W naszych plotkarskich czasach postać św. Jana Nepomucena przypomina, że nie każdy człowiek ma prawo do całej prawdy o wszystkich.
Marek Szyperski
Miał 43 lata, gdy z rozkazu króla Czech został utopiony w przepływającej przez Pragę Wełtawie. Po sześciuset latach od tamtego wydarzenia wizerunki męczennika Jana z Pomuka, wciąż można spotkać na skraju mazowieckich pól. Strzeże je przed powodzią i suszą.
Mimo niszczącego upływu czasu, zachowało się bardzo wiele nepomuków. Na Mazowszu jest ich ok. 200, wśród nich drewniane, granitowe i ceglane. Według strony http://nepomuk.w.waw.net.pl/mazowsze.htm np. w powiatach mławskim, płońskim i ciechanowskim zachowały się po trzy świątki, ale za to np. w powiecie pułtuskim – aż 13. Jednak czas płynie nieubłaganie i figurki z każdym rokiem niszczeją coraz bardziej.
Na ratunek świątkom
W najgorszym stanie są drewniane nepomuki. Dziewiętnastowieczna figurka z Rumoki w powiecie ciechanowskim niszczona jest przez deszcz, wiatr, śnieg i mróz, które zacierają wizerunek świętego z czeskiej Pragi.
– Szkoda tak pięknego zabytku – alarmuje jeden z internautów na stronie ciechanowskiego koła Towarzystwa Opieki nad Zabytkami. – Oczywiście zainteresujemy się tą figurką – odpowiada prezes koła Grzegorz Kęsik. Jednak pojawiają się problemy. – Ta figurka stoi na gruncie prywatnym i nasze możliwości działania są bardzo ograniczone – przypomina szef ciechanowskiej delegatury Państwowej Służby Ochrony Zabytków Krzysztof Kaliściak. – Ale obiecuję, że sprawdzę, co w tej sprawie da się zrobić.
Krzysztofowi Kaliściakowi sen z powiek spędza także troska o innego, również drewnianego nepomuka z Bolewa w powiecie mławskim. Ta figurka też stoi na prywatnej działce i niestety niszczeje.
Zadowoleni mogą za to być rolnicy z Borzuchowa-Daćbogów w powiecie ciechanowskim. Postawiony tam w XIX w. niedaleko rzeki Łydyni wizerunek czeskiego świętego został niedawno odnowiony przez Urząd Gminy w Grudusku, który dostał na ten cel dofinansowanie z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. – Ten nepomuk miał szczęście – kwituje Krzysztof Kaliściak. – Stoi w pasie drogowym i bez problemu można było wydać publiczne pieniądze na jego renowację.
Historia jak z dreszczowca
Kim był ten święty, którego wizerunków jeszcze tak wiele zachowało się na Mazowszu?
Urodził się około 1348 r. w Pomuku (stąd Nepomucen) koło czeskiej stolicy. Pierwsza potwierdzona wiadomość o przyszłym świętym – wtedy kleryku – notariuszu w praskiej kurii biskupiej – pochodzi z 1370 r. Dziesięć lat później otrzymał święcenia i probostwo jednej z praskich parafii. Studiował w Pradze i włoskiej Padwie. W 1390 r. awansował wysoko, jak byśmy to dziś powiedzieli. Arcybiskup Jan Jenzenstein mianował go swym wikariuszem generalnym. I tu zaczyna się historia, która mogłaby posłużyć za scenariusz trzymającego w napięciu dreszczowca z polityką, władzą, wiarą, miłością i zbrodnią w tle. A wszystko za sprawą panującego w tym czasie w Czechach Wacława IV Luksemburskiego.
Historycy, zwłaszcza związani z Kościołem, nie mają o tym monarsze zbyt dobrej opinii. Prowadził rozpustny i hulaszczy tryb życia, bez żadnych skrupułów grabił kościelne dobra. W pewnym momencie wpadł na pomysł osłabienia wpływów abp. Jenzensteina, którego nie cierpiał z powodu – jak pisze na swej stronie internetowej (www.pawlowski.dk) ks. Radosław Pawłowski – „gorliwości pasterskiej”. Postanowił zmniejszyć praskie arcybiskupstwo – tworząc na jego terytorium nową diecezję. „Skorzystał więc z tego, że umierał opat benedyktyński w Kladruby i tam chciał osadzić upatrzonego przez siebie kandydata na biskupa, a klasztor zamienić na jego pałac i kurię – notuje ks. Pawłowski. – Na szczęście zakonnicy dowiedzieli się o tym wystarczająco wcześnie i w miejsce zmarłego opata zdążyli wybrać nowego”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).