W cieniu swoich obrazów

Nazywany jest malarzem Bożego Miłosierdzia, choć znany na całym świecie wizerunek Jezusa jego pędzla nie powstał pod okiem S. Faustyny.

Reklama

Adolf Hyła malarstwa uczył się pod okiem samego Jacka Malczewskiego. W 1930 r. w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych zdał egzamin na nauczyciela rysunków, a później w Instytucie Robót Ręcznych w Warszawie na nauczyciela zajęć praktycznych. Uczył rysunku w gimnazjach w Będzinie i Krakowie. Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej przeniósł się do Łagiewnik, gdzie z żoną Marią zamieszkali przy ul. Orkana (późniejszej Uroczej 36). Urodzony w 1897 r. w Białej k. Bielska, zmarł w Krakowie, w Boże Narodzenie, 25 grudnia 1965 roku. – Nie znalazłem nigdzie informacji kronikarskich czy historycznych, by Adolf Hyła odwiedzał klasztor w Łagiewnikach przed wojną. Nigdy też nie spotkał się z s. Faustyną – mówi ks. Szweda.

Grzesznika może postawić na nogi

Adolf Hyła malował portrety i pejzaże, kopiował też obrazy religijne Rafaela, Leonarda da Vinci czy Carla Dolciego. Od kiedy jednak zaczął malować wizerunki Jezusa Miłosiernego, ten temat dominował w jego pracach. – Kiedy w 1958 r. nabożeństwo do Bożego Miłosierdzia zostało w Kościele zakazane, Hyła malował mimo wprowadzonego dekretu Świętego Oficjum. Nie przestał ani na chwilę, bo ciągle ktoś przyjeżdżał do niego i zamawiał kolejne obrazy. A malarz nie sprzeciwiał się i tak powstawały kolejne i kolejne – mówi ks. Szweda. Czasem stosował pewne zabiegi, jak na obrazie z kościoła Wszystkich Świętych, gdzie domalował delikatne promienie odchodzące od Serca, wskazujące na ten kult Jezusa. A napis „Jezu, ufam Tobie”, doklejony został do niego później.

Hyła był głęboko wierzącym człowiekiem. – Nie krył się ze swoją wiarą. Od samego początku wpływ na nią miał dom rodzinny, rodzice dbający o zaszczepienie w dzieciach chrześcijańskiego ducha. Później sam pogłębiał wiarę, uczestnicząc w jezuickiej formacji w gimnazjum w Chyrowie i w kolegium w Nowym Sączu – opowiada ks. Piotr Szweda.

Podkreśla, że ważną rolę w kształtowaniu jego duchowości odegrała też osoba s. Faustyny i miłosierdzie Boże, co wyznaczyło kierunek jego poszukiwań artystycznych i malarskich. – Był bardzo rozmodlonym człowiekiem. Przed rozpoczęciem każdego nowego dzieła modlił się do Pana Jezusa lub do Matki Najświętszej, w zależności od tego, jaki obraz miał powstać. Wypraszał łaski dla tych, którzy będą się modlić przed tymi wizerunkami. I prosił o natchnienie dla siebie, żeby dobrze je wykonać. Przed rozpoczęciem pracy nad nowym obrazem zawsze spowiadał się i uczestniczył we Mszy – mówi autor monografii o malarzu. Przygotowując ją, dużo czasu spędził, przypatrując się przedstawieniom Jezusa Miłosiernego w pracowni tego artysty.

Co szczególnie w nich porusza? – Oczy Jezusa wpatrzone z miłością w każdego człowieka – odpowiada ks. Piotr Szweda. I dodaje: – A ponadto ta niezwykła prostota, z jaką Adolf Hyła przedstawiał Chrystusa na obrazach. Jego spojrzenie utkwione w człowieku, nieosądzające, ale pełne miłosierdzia, które każdego, nawet największego grzesznika, jest w stanie podnieść z upadku i postawić na nogi.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama