Wśród przeciwników aborcji nie brak jest osób o poglądach niezwiązanych zupełnie z wiarą chrześcijańską. Także feministek.
Amerykański portal Lifenews przytacza ciekawe przykłady osób, które angażują się w walkę w obronie nienarodzonych dzieci w Stanach, a które nie mają nic wspólnego z wiarą chrześcijańską. Okazuje się przy okazji, że najwięcej przeciwników aborcji jest wśród ludzi młodych.
Aimee Murphy, 27-letnia założycielka Pittsbburgh'skiego magazynu "Życie ma Znaczenie" została zgwałcona przez swojego byłego chłopaka. Kiedy podejrzewała u siebie ciążę, chłopak nalegał na aborcję. Ciąży nie było, jednak to właśnie wtedy, jak twierdzi, w jej głowie coś "kliknęło".
"Nie mogłam użyć przemocy, aby dostać to, czego chciałam w życiu" - wyznała. "Zrozumiałam, że gdybym miała dokonać aborcji, byłoby to stosowanie przemocy wobec dziecka." Aimee w żaden sposób nie określa siebie jako osoba religijna.
Z kolei Kelsey Hazzard, założycielka "Świeckie Pro Life" zauważyła, że pozareligijny argument sprzeciwiający się aborcji może dotrzeć do wielu, dla których do tej pory waga znaczenia każdego życia nie była tak istotna.
Antyaborcyjne są, o dziwo, także niektóre środowiska feministyczne. Destiny Herndon-De La Rosa, założycielka "Nowej Fali Feminizmu" uważa ochronę dzieci nienarodzonych za domenę feministek. "Nie rozumiem, dlaczego tyle feministek traktuje ciążę jak chorobę, tak jakby aborcja miałaby być jedyną drogą do spełnienia ich marzeń" - powiedziała. "Kultura śmierci nakazuje kobiecie znosić samej wszystkie konsekwencje ciąży. A to strasznie niesprawiedliwe" - podkreśliła.
"Musimy znów 'uczłowieczyć' dziecko, przecież to osobna istota ludzka z własnym odrębnym ciałem" - dodała. Powiedziała przy tym, że jej argument jest "całkowicie feministyczny", choć da się w nim wyczuć nutę chrześcijańską.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).