Na przemilczenia i sprzeczności w świadectwie abp. Carla Marii Viganò zwrócił uwagę w swej analizie watykanista turyńskiego dziennika „La Stampa” Andrea Tornielli.
Gdy papieżem został Franciszek, McCarrick jest emerytem, ale bardzo aktywnym: podróżuje po świecie, wygłasza konferencje, przewodniczy nabożeństwom. W czerwcu 2013 r. abp Viganò jedzie na audiencję do Franciszka, który pyta go o opinię nt. McCarricka. Wówczas nuncjusz mówi, że kardynał „zepsuł pokolenia kleryków i kapłanów” oraz że w Watykanie jest dokumentacja, która to potwierdza. - Uwaga! To nie Viganò zaczyna mówić z niepokojem o kardynale. To papież prosi go o opinię. Nuncjusz nie mówi, że wręczył [papieżowi] Bergoglio notatkę o wydarzeniach, ani że poprosił go o interwencję. Dziś Viganò pisze o sankcjach Benedykta XVI, o których nikt nie wie, ale - wciąż zakładając, że istnieją - nie wygląda na to, że jako nuncjusz zrobił coś, by były przestrzegane. Jego odpowiedź jest wszystkim, co powiedział o całej sprawie papieżowi - zaznacza włoski watykanista.
Powątpiewa też w twierdzenie abp. Viganò, że McCarrick doradzał Franciszkowi w pierwszych latach pontyfikatu, zwłaszcza przy nominacjach biskupich w USA, gdyż były nuncjusz nie podając na to żadnego dowodu. Hierarcha cytuje jedynie usłyszane od Franciszka na spotkaniu w czerwcu 2013 r. zdanie: „Biskupi w Stanach Zjednoczonych powinni być mniej zideologizowani, powinni być pasterzami”. Kilka miesięcy później McCarrick czyni podobną uwagę w rozmowie z pracownikiem nuncjatury, który informuje o tym swego przełożonego. Według abp. Viganò ma to świadczyć, że były arcybiskup Waszyngtonu stał za postawą papieża wobec Kościoła w USA. Jest to „bardzo słaba dedukcja”, gdyż takie poglądy przyszły papież wyrażał na długo przed swym wyborem w 2013 r. Co więcej, były ambasador Stanów Zjednoczonych przy Stolicy Apostolskiej Miguel Diaz jeszcze w 2009 r., a więc za pontyfikatu Benedykta XVI, słyszał od nuncjusz Sambiego, że biskupi amerykańscy powinni być mniej politykami i wojownikami kulturowymi, a bardziej pasterzami. Była to więc wskazówka jeszcze poprzedniego papieża.
Dopiero w 2018 r. - zauważa Tornielli - po raz pierwszy dotarła do Watykanu informacja o nadużyciu seksualnym wobec osoby małoletniej, jakiego miał się dopuścić młody ks. McCarrick przed 50 laty. Nigdy wcześniej zarzut ten nie był podnoszony. Nikt wcześniej nie mówił o molestowaniu małoletnich przez późniejszego kardynała. Wszczęto więc regularny proces kanoniczny w archidiecezji nowojorskiej, którego akta przekazano Kongregacji Nauki Wiary. Pojawiły się nowe doniesienia z archidiecezji Newark o dwóch ugodach w sprawie odszkodowań, które McCarrick zapłacił w związku z oskarżeniami dawnych kleryków. Wówczas Franciszek podjął bezprecedensową w najnowszej historii Kościoła decyzję, nie tylko nakładając na kardynała obowiązek życia w ukryciu i pokucie, ale także odbierając mu biret kardynalski, wyjaśnia Tornielli.
Jego zdaniem trzeba postawić pytanie, czy sekwencja zdarzeń opisana przez abp. Viganò, „jego rozważania, jego przemilczenia, jego interpretacje są racjonalne i naprawdę prowadzą do obciążenia jakąkolwiek odpowiedzialnością obecnie panującego papieża”, zakładając, że podane przez byłego nuncjusza fakty są prawdziwe.
Według watykanisty przebieg wydarzeń przedstawia się następująco: „Jest święty papież, którego otoczenie (znacznie mniej święte) wypromowało i wyniosło do godności kardynalskiej homoseksualnego biskupa, który nadużywał swej władzy, biorąc do łóżka kleryków, choć nie jest jasne, jakie bezpośrednie informacje na ten temat dotarły do uszu Jana Pawła II (...), któremu nie mogło umknąć niezauważone znaczenie nominacji arcybiskupa Waszyngtonu. Jest inny papież, dziś emeryt, Benedykt XVI, który (podobno) miał nakazać temu kardynałowi życie w odosobnieniu, lecz nie był później w stanie wyegzekwować swoich poleceń, bez wahania widywał się z nim przy różnych okazjach w Watykanie, a jego nuncjusz w USA (Viganò) nie miał żadnych problemów, by się z nim fotografować, z nim koncelebrować, z nim jeść, wygłaszać przemówienia w jego obecności. I jest w końcu papież Franciszek, który temu kardynałowi - mimo, że jest stary i od dawna na emeryturze - stanowczo odebrał purpurę po tym, jak uciszył go, zabraniając publicznych celebracji. A jednak to głowy tego ostatniego chce dziś oburzony były nuncjusz, prawdopodobnie tylko dlatego, że Franciszek «ośmielił się» mianować w USA kilku biskupów mniej konserwatywnych w stosunku do mianowanych wcześniej, kiedy doradcami w sprawie amerykańskich nominacji byli tacy kardynałowie, jak Bernard Law [zrezygnował po ujawnieniu nadużyć seksualnych księży jego archidiecezji bostońskiej i zamieszkał w Rzymie - KAI]. Instrumentalny charakter tej operacji jest oczywisty dla każdego, kto zastanowi się nad następstwem zdarzeń, bez potrzeby podważania tendencyjnych informacji i dyskredytowania postaci Viganò” - konkluduje Tornielli.
Ponadto zwraca on uwagę, że publikacja treści zawartych w „Świadectwie” arcybiskupa jest złamaniem zarówno przysięgi wierności papieżowi, jak i tajemnicy służbowej przez papieskiego dyplomatę. Jego zdaniem jest to kolejny zorganizowany atak na Franciszka, przeprowadzony przez środowiska, które nie zgadzają się z jego nauczaniem zawartym w adhortacji apostolskiej „Amoris laetitiaˮ. Abp Viganò jest jednym z sygnatariuszy „Wyznania niezmiennej prawdy o małżeństwie” [ogłoszonego 2 stycznia 2017 r. - KAI] przeciwko możliwości dopuszczania rozwiedzionych żyjących w nowych związkach do Komunii św. Ma także - zdaniem dziennikarza - silne związki z „najbardziej konserwatywnymi środowiskami zza oceanu i w Watykanie”. Jednak, jak zauważa Tornielli, obrońcom tradycyjnej rodziny nie przeszkadzało ogłoszenie tekstu arcybiskupa w czasie Światowego Spotkania Rodzin.
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.