Fragment książki Oliviera Clémenta "Taizé. Poszukiwanie sensu życia", która ukazała się nakładem Wydawnictwa św. Wojciecha.
Kiedy przyjeżdżam do Taizé, jestem poruszony, wchodząc do ogromnego Kościoła Pojednania i widząc te tysiące spojrzeń, tysiące twarzy. Jak sobie wytłumaczyć, że co roku dziesiątki tysięcy młodych ludzi z pięciu kontynentów przybywa do Taizé, tydzień po tygodniu, w nieprzerwanym pielgrzymowaniu.
W młodości istnieje ogromne pragnienie absolutu. Jest czymś oczywistym, że dziś wielu młodych ludzi odwiedza klasztory. Czy ze względu na Boga? W klasztorze mają przede wszystkim poczucie tajemnicy, pokoju, głębi, tego wszystkiego, czego brakuje społeczeństwu, w jakim żyjemy. Przypominam sobie spotkanie z wielkim reżyserem filmowym, Andriejem Tarkowskim, który powiedział: „Wyzwanie, jakie stoi przed naszą epoką, polega na tym, by człowiek pozostał zagadką, by nie uznał, że wszystko jest proste, wszystko jest wyjaśnione i możliwe do wyjaśnienia”. To bardzo ważne, żeby istnieli ludzie, dzieła i miejsca, które pytają o tajemnicę egzystencji, o tajemnicę Boga. Nie wystarczy jednak stawiać pytania, ponieważ pytać to – jak twierdził Lacan – odkryć, że tym, co określa człowieka, jest brak. Jeśli człowiek jest brakiem, to jest on również pragnieniem. Pragnienie – to równocześnie świadomość braku i poryw. Chodzi więc również o to, by pobudzić przeczucie, że istnieją odpowiedzi. I tu właśnie istotne staje się świadectwo takie, jakie niesie wspólnota z Taizé, świadectwo, które nie wymaga szczególnego wtajemniczenia, bo jest dostępne dla wszystkich. W tym świecie, który nie eksploduje, lecz raczej zapada się z powodu nieobecności sensu, młodzi ludzie znajdują w Taizé odpowiedź, życie z sensem.
Z jednej strony są tu bezinteresownie wysłuchani, co staje się dla nich niezmiernie ważne. Z drugiej – jadą do Taizé, bo chcą, żeby im powiedziano o pewnych sprawach, chcą żyć pewnymi sprawami. Często przyjeżdżają dlatego, że o wspólnocie opowiedzieli im przyjaciele, a w naszej epoce przyjaźń jest jedną z najważniejszych rzeczy w odkrywaniu wiary, część młodych ludzi naprawdę nie wie już zupełnie nic o chrześcijaństwie. Istnieje pewnie coś w rodzaju „legendy” Taizé, trochę rozpowszechnionej we Francji, ale znacznie bardziej obecnej gdzie indziej, a dziś coraz głośniejszej w krajach Europy Wschodniej. Mówi się o nim jako o miejscu zdumiewającym, o miejscu spotkań międzynarodowych, miejscu modlitwy, która wykracza poza zwyczajność; przyjeżdża się więc tutaj, żeby zobaczyć, i na ogół to wciąga: w Taizé nie można zostać obojętnym. Istnieje w tym miejscu siła modlitwy przeżywanej bardzo prosto, rodzaj wprowadzenia dla młodych ludzi, którzy być może nigdy się nie modlili, przynajmniej świadomie – bo każda ludzka istota modli się w ten lub inny sposób.
Głowa dzisiejszego młodego człowieka pracuje na pełnych obrotach, zaprzątnięta albo ideami i systemami, albo po prostu pragnieniami i zachciankami, którymi karmią go media. Przestrzenie serca leżą jednak odłogiem, koniecznie trzeba więc uspokoić umysł, żeby mógł on usłyszeć tę modlitwę. Jeśli mówi się pewne słowa zbyt szybko, zbyt wcześnie, stają się one na ogół „gadaniną”, która włącza się w tysiące innych „gadanin” naszych czasów. Dlatego właśnie cisza przeżywana podczas modlitwy w Taizé, w którą młodzi ludzie włączają się tak chętnie, okazuje się zupełnie fundamentalna. Modlitwa wsącza się w ciszę i to ona pozwala słowom modlitwy, kiedy powrócą, stać się słowami innymi niż zwyczajowa paplanina. Żyjemy w świecie, w którym panuje ogromna inflacja słów, w Taizé natomiast dzieje się coś przeciwnego i to przyciąga młodych ludzi. Głęboki sens tajemnicy odnajduje się tu jako „światło wewnętrzne” i młodzi je przeczuwają. Jeśli rozbłyśnie ono w jakiejś twarzy i ta twarz pozwala odczytać wszystkie twarze w tym świetle, to wielki cud.
Młodzi ludzie żyją w Taizé nie tylko tym doświadczeniem głębokiej ciszy i pokoju, ale równocześnie też czymś przeciwstawnym – spotkaniem i świętem. A spotkanie i święto są tym prawdziwsze, im prawdziwsze są pokój i cisza. W zetknięciu ze wspólnotą młodzi odnajdują bardziej przykład i inspirację, niż jakieś tabu lub zakazy. Wyjaśnia się im sens, mówi się im dlaczego, a to zmienia wszystko.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).