Leśniczówka i antyklerykalizm

Komentarzy: 8

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

publikacja 08.07.2017 06:00

Czy ksiądz można godzić ze sobą dwie różne profesje? Prostej odpowiedzi nie ma.

Byłem u starego znajomego. Księdza i przyjaciela. Proboszcz, plebania i... leśniczówka. Leśniczy? Nie, raczej z leśniczymi. Myśliwy? Czasami. Wita nas stary jeleń i malutka sarenka – zwierzakom udało się przeżyć, bo trafiły w dobre ręce. A wszystko w komitywie z psami. Kiedyś to miał także radio. Trochę z zawiści jednych, trochę z nacisków rozgłośni sieciowych lokalna stacja padła, a szkoda.

Wracałem do domu... Przypominały mi się postaci księży, co to nie tylko proboszczami są (czy byli). Pierwszy to mój proboszcz z Bytomia – Wacław Schenk. Proboszcz i profesor uniwersytetu. Historyk. Wielce zasłużony dla kultury polskiej (choć z niemieckim nazwiskiem). Albo ks. Jan Pedewitz, zaprzyjaźniliśmy się – choć on odszedł z tego świata w roku 1705. Tłumaczyłem jego „Historię”. Ale nie przełożyłem całości. Chętni do wydania tego ciekawego dzieła ginęli bez wieści. Kogo to dziś bawi! A dla siebie tłumaczyć nie muszę, po prostu czytam i wiem więcej. Ks. Pedewitz wiele sam napisał, ale też przepisał cały szereg dokumentów z dawniejszych czasów, których treść dzięki niemu przetrwała.

Z innej beczki – ks. Walenty Gadowski. Tatry i kuracja maślankowa uratowały mu życie. On się odwdzięczył popularyzując walory gór, klimatu, kultury tatrzańskiej. I urządził najsłynniejszy tatrzański szlak zwany Orlą Percią. Ale to tylko część jego dokonań dla ciała i ducha. Był wykładowcą pedagogiki i katechetyki, autorem wielu podręczników. Odszedł na niebieskie szlaki w roku 1956 w wieku lat 95.

Są wśród nas poeci i dziennikarze, są muzycy i inżynierowie, są motocykliści ciężkiego kalibru i malarze, czynni sportowcy i profesjonalni fotograficy, są gołębiarze i hodowcy rybek, są znawcy folkloru i zbieracze kulinarnych przepisów, są pszczelarze i zielarze... Nie o wszystkich wiemy. Ale nawet to, co wiemy, budzi w nas jakąś wątpliwość. Mianowicie: czy można godzić ze sobą dwie różne profesje? Prostej odpowiedzi nie ma.

Niektóre profesje trzeba by z góry wykluczyć. Czasem z przyczyn naturalno-organizacyjnych. Czasem z powodów etycznych – jako że niektóre profesje stawiają w konieczności trudnych i nie zawsze jednoznacznych wyborów moralnych. Czasem z powodów dysproporcji aksjologicznej – nie wyobrażam sobie księdza, który byłby cyrkowym klownem. Trudno by się było za naszych dni zgodzić na czynne zaangażowanie księdza w politykę partyjno-państwową. A przecież do II wojny światowej bywało tak i w Polsce, i w Niemczech. Dopiero opanowanie polityki przez totalitaryzmy przekreśliło alians duchowno-partyjny. Pozytywną postacią był na Śląsku ks. Carl Ulitzka, proboszcz w Raciborzu i zarazem szef jednej z frakcji parlamentarnych w Berlińskim Reichstagu (swoją drogą podziwiam możliwości komunikacyjne sprzed lat dziewięćdziesięciu).

Ale oprócz wątpliwości jestem przekonany, że ta druga, poza duchowną, profesja może się przyczyniać – i zwykle tak jest – do większego otwarcia księdza na ludzi, na ich sprawy, na radości i na kłopoty. Pomaga poszerzyć pole ewangelizacji o przysłowiowych „kolegów z boiska”. Bardzo zresztą różnych, często nie mających kontaktów i doświadczeń religijnych. A i ci, którzy takowe mają, otwierają się na inny sposób niż oficjalnie w kościele.

Swoją drogą chętnie posłałbym niejednego czcigodnego na jakąś leśniczówkę czy do trasowania górskiego szlaku. Może by wtedy było mniej antyklerykalizmu?

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Reklama

Reklama