Szkoda, że nie robią USG duszy

O powrotach do Boga, sufitowaniu, szatanie nakrywającym kołderką i męskich rozmowach z Jezusem z Piotrem Wasiakiem rozmawia Agnieszka Napiórkowska.

W którym momencie przypomniałeś sobie o Bogu? Podczas sufitowania czy dopiero po operacji?

Kiedy mnie wieźli do sali i zobaczyłem lampy na suficie, po raz pierwszy przypomniałem sobie, że ktoś taki jak Bóg istnieje. W myślach zacząłem z Nim rozmawiać, mówiąc, że nie mogę teraz umrzeć, że mam małe dzieci, żonę, niedokończone rzeczy i niezły bajzel w życiu. To był moment zatrzymania się. Kiedyś, przed laty, byłem ministrantem, lektorem, byłem związany z Kościołem. Ale odszedłem, uznając, że bez Boga będzie mi lepiej, łatwiej. Przed operacją sobie o Nim przypomniałem.

Kiedy się obudziłem, pamiętałem sen, wizję. Nie wiem, jak to nazwać. Widziałem siebie leżącego w sali operacyjnej, obok była kołderka z małych szatanów, które były z sobą powiązane. Stojący obok mnie szatan tę kołderkę na mnie naciągał. Widziałem też anioła z włócznią, który, kłując diabła, krzyczał „Zostaw go, on nie jest twój!”. Gdy się obudziłem i pozbierałem, zaczęły do mnie wracać te wizje. Przypominało mi się, że ktoś mnie bronił. Leżąc, włączyłem myślenie. Zacząłem się zastanawiać, kim jestem i jaki jestem. Poczułem, że coś ważnego po drodze zgubiłem.

Kiedy mogłem już chodzić, niby całkiem przypadkiem trafiłem na kaplicę. Wszedłem. Patrzę, a tu full wypas – czynne całą dobę. Nikogo nie ma. Usiadłem, ale jak się z kimś nie rozmawia i się Go nie zna, to za bardzo nie ma o czym gadać. Milczałem, bo nie miałem co powiedzieć, On milczał, bo szanował moje milczenie. Posiedziałem z godzinę i wróciłem na oddział. W sali dotarło do mnie, że tam, w kaplicy, było mi dobrze, że wcale mnie ta święcona ziemia w stopy nie paliła, że nie płonęło na mnie ubranie. Coś zaczęło się zmieniać.

Kiedy przewieziono mnie do Skierniewic, położono mnie w sali obok kaplicy. Zacząłem wokół niej krążyć. Wieczorami choć na chwilę tam zaglądałem. Z dnia na dzień spędzałem w niej coraz więcej czasu. Podczas rozmów przestałem być roszczeniowy. Dziękowałem. Uświadomiłem sobie, że roszczenia przed laty wywiodły mnie w pole.

Potem zaczęło do Ciebie docierać, że Pan Bóg Cię ocalił, że wiele mu zawdzięczasz?

Jakbyś zgadła. Pierwsza, która mi to powiedziała, była pani doktor z kardiologii. Widząc mnie w coraz lepszej formie, przyznała, że bardzo się o mnie bała – że operacja może się nie udać, że mogę umrzeć. Zapytałem ją, kiedy będę mógł wrócić do pracy. Odpowiedziała, że na stanowisko, które zajmowałem, nigdy. Zacząłem się martwić. Dziś nie wiem jeszcze, jak będzie – czy w Instytucie Ogrodnictwa, w którym pracuję, znajdzie się dla mnie inna praca, ale widząc, co robi z moim życiem Jezus, jestem spokojny. Teraz dostaję 80 proc. pensji, doszły wydatki związane z wykupem leków, a mimo to pieniędzy nam starcza. Stopa życiowa się nie obniżyła. Wierzę, że On mi powie, co mam robić. Teraz wiem, że mam się leczyć. Wierzę, że gdy wyzdrowieję, On zdrowemu chłopu nie pozwoli leżeć.

Wiem, że podczas choroby wiele osób Cię odwiedzało, modliło się za Ciebie. Poczułeś, że dobro powraca?

To był szok. Przed operacją i zaraz po niej znajomi dzwonili do żony. Potem zaczęły się wędrówki ludów. Leżący ze mną pan Tadeusz któregoś dnia zapytał, kim jestem, że takie tłumy do mnie walą. Policzył – jednego dnia odwiedziły mnie 32 osoby. Dzięki nim dobrze spałem, bo o drzemce w ciągu dnia nie było mowy. Nie budziłem się, nawet gdy w nocy podawano mi antybiotyk. W szpitalu spędziłem prawie 5 tygodni. Podczas choroby znajomi oddawali na moje konto krew. I robili to nawet już po mojej operacji, w dowód wdzięczności za uratowanie mojego życia. Takie coś robi wrażenie.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11