Lotnisko Ben Guriona w Tel Awiwie wyludnione jak nigdy dotąd. Nie słychać wprawdzie ani jednego wystrzału z Gazy, ale wojnę jednak się czuje.
Trudna sytuacja chrześcijan na Bliskim Wschodzie dla nikogo nie jest tajemnicą. Każdego roku opuszczają Ziemię Świętą kolejne rodziny. W Polsce staramy się im pomagać, jak umiemy. Czasem to będzie przekaz, innym razem zakup stajenki z drzewa oliwnego przez Internet. Najlepszą formą pomocy byłoby jednak ożywienie ruchu pielgrzymkowego. Pamiątki z Izraela można wprawdzie przewieźć w dowolne miejsce na świecie i sprzedać, ale jeśli ktoś prowadzi hotel, sklep czy restaurację, to albo będzie miał regularnych klientów, albo zbankrutuje.
– My też czekamy na turystów – mówi w Cezarei Nadmorskiej żydowski kupiec. Urodził się już w Izraelu, ale od lat nie pamięta takiej pustki. – Na szczęście ostatnio nieco się poprawiło, ale i tak sytuacja nie przypomina nawet ruchu sprzed lat – mówi, dwojąc się i trojąc, by sprzedać najmniejszą choćby pamiątkę. – Ostatnio widać poprawę – mówi s. Fabiola z Domu Polskiego w Jerozolimie. – Przyjeżdża coraz więcej grup z księżmi, są także pielgrzymi indywidualni.
Chmury nad Izraelem
Zjazd ze Wzgórz Golan robi wrażenie. To tutaj stacjonują m.in. polscy żołnierze z kontyngentu ONZ. Kręte drogi wiją się wzdłuż serpentyn, a co jakiś czas operatorzy telefonów komórkowych przypominają, że jesteśmy w miejscu, gdzie stykają się ze sobą trzy państwa. Przypominają o tym także zasieki i bunkry. Tu nikt nie ukrywa, że sytuację miejscowej ludności pogarsza konflikt między Palestyną a Izraelem.
Ludzie oglądają w Polsce wojenne obrazki i rezygnują z wyjazdu albo nawet nie myślą o pielgrzymce. – Na pewno niektórzy w kraju na widok pielgrzymów pukają się w głowę – mówi przewodniczka. – Trzeba jednak powiedzieć sobie jasno, że w Ziemi Świętej nikomu nic nie zagraża. Wszystkie grupy są naprawdę bezpieczne. Organizujemy wszystko tak, by nie zagrażało nikomu najmniejsze nawet niebezpieczeństwo.
„Bezpieczeństwo” rzeczywiście w Izraelu odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Każde większe skupisko ludzi oznacza niekończące się kontrole. Żołnierze porozstawiani są prawie na każdej ulicy, a wykrywacze metalu są niemal wszechobecne. – Tu nie wolno fotografować – mówi po rosyjsku arabski ochroniarz. Jest uzbrojony w pistolet, mimo że nie postawiono go przed żadnym ważnym obiektem, ale przed zwykłym sklepem.
Takich miejsc jest znacznie więcej. Jeśli chcesz wejść do ogrodów w Hajfie, musisz poddać się kontroli. Jeśli masz większy pakunek przed Bramą Damasceńską, na pewno podejdą do ciebie żołnierze, by sprawdzić, czy wszystko w porządku. – Turyści mogą się u nas czuć bezpiecznie – mówi jeden z nich. Ale cóż powiedzieć o mieszkańcach Bliskiego Wschodu? Dla nich takie kontrole to nie dodatkowa atrakcja na wycieczce, ale proza życia.
Redakcja i autor dziękują sponsorowi wyjazdu do Ziemi Świętej – Konsorcjum Polskich Biur Podróży TRADE & TRAVEL z Łodzi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na czym polega model francuskiej laïcité i jakie są jego paradoksy?
Jej ponowne otwarcie i rekonsekracja nastąpi w najbliższy weekend.
Następne spotkanie Rady Kardynałów zaplanowano na kwiecień 2025 roku.
„Jedynym grzechem przekazywanym z pokolenia na pokolenie jest grzech pierworodny”.