na nie odpowiedzią. Żyjemy, istniejemy, modlimy się, i to jest jak najbardziej konkret. Bo podstawowym pytaniem człowieka jest: „Jak być?”, a nie: „Co robić?”. Człowiek nie jest szczęśliwy przez to, że działa, ani przez to, co robi, ale przez to, kim jest i jak wygląda jego bycie – wyjaśnia s. Angelika.
A co dokładnie „robią” karmelitanki, „będąc”? – Najważniejsza w życiu jest miłość. Pozwalamy Jezusowi miłować siebie, działać w naszych sercach i odpowiadamy miłością na Jego miłość – mówi s. Agnieszka z klasztoru na Islandii. – Otwieramy się na Jego działanie i to w tajemniczy sposób promieniuje na świat – dodaje s. Joanna z Bornego Sulinowa.
Nie zawsze chodzi tu o wielkie rzeczy, ale zawsze o wielką wierność woli Bożej, choćby w życiu karmelitańskim planem dnia. A ten wcale nie jest łatwy. – Można się do niego przymierzyć, znajdując go na stronie internetowej. To nie jest plan kilkudniowych rekolekcji. To nasza codzienność – mówi s. Miriam z Karagandy w Kazachstanie.
Jak Jezus mówi?
Karmel to jest miejsce, w którym siostry słyszą głos Jezusa. Nie znaczy to, że słyszą głosy. Kontakt z Bogiem za klauzurą jednak najczęściej nie odbywa się przez lewitację czy duchowe ekstazy.
– Na Islandii nie ma w ogóle drzew owocowych. Dlatego owoce są rzadkością, a ja tak bardzo je lubię. Na samym początku żyłyśmy tam w wielkim ubóstwie. Owoce były tylko od święta. W ogóle tamtejsze jedzenie było trudne do zniesienia. Któregoś dnia westchnęłam do Jezusa, ale tylko tak wewnątrz siebie: „Oj, jak bym zjadła winogron!”. I stało się coś zadziwiającego. Ktoś zadzwonił do klasztoru i przyniósł winogrona. Muszę powiedzieć, że było to dla mnie wielkie przeżycie. Do dzisiaj mnie to wzrusza. On troszczy się nawet o takie banalne sprawy – wspomina s. Agnieszka, wyjaśniając, że Pan Jezus mówi nie tylko na modlitwie i przez słowo Boże, ale także przez proste, codzienne sytuacje, spotkane osoby, czy drobne znaki w przyrodzie. Wszystko zależy od wrażliwości na Jego głos. A ta rodzi się w kontakcie z Nim.
Do Koszalina przyjechało ponad 40 karmelitanek bosych z 21 klasztorów prowincji warszawskiej, do której należą także wspólnoty z Islandii, Norwegii, Kazachstanu i Rosji. Od 17 do 22 października w CEF odbywało się bowiem spotkanie przeorysz i delegatek tych klasztorów. Takie spotkania odbywają się co 3 lata. Siostry rozmawiały m.in. o stworzeniu federacji klasztorów, co nakazuje im wydany 2 lata temu dokument papieski „Vultum Dei quaerere”.
Na świecie w ok. 860 klasztorach żyje obecnie ok. 11 tys. karmelitanek bosych. W Polsce funkcjonuje ok. 30 klasztorów w dwóch prowincjach: warszawskiej i krakowskiej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.