Ciężka praca, czasem chaos i bezsensowne zadania. A jednocześnie doświadczenie służby Chrystusowi i innym ludziom. Wolontariusze poprzednich Światowych Dni Młodzieży uważają, że warto wybrać się do Panamy.
Czy warto jechać na drugi kontynent po to, żeby rozdawać ludziom wodę do picia i pokazywać, którędy do toalety? Wolontariusze Światowych Dni Młodzieży przyznają, że ich praca potrafiła dać w kość, ale są zadowoleni. – Kontakt z ludźmi może być nawet mocniejszym świadectwem niż same ŚDM-owe spotkania – mówi Piotr Mackiewicz, który pomagał przy organizacji jednego ze spotkań towarzyszących ŚDM w Krakowie. – Podnosiło mnie na duchu to, że kiedy coś się nie układało, ludzie, którzy przyjechali z drugiego końca świata, nie robili wyrzutów, tylko z pokorą przyjmowali sytuację.
Młodzi Polacy, którzy chcieliby przeżyć podobne doświadczenie, pomagając organizatorom Światowych Dni Młodzieży w Panamie, ciągle mogą się zgłaszać.
Taki mamy klimat
– Wolontariusze będą robić to samo co w Krakowie, w zasadzie organizować ŚDM – mówi ks. Emil Parafiniuk, dyrektor Krajowego Biura Organizacyjnego Dni Młodzieży prowadzącego rekrutację wolontariuszy. – Zajmą się logistyką, bezpieczeństwem, niektórzy pomogą przy posłudze liturgicznej, zaopiekują się grupami specjalnymi czy biskupami. Mogą też być kierowcami, bo i taka posługa jest potrzebna – wylicza ks. Parafiniuk. Inne niż w Krakowie będą za to warunki, z którymi przyjdzie się zmierzyć. W styczniu w Panama City będzie upał, ale choć to pora sucha, może popadać. Spotkanie odbywa się jednak w środku 2-milionowego miasta, więc nie powinny stanowić problemu tropikalne insekty. Zwłaszcza że w Panamie prawie nie ma komarów. Wyzwaniem będzie sprawne funkcjonowanie w obcojęzycznym środowisku. Trzeba też pamiętać, że wyjazd nie jest darmowy. Wolontariusz musi pokryć koszty ubezpieczenia i przelotu. Poza tym podczas tak ogromnej imprezy zawsze coś idzie nie tak. – Znoszenie absurdalnych decyzji było najtrudniejsze – przyznaje Paweł Strzemecki, który pracował w Krakowie. – Raz dostaliśmy za zadanie przenosić z miejsca na miejsce butelki wody, które można było od razu przewieźć samochodem.
Osoby pomagające przy organizacji muszą się pogodzić z tym, że i tym razem dojdzie do podobnych sytuacji. Ułatwieniem może być fakt, że spotkanie w Panama City nie musi być tak wielkie jak to w Krakowie (2,5 mln osób) czy Rio de Janeiro (ponad 3 mln). – Większość uczestników głównych obchodów to na ogół miejscowi. A Panama jest 4-milionowym krajem – tłumaczy ks. Parafiniuk. Dni Młodzieży zaplanowano w styczniu, więc Europejczyków i Amerykanów może być mniej niż zazwyczaj. Dyrektor polskiego biura ŚDM zwraca też uwagę, że Dni Młodzieży to nie tylko główne spotkanie, a obchody w diecezjach będą organizowane także w Nikaragui i Kostaryce.
Kolonia od kuchni
Anna Kaaroud nie ma wątpliwości, że praca w wolontariacie to dobry sposób na przeżycie Światowych Dni Młodzieży. W 2005 r., mając już doświadczenie udziału w ŚDM jako pielgrzym, razem z trojgiem przyjaciół zgłosiła się jako wolontariuszka na spotkanie w Kolonii. – Z naszej czwórki przyjęto tylko mnie. Nie wiem dlaczego – wspomina. Być może zadecydowała znajomość języków – Anna studiowała wtedy ukrainistykę, dobrze mówiła też po rosyjsku, a takich osób nie było wiele. Jej zadaniem miała być pomoc niepełnosprawnym pielgrzymom. Pracowała razem z grupą wolontariuszy z Polski. – Niemcy świetnie nas przyjęli. Wszystko było doskonale zorganizowane – opowiada.
Nie zawsze jest tak łatwo. Ksiądz Parafiniuk przypomina, że uczestnik akcji musi się liczyć z wczesnym wstawaniem i pracą, która bywa ciężka. – Przez tydzień spałem po 3–4 godziny – przyznaje Piotr Mackiewicz. Podczas krakowskich ŚDM należał do wolontariatu organizowanego przez wspólnoty neokatechumenalne. Przez tydzień pomagał organizować życie miasteczka namiotowego na lotnisku Pobiednik, gdzie nocowało kilka tys. osób, przeważnie Latynosów. – Trzeba było przyjmować i wymeldowywać ludzi, którzy nie mówili po angielsku – opowiada. Jego zadaniem było też pilnowanie kolejności wart, bo teren spotkania musiał być monitorowany przez całą dobę. Największym problemem okazała się pogoda. Którejś nocy wichura zmiotła namioty.
Zupełnie inaczej wspomina swoją pracę Anna Kaaroud. Po przyjeździe do Kolonii okazało się, że Niemcy zapewnili wszystko oprócz pracy. Uczestnicy ŚDM wymagający pomocy przyjeżdżali ze swoimi opiekunami, więc nie trzeba było się nimi zajmować. Po porannym dyżurze w kuchni grupa Anny miała wolne.
Papież dziękuje
Annie udało się wziąć udział we wszystkich spotkaniach z Ojcem Świętym. Nie jest to reguła. Wolontariusz musi się liczyć z tym, że w wielu wydarzeniach nie będzie mógł uczestniczyć, albo nawet jeśli pojawi się na papieskim nabożeństwie, zamiast skupić się na modlitwie, będzie musiał zajmować się pielgrzymami. Dlatego na zakończenie uroczystości przewidziane jest spotkanie specjalnie dla osób pracujących przy organizacji. Taką celebrację na stadionie w Leverkusen Anna wspomina jako jeden z najlepszych momentów ŚDM. Podobne uroczystości miały miejsce na terenie hal targowych w Madrycie w 2011 r. i na krakowskiej Tauron Arenie. – Dziękuję za wasze świadectwo wiary – mówił wtedy do wolontariuszy Franciszek. – Dając siebie ze względu na miłość Chrystusa, doświadczyliście, jak wspaniałe jest zaangażowanie w szlachetną sprawę.
W jakim miejscu odbędzie się spotkanie dla wolontariuszy z Panamy, tego jeszcze nie wiadomo.
Aaaaa pełnoletniego z hiszpańskim
Jak dotąd na wyjazd do Panamy w charakterze wolontariusza zgłosiło się 150 osób z naszego kraju. Polscy organizatorzy mają nadzieję, że liczba chętnych dobije do 200. – Zgłaszają się głównie studenci i młodzi pracujący – mówi ks. Parafiniuk. Chętni muszą ukończyć 18 lat najpóźniej tydzień przed rozpoczęciem uroczystości (to wtedy w Panamie ruszają szkolenia) i nie mogą mieć więcej niż 40 lat. Potrzebna jest znajomość języków obcych, zwłaszcza angielskiego lub hiszpańskiego. Przydadzą się jednak i ci, którzy znają francuski, portugalski czy włoski. Mile widziane jest doświadczenie z poprzednich edycji wydarzenia. Wśród zgłaszających się są osoby, które już kilka razy pracowały podczas ŚDM. Przydadzą się też zdolności organizacyjne. Polskie biuro przeprowadzi wstępną selekcję kandydatów, a ostateczna decyzja należy do Panamczyków, którzy najlepiej wiedzą, kto jest im potrzebny.
Byli wolontariusze są zgodni, że praca przy organizacji to dobry sposób na przeżycie Dni Młodzieży. – To coś innego niż bycie pielgrzymem – uważa Paweł Strzemecki. – Kiedy musisz zasuwać, żeby inni mieli komfort, to wtedy dajesz, a nie bierzesz. Można wówczas zobaczyć, ile pracy trzeba włożyć w to, żeby ludzie z drugiego końca świata mogli uczestniczyć w spotkaniach.
Podobnego zdania jest Piotr Mackiewicz. – Tak psychologicznie, po ludzku, ma się poczucie zrobienia czegoś pożytecznego – mówi. – Ale było też widać wolę Boga, kiedy się sypało. Codziennie uczestniczyliśmy we Mszy św. i adoracji, które dawały wytchnienie. Wszystko się wali – modlisz się i się układa. Było tak, kiedy raz chciałem udusić gościa z Hondurasu, a on przyszedł mnie przeprosić.
– Praca w wolontariacie to okazja zrobienia czegoś dobrego, a przy okazji sprawdzenia się i przeżycia przygody, bo to jest przygoda. Wolontariat to nie tylko rozdawanie butelek wody i pokazywanie drogi. To służba Chrystusowi – zaznacza z kolei ks. Parafiniuk. I dodaje: – Po doświadczeniach z Krakowa Panamczycy naprawdę czekają na wolontariuszy z Polski.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.