Na dotyczącym rodziny synodzie ścierają się różne poglądy. Pojawiło się nawet przypomnienie ostrzeżenia Pawła VI przed wdzierającym się do świątyni swądem szatana
W kolejnym dniu prac Synodu Biskupów o rodzinie na sesji plenarnej kontynuowano dyskusję nad trzecią częścią Instrumentum laboris, które podejmuje najważniejsze kwestie duszpasterskie związane z małżeństwem i rodziną. W rozmowie z Radiem Watykańskim ordynariusz rzeszowski bp Jan Wątroba zwrócił uwagę, że sformułowaniem najczęściej używanym w dzisiejszej debacie synodalnej było „towarzyszenie”.
„Słowem najczęściej powtarzanym przez prawie wszystkich występujących ojców synodalnych jest «towarzyszenie»: towarzyszenie osobom przygotowującym się do małżeństwa, jak i potem duszpasterskie towarzyszenie także tym, których małżeństwo okazało się zbyt słabe, aby przetrwać, a więc wszystkim poranionym. To jest zrozumiałe, bo trzecia część Instrumentum laboris dotyczy głównie wskazówek pastoralnych. Wielu biskupów w oparciu o doświadczenie własne i swoich Kościołów widzi potrzebę pewnych zmian, czyli lepszego przygotowania do małżeństwa. Myślę, że wszystkie Kościoły lokalne opracowały i realizują różnego rodzaju programy duszpasterskiego przygotowania. Wielu mówców podkreśla potrzebę zmiany języka, którym zwracamy się zwłaszcza do ludzi młodych. W wielu wypowiedziach przejawia się troska o właściwe przygotowanie seminarzystów do przyszłej pracy duszpasterskiej z rodzinami. Gdy zaś chodzi o towarzyszenie rozwiedzionym, którzy weszli w nowe związki, najczęściej powtarza się troska o to, aby towarzyszyć tym ludziom w stylu Pana Jezusa, czyli z jasnością mistrza, a jednocześnie z czułością matki” – powiedział bp Wątroba.
Pomimo ogromnej różnicy zdań, które reprezentują poszczególnej ojcowie synodalni, atmosfera obrad nadal jest dobra; nie ma osobistej wrogości, przeciwnie umacnia się przyjaźń między uczestnikami obrad -zwraca z kolei uwagę bp Peter Doyle z Anglii. Przyznaje, że w sprawie komunii dla rozwodników żyjących w nowym związku biskupów dzieli przepaść. Nastał czas budowania mostów – podkreśla angielski hierarcha. Jego zdaniem kluczową rolę ma tu do odegrania sam Papież. Zdecydowanie sprzeciwia się on jednak propozycji, by decyzje w spornych kwestiach delegować na biskupów lokalnych czy episkopaty.
„Nie jestem przekonany do takiego przesuwania odpowiedzialności na szczebel lokalny – powiedział Radiu Watykańskiemu bp Doyle. – Liczę, że będzie powszechne otwarcie na pewne możliwości... Oczywiście jestem pod wrażeniem wielkiej różnorodności kulturowej na synodzie, ale istnieje też bardzo podstawowa jedność. Pewna decyzja powinna zapaść na szczeblu centralnym. Potem można ją adaptować na szczeblu. Ale nie jestem zwolennikiem kompletnej decentralizacji. Bo bardzo cenię więź jedności, która jest w Piotrze. I obawiam się, że jeśli za bardzo zdecentralizujemy Kościół, to ta więź zostanie naruszona.
W rozmowie z Radiem Watykańskim bp Peter Doyle przyznał też, że na obecnym synodzie niemal wcale nie mówi się o związkach jednopłciowych.
„Muszę przyznać, że trochę mnie niepokoi niepodejmowanie tego tematu na synodzie – powiedział bp Doyle. – Jestem bardzo zatroskany o ludzi należących do tej grupy. Wydaje się, że dla większości ojców synodalnych nie jest to najważniejsza kwestia w ich sytuacji. Wspomina się o tym tylko na marginesie. Jestem zdziwiony, że kwestia ta została odłożona na bok. Wynika ze względów teologicznych i antropologicznych. Istnieje pewne oparte na Piśmie Świętym rozumienie kobiety i mężczyzny, w którym nie ma na razie miejsca na relacje homoseksualne. Nie wiadomo za bardzo, co z tym zrobić. To nie pomaga tym ludziom. Być może coś jeszcze nieoczekiwanie wypłynie, ale na chwilę obecną wydaje się, że kwestia ta została odłożona na bok”.
Konkretnym urzeczywistnieniem nauczania Kościoła są chrześcijańskie rodziny - przypomina reprezentant Episkopatu Słowacji abp Stanislav Zvolenský. Swoje wystąpienie w auli synodalnej poświęcił on doświadczeniu łaski Bożej w rodzinach, które decydują się żyć według Bożej woli. Te rodziny powinny też być dla Kościoła głównym punktem odniesienia. Pokazują one, że nauczanie Kościoła nie jest czymś abstrakcyjnym, a łaska Boża działa w życiu człowieka.
„We wszystkich krajach, diecezjach i parafiach jest wiele rodziny, które żyją zgodnie z wymogami moralności – powiedział Radiu Watykańskiemu metropolita Bratysławy. – To one są normą, którą możemy wskazać innym. A kiedy się z nimi rozmawia, również z ich dziećmi, to zawsze dziękują Bogu i zapewniają, że to dzięki Jego łasce mogą żyć razem i przezwyciężać różne trudności i własne słabości. Są one świadectwem prymatu łaski w życiu człowieka. Bardzo dobrze zdają sobie sprawę z obecności, bliskości Boga w życiu rodziny. Należy je wspierać bo są one przykładem dla innych”.
Rodzina potrzebuje pomocy w wypełnianiu swej roli i między innymi temu służy synodalne spotkanie. Nie można wszystkiego sprowadzać tylko do Komunii dla rozwodników. W tym duchu trwające prace Synodu Biskupów o rodzinie komentuje z kolei kanadyjski biskup Noël Simard. Podkreśla on, że trzeba mówić prawdę o rodzinie będącej jedynie związkiem kobiety i mężczyzny.
„To nie jest tylko kwestia tego, czy dać komunię rozwodnikom żyjącym w nowych związkach, czy też jej nie dać. Jako Kościół musimy przede wszystkim troszczyć się o rodzinę, wspierać ją. Oznacza to też jasne pokazanie, czym rodzina jest, a czym na pewno nie jest, a tego uczy nas przykład Świętej Rodziny. To jest ideał, do którego trzeba dążyć: ojciec, matka, dzieci. Nie oznacza to, że zapominamy o rodzinach rozbitych czy przeżywających inne trudności. Drogę trzeba jednak wskazać. Świat potrzebuje zdrowej i silnej rodziny. Bóg ma swój plan dla rodziny, ponieważ ona jest przyszłością ludzkości; bez rodziny nie ma przyszłości. Jeśli rodziny są silne, także społeczeństwo jest lepsze. Stąd też musimy dać rodzinie środki materialne, moralne, duchowe, by mogła wypełniać swą rolę. Rodzina jest sercem społeczeństwa, a jeśli bije ono źle, to społeczeństwo choruje” – powiedział kanadyjski biskup.
Choć większość ojców synodalnych pozytywnie postrzega obrady tegorocznego zgromadzenia, trzeba jednak odnotować wystąpienie abp. Tomasza Pety z Kazachstanu, który zwraca uwagę na niepokojący aspekt obrad. W udostępnionym mediom wystąpieniu synodalnym abp Peta przypomina słynne słowa Pawła VI z 1972 r., w których ostrzegał przed swądem szatana wdzierającym się do świątyni Bożej. „Jestem przekonany, że są to prorocze słowa świętego Papieża, autora Humanae vitae. Swąd szatana próbował się przedostać do Auli Pawła VI podczas ubiegłorocznego synodu” – powiedział abp Peta. Jego zdaniem działo się tak poprzez proponowanie dopuszczania do Komunii rozwodników żyjących w związkach cywilnych, twierdzenie, że konkubinat jest związkiem, który sam w sobie może mieć pewną wartość, oraz poprzez obronę homoseksualizmu, jakby był on czymś normalnym.
Zdaniem abp Pety niektórzy ojcowie synodalni źle zrozumieli wezwanie Papieża Franciszka do otwartej debaty i zaczęli prezentować idee, które są sprzeczne z tradycją Kościoła zakorzenioną w Słowie Bożym. Arcybiskup Astany przyznał, że również teraz w Instrumentum laboris oraz wystąpieniach ojców synodalnych nadal można zauważyć swąd piekła. Dodał, że w jego przekonaniu, głównym celem Synodu powinno być ukazanie Ewangelii małżeństwa i rodziny, czyli nauczania naszego Zbawiciela. Nie wolno nam niszczyć fundamentów, nie wolno burzyć skały – dodał arcybiskup Astany.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.