Homilia na Dzień Cierpienia w Intencji Misji
l. „Cierpienie uszlachetnia" - czasem słyszymy te słowa, które nieraz zbyt łatwo wypowiadają ludzie zdrowi i zadowoleni ze swego wygodnego życia. Inaczej jednak brzmią one w ustach człowieka, który udręczony zmaganiem z chorobą, niepełnosprawnością czy trudami starości potrafi dostrzec wartość swojego cierpienia. Co więcej, zgodnie z niełatwą logiką wiary, potrafi przemienić cierpienie w dar ofiarowany Bogu. Jest to wtedy dar duchowy, drogocenny; dar, który uszlachetnia dającego, a Boga nie pozostawia obojętnym na intencje i prośby, które są do niego dołączone.
Niezwykła patronka dzieła misyjnego Kościoła - św. Teresa od Dzieciątka Jezus - powtarzała często, że cierpieniem zdobywa się więcej dusz niż najlepszym kazaniem. Cierpienie rozumiała ona jako swoiste powołanie, jako „męczeństwo serca", które w jej oczach miało nie mniejszą wartość niż przelana krew. Stąd obchodzony dzień cierpienia w intencji misji nabiera wielkiego znaczenia, bo przypomina każdemu wierzącemu, że obok modlitwy i wsparcia materialnego możemy wspierać misje przez ten niewidzialny dar serca, który ma nie mniejszą wartość niż wielkie pieniądze i skarby tego świata.
Nie sposób także nie przypomnieć o ofierze cierpień składanych Bogu przez misjonarzy niosących ludziom różnych narodów światło Ewangelii. Prześladowani w wielu krajach, współcześni męczennicy misji. To w ich służbie realizują się szczególnie wyraziście słowa Apostoła Narodów - św. Pawła: Wam bowiem z łaski dane jest dla Chrystusa: nie tylko w Niego wierzyć, ale i dla Niego cierpieć (Flp l, 29).
Mocno przemawia do nas zwłaszcza świadectwo męczenników, którzy z miłości do Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła narażali się dla zbawienia najbardziej opuszczonych dusz na ziemi i oddali wszystko - swoje życie. Pamiętamy dzisiaj o Polakach; o ojcu Henryku Dejnece, miłośniku dzieci, młodzieży i opiekunie imigrantów, zastrzelonym na terenie swojej misji w Kamerunie. Pamiętamy o siostrze Czesławie Lorek, którą śmiało można nazwać misjonarką Bożej miłości, zwłaszcza wśród dziewcząt, chorych i więźniów. Ją pobito na śmierć w kościele w stolicy Konga - Kinszasie. Przywołujemy też franciszkanów - ojca Zbigniewa Strzałkowskiego i ojca Michała Tomaszka, których zamordowali komunistyczni bojówkarze w Peru, bo nie mogli znieść autorytetu, jaki zyskali sobie ci głosiciele ewangelicznej miłości i pokoju wśród ubogiej ludności Andów. Podziwiamy też ogromny wysiłek misjonarski ks. Jana Czuby, który jako zwyczajny duszpasterz w Afryce naraził się okrutnym rebeliantom. Zabili go na terenie parafii, gdzie pracował. To tylko niektóre przykłady misjonarzy, a przecież za ich męczeństwem kryją się także wielkie cierpienia wiernych, z którymi budowali Chrystusowe Królestwo.