– To są dwie zwykłe, skrzyżowane deski. Takich skrzyżowanych desek, symboli śmierci Jezusa, mamy wiele: tutaj w cerkwi, w domu, nawet zawieszonych na łańcuszkach. Więc dlaczego tutaj się pojawiliśmy? – pytał bp Włodzimierz Juszczak podczas powitania symboli ŚDM.
Krzyż ofiarowany młodym przez św. Jana Pawła II w 1984 r. oraz ikonę Matki Bożej Salus Populi Romani, która dołączyła do niego w 2003 r., witano w greckokatolickiej cerkwi pw. Zaśnięcia NMP ponad dwa tygodnie temu.
Jedyna nasza nadziejo!
Biskup Włodzimierz Juszczak mówił o niezwykłej prostocie krzyża, bo ten, który właśnie witano, nie był misternie rzeźbiony czy pozłacany. – I to jest ten prawdziwy krzyż. Dlatego tutaj jesteśmy – wyjaśniał biskup. – Został on stworzony na potrzebę świętowania 1950. rocznicy śmierci Jezusa z polecenia św. Jana Pawła II. Później ten sam święty papież zapragnął, by nie został on przekazany do wielkich sal Muzeum Watykańskiego, lecz by żył i dawał życie innym. I od 1984 roku wędruje on z młodymi i za młodymi po całym świecie. To jest symbol naszego zbawienia. Znak, który wędrował już do milionów osób i w Australii, i w Azji, i w Ameryce Północnej, w Europie. I teraz zawędrował do Polski – mówił hierarcha.
– Dziękuję za przypomnienie słów, jakie powiedział przeszło 30 lat temu św. Jan Paweł II, kiedy na zakończenie Roku Miłosierdzia powierzył młodym te symbole. Ikona Maryi staje się dla nas w tym świętym Roku Miłosierdzia szczególną Bramą Miłosierdzia. Kontemplując krzyż naszego Pana i Zbawiciela, krocząc ku Maryi, chcemy uczyć się być wiernymi świadkami Zmartwychwstałego Pana. Dlatego klękamy przed tymi znakami wiary i zbawienia, i wołamy: „Witaj, krzyżu, jedyna nasza nadziejo!” – mówił bp Marek Mendyk.
Ikona pod ziemią
Podczas peregrynacji symbole odwiedzały nie tylko kościoły parafialne, ale pojawiały też się w szkołach i zakładach pracy. Młodzi mogli wszędzie do nich podejść i ich dotknąć, zmówić przy nich modlitwę. Wielu z nich wrzucało do specjalnej urny spisane na karteczkach intencje, w których modlił się później biskup podczas Eucharystii pożegnania symboli w legnickiej katedrze. – To niesamowite przeżycie, że mogę zobaczyć z bliska ikonę i krzyż, które nam, młodym, podarował św. Jan Paweł II. To wspaniałe, ilu tu przyszło ludzi. I każdy z nich może przeżywać spotkanie z krzyżem i Jezusem na swój sposób. Bóg ma swoje sposoby docierania do naszych serc. Patrzyłam na wiele osób, po których bym się nie spodziewała, że podejdą, dotkną krzyża, uklękną. To mobilizuje do dalszego zaangażowania w przygotowania do Światowych Dni Młodzieży – mówi Agata Kaleta, licealistka i wolontariuszka legnickiego campusu ŚDM.
Najbardziej nietypowym miejscem modlitwy była kopalnia miedzi w Lubinie. Dokładnie o północy z 15 na 16 marca ruszyła w dół szybu klatka z wolontariuszami campusu Lubin, księżmi i dziennikarzami. – Bardzo chcieliśmy przyjechać tutaj, by pomodlić się z wami, ciężko pracującymi ludźmi, którzy są narażeni na niebezpieczeństwo. Chcieliśmy pomodlić się też szczególnie za tych, którzy przez tyle lat wydobycia miedzi w Lubinie zginęli tutaj, na dole – mówił ks. Jacek Saładucha, koordynator przygotowań do ŚDM w campusie Lubin. Krzyż ze względu na gabaryty pozostał na powierzchni, ale w bardzo symbolicznym miejscu, bo przy kaplicy pw. św. Barbary, która mieści się tuż przy szybie transportowym zwożącym górników na dół. Dwóch górników w strojach galowych objęło przy nim wartę. Tymczasem ikona została zabrana na dół, na głębokość 780 m pod powierzchnią ziemi. Każdy górnik mógł podejść i przez chwilę samemu pomodlić się przy wizerunku Matki Bożej. Wielu z nich z szacunkiem przyklękało, uchylało kasków ochronne i dotykało obrazu.
– Jestem bardzo zaszczycony i szczęśliwy. Podoba mi się ten pomysł. Pracuję tutaj już 25 lat i czuję dumę, że ikona nas odwiedziła. To bardzo wzruszający moment – mówił Zbigniew Płachta, sztygar zmianowy na oddziale przewozów. Pożegnanie ikony i krzyża odbyło się w sobotę 19 marca, po czym symbole ŚDM odjechały do diecezji świdnickiej. Więcej na: legnica.gosc.pl.
Każde miejsce dobre dla krzyża
O owocach peregrynacji mówi ks. Przemysław Superson, diecezjalny koordynator ŚDM. Jędrzej Rams: Czym były odwiedziny symboli ŚDM w naszej diecezji? Ks. Przemysław Superson: To było przede wszystkim przygotowanie duchowe. Odwiedziliśmy bardzo wiele środowisk. Z założenia podczas swojej wędrówki krzyż i ikona mają dotrzeć do różnych miejsc, takich, w których na co dzień nie są obecne. Krzyż jest symbolem Chrystusa poszukującego człowieka. Różne wydarzenia w diecezji legnickiej, szkołach czy miejscach pracy, były okazją ku temu, by młodzi otworzyli się na Pana Boga. To była też okazja do tego, by zareklamować Światowe Dni Młodzieży. Przekazy medialne swoją drogą, ale taki bezpośredni komunikat dopiero młodych porusza. Tak samo jak świadectwo kolegów klękających przed krzyżem.
Czy to się udało? Myślę, że miarą sukcesu tej peregrynacji będzie to, jak życie tych, którzy klękali przed symbolami, przybliży się do Jezusa. A to jest możliwe. Byłem świadkiem w jednej ze szkół legnickich, której uczniów raczej nie posądza się o wielką pobożność, że aula, gdzie stały symbole, co rusz zapełniała się kolejnymi uczniami. Podchodzili do krzyża, klękali i oni, już praktycznie dorośli mężczyźni, płakali przy tym krzyżu. To był dla mnie taki znak obecności i działania Pana Boga. Jest coś niezwykłego w tych symbolach, coś, co porusza serca. To było też potwierdzenie, że warto wprowadzać Boga, krzyż, nawet tam, gdzie początkowo myśleliśmy, że to nie jest dobre miejsce. A przecież dla krzyża każde miejsce jest dobre.
Może za 15 lat będzie Ksiądz oglądał relacje ze ŚDM z innej części świata i wówczas przypomni sobie ze wzruszenie, że przez wiele dni był tak blisko tych symboli? Tak, już teraz, gdy o tym myślę, ciarki przechodzą mi po plecach. Ten krzyż widziałem na ŚDM w Madrycie, w Rio de Janeiro. Potem powędruje on dalej w świat. I mogę dzięki tej świadomości łączyć się duchowo z wszystkimi, którzy w milionach już modlili się wokół niego i będą jeszcze to czynić.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).