Serce Boga jest poszatkowane jak tatar, starte w proch. On tak pragnie człowieka – powtarza ojciec John Gibson. Nauczyła go tego Matka Teresa.
Niezręczna cisza
Stoły uginały się od jedzenia. Kelnerzy nalewali najlepsze trunki. – A gdzie Matka Teresa? – pytali zaskoczeni goście. – Odmówiła udziału w bankiecie – rzucił ktoś z końca sali. Przed chwilką odebrała Pokojową Nagrodę Nobla. Wątła, niepozorna staruszka podeszła do mikrofonu i powiedziała: „To nie wojny, ale aborcja jest największym zagrożeniem dla pokoju świata”. Na sali zapadła krępująca cisza, a misjonarka śmiało ciągnęła: „Jeżeli matka może zabić własne dziecko, co może powstrzymać nas od zabijania się nawzajem?”. Skończyła i poprosiła obecnych o modlitwę w intencji nienarodzonych dzieci.
– To nie ja działam, ale Bóg. Dlatego mam pewność, że Jego dzieło wyda owoce – opowiadała. Kiedyś owijała cuchnące rany umierających. Podszedł do niej turysta i rzucił: ja nie pracowałbym tu, nawet gdybym dostał 1000 dolarów. A ona uśmiechnęła się: a ja nie pracowałabym nawet za 1000 tys. dolarów! Pracuję dla Pana Jezusa, a On powiedział: cokolwiek uczyniliście jednemu z najmniejszych... To samo powiedziała do więziennych strażników pilnujących ludzi skazanych na krzesło elektryczne: Panowie, pamiętajcie, cokolwiek uczynicie tym ludziom, uczynicie samemu Bogu...
Gdybyście wiedzieli...
Jej życie było przeorane cierpieniem. A jednak im bardziej cierpiała, tym większy uśmiech gościł na jej twarzy. Zagadnięta na ulicy Kalkuty przez turystów o to, jak lepiej żyć, odparła: Uśmiechajcie się do siebie nawzajem, uśmiechajcie się do swoich żon, do swych mężów, uśmiechajcie się do każdego – obojętnie kto to jest. To wam pomoże wzrastać we wzajemnej miłości. Oddała Bogu całe serce. Dosłownie i w przenośni. Zmarła na zawał serca 5 września 1997 roku. Już sześć lat później Jan Paweł II ogłosił ją błogosławioną. Po jej śmierci wyszły na jaw fakty, które pragnęła zachować w najgłębszej tajemnicy. Postrzegana jako zawsze rozpromieniona uśmiechem i pogodą ducha, przez wiele lat doświadczała mistycznego oczyszczenia znanego w duchowości jako ciemna noc. W jednym z listów pisała: „Ludzie zwracają się do mnie słowami: Siostra zawsze taka radosna, uśmiechnięta, tylko pozazdrościć… Myślę sobie wtedy: gdybyście tylko wiedzieli”.
W myśl zasady życia duchowego, iż im większe ciemności panują w duszy osoby oczyszczanej, tym więcej światła otrzymują ci, którzy się z nią stykają, wszyscy, którzy mieli okazję spotkać Matkę Teresę osobiście, świadczyli o niebywałym pokoju i radości, których doświadczali. Ona sama postanowiła przyjąć doświadczenie opuszczenia przez Boga, jeśli tylko taki stan przyczyni się do większej korzyści jej bliźnich oraz ucieszy Boskiego Oblubieńca.
Gdy w 1986 roku Jan Paweł II kończył swą pielgrzymkę do Indii, oblegli go dziennikarze. – Ta podróż musiała być długa i szalenie wyczerpująca – mówili. A on uśmiechnął się: – Nie była to podróż trudna, wręcz przeciwnie, była to bardzo łatwa podróż apostolska, gdyż miałem przy sobie Matkę Teresę. Gdy mówiłem ludziom o chrześcijaństwie i o miłości, wystarczyło wskazać palcem Matkę Teresę i powiedzieć im: chrześcijaństwo to Matka Teresa. Od razu rozumieli wszystko.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.