Sytuacja w Jordanii, gdzie początkowo w parafiach entuzjastycznie przyjęto uchodźców, co z czasem doprowadziło do paraliżu działalności duszpasterskiej Kościoła, "może być ostrzeżeniem dla Polski" - powiedział abp Stanisław Gądecki.
Dodał, że gdyby zapowiedziane 12 tys. uchodźców przybyło do Polski, to Kościół nie będzie podejmował programów pomocowych „bez wyraźnych umów ze stroną państwową, która bierze podstawową odpowiedzialność za przybycie tych ludzi”.
Podsumowując dla KAI zgromadzenie plenarne Rady Konferencji Biskupich Europy, które zakończyło się 16 września w Jerozolimie i miało charakter pielgrzymki do Ziemi Świętej, abp Gądecki przyznał, że „sytuacja chrześcijan w Ziemi Świętej nie zmienia się zasadniczo od 67 lat”. Należałoby im życzyć, żeby jeszcze za swojego życia doczekali się pokoju. Jest to perspektywa bardzo trudna do osiągnięcia, ale nadzieją jest edukacja, i to międzywyznaniowa, która może wiele dobrego dokonać – wskazał przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.
Dał przykład uniwersytetu katolickiego w Betlejem, który wczoraj odwiedził, gdzie wśród studentów jest 40 proc. chrześcijan i 60 proc. muzułmanów. Ta młodzież uczy się siebie nawzajem, nawiązuje przyjaźnie i „przez to tworzy przyszłość lepszą, pogodniejszą aniżeli ta, która jest zdeterminowana przez wojnę”.
Przyznał, że sytuacja tutejszych chrześcijan jest ciężka, a emigracja jeszcze osłabia chrześcijaństwo w Ziemi Świętej, podobnie jak w Iraku, gdzie „biskupi nie są wielkimi zwolennikami emigracji, są raczej przeciwnikami”. – Ale naturalnie nie mogą nikomu zabraniać emigracji, bo wówczas braliby odpowiedzialność za dalsze losy tych ludzi – zauważył metropolita poznański.
– Nasze duchowe korzenie są tutaj. Nie ma takiego przyjazdu do Ziemi Świętej, żeby człowiek nie był czymś zaskoczony i czegoś nowego nie dostrzegł – przyznał hierarcha, który w przeszłości sam prowadził niejedną pielgrzymkę do miejsc świętych, a tym razem po raz pierwszy miał okazję odwiedzić sanktuarium „Duc in altum” w Magdali, prowadzone przez legionistów Chrystusa.
Metropolita poznański ujawnił, że najbardziej uczestników zgromadzenia CCEE zajmował temat uchodźców. Powołał się na sytuację w Jordanii, która „może być ostrzeżeniem dla Polski”. – Jordania zawsze stanowiła kraj przelotowy z Bliskiego Wschodu na Zachód, bo był najbardziej otwarty i przyjaźnie nastawiony do innych. Kiedy zaczęła się fala uchodźców, uciekających przed Państwem Islamskim, w Jordanii z wielkim entuzjazmem przyjmowano ich w parafiach, w salkach katechetycznych, co ostatecznie doprowadziło do paraliżu działalności duszpasterskiej. Teraz, po tym dwuletnim doświadczeniu, w parafiach entuzjazm już opadł i okazuje się, że ludzie są już zmęczeni pomaganiem, czego można się było spodziewać. To jest memento także dla nas. Gdyby zapowiedziane 12 tys. uchodźców miało przybyć do Polski, to bez wyraźnych umów ze stroną państwową, która bierze podstawową odpowiedzialność za przybycie tych ludzi, nie można podejmować żadnego programu, bo potem, po entuzjastycznych, początkowych zapałach może przyjść zniechęcenie i wtedy zrobimy więcej złego niż dobrego – przestrzegł przewodniczący KEP.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.