Publicystyki mamy na co dzień nadmiar. Szkoda czasu na to, by spotykać się z nią także w Kościele.
Arcybiskup Lyonu, prymas Galii, kard. Philippe Barbarin w rozmowie z KAI komentuje przebieg prezydenckich wyborów we Francji i stwierdza mało delikatnie, że obecnie mamy do czynienia z demokracją, która zwariowała.
Niestety, na tym polega problem demokracji, że nie zawsze rację ma ten, kto ma ją obiektywnie. Racja jest po stronie tego, kto zdobędzie więcej głosów. Ale to jeszcze nie koniec szaleństwa demokracji. Kardynał wskazuje jeszcze jedno zagrożenie, mianowicie takie, że w dzisiejszych czasach coraz częściej wybory wygrywają nie ci, którzy mają najwyższe kompetencje, lecz ci, którzy najlepiej opanowali sztukę wygrywania kampanii wyborczych.
Jest i wreszcie taki problem, że niestety wybory, przed jakimi staje społeczeństwo, przypominają co rusz alternatywę: czy lepiej zderzyć się z pociągiem, czy z autobusem. Tak czy inaczej katastrofa wydaje się nieunikniona.
W rozmowie z kardynałem pada wreszcie pytanie, jaka jest zatem rola Kościoła w demokracji. Odpowiedź hierarchy jest warta zaakcentowania, nie dlatego że miałaby być jakoś szczególnie odkrywcza, ale dlatego że jest stwierdzeniem tyleż samo często powtarzanym, co ignorowanym.
Kardynał zwraca uwagę, że Kościół ma za zadanie głosić słowo, które powinno stanowić fundament i pomagać we właściwym rozeznaniu. Zatem nie w tym rzecz, żeby pokazać palcem tego, na kogo należy głosować, ale żeby sformułować kryteria, którymi trzeba się kierować. Czy tak się dzieje? Pewnie każdy ma na to swoją własną odpowiedź, w zależności od kontekstu, w jakim się obraca.
Zastanawia mnie jednak jeszcze i to, czy aby do Kościoła, nawet gdyby założyć, że zawsze działa on tak, jak postuluje to kardynał Barbarin, nie przekrada się coraz częściej język i styl przejmowany mimowolnie z debaty publicznej. Już same takie wpływy mogą powodować, że Kościół obarcza się odpowiedzialnością za ustawianie się po tej czy innej stronie sceny politycznej.
Czasem wręcz zdarza się, że w Kościele można usłyszeć kalki z wystąpień polityków czy publicystów. Nie służy to "sprawie". Publicystyki mamy na co dzień nadmiar. Gadające głowy i mniej lub bardziej pogłębione analizy wylewają się strumieniami z radia, telewizji, prasy, internetu. W Kościele dobrze by było usłyszeć coś innego, co nie tylko będzie analizą zastanej rzeczywistości, ale krokiem wyprzedzającym. Propozycją, do której politycy coraz częściej zwyczajnie nie dorastają. Propozycją, która wykracza poza populizm i chęć zdobycia jak największego poklasku.
Kościół ma tak wiele do powiedzenia o tym, jak przeżywać życie by szczęśliwie dobrnąć do nieba, ale też by w miarę ludzkich słabości budować tu na ziemi harmonijne społeczeństwo. Trzeba tylko zatroszczyć się, by do nauczania nie przekradało się polityczne efekciarstwo i publicystyczna sofistyka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).