- Kiedy przystępujesz do spowiedzi, Pan Jezus ci mówi: "Masz czyste konto. Ja nic już nie pamiętam. Chcę, żebyś przychodził na Eucharystię, żebyś promieniał Mną" – usłyszeli 1 sierpnia na beskidzkim Taborze uczestnicy 3. Ewangelizacji w Beskidach.
Urszula Rogólska /Foto Gość
Dorota i Krzysztof Kuklowie - właściciele schroniska na Klimczoku - zadbali o żołądki wszystkich pielgrzymów
Uczta dla ciała
Na zakończenie spotkania prawdziwą niespodziankę dla wszystkich (!) przygotowali Dorota i Krzysztof Kuklowie, właściciele schroniska na Klimczoku razem z siostrzenica Madzią Kozik. Kanapki z pastą jajeczną i serową, a także kompot i herbata czekały na wszystkich uczestników świętowania! – Wiemy jak to jest, kiedy przyjdzie się głodnym lub spragnionym, kiedy wstaje się wcześnie rano, żeby zdążyć na Mszę; kiedy nie zdąży się zjeść śniadania, zrobić kanapki, kiedy malutkie dzieci trzeba przygotować do wyprawy i o sobie człowiek zapomina – mówi pani Dorota. – „Pielgrzymkowi” jesteśmy. Kiedy możemy, chodzimy pieszo na Jasną Górę z pielgrzymką bielsko-żywiecką albo tarnowską, bo pochodzimy spod Limanowej. Nieraz doświadczyliśmy gościnności i serdeczności na postojach.
– Żona wstała dziś o czwartej rano, żeby to wszystko przygotować – dodaje pan Krzysztof. – Wystarczyło prawie dla wszystkich. Na zdrowie niech wyjdzie! I bardzo się cieszymy, że mogli się choć trochę posilić – uśmiecha się pani Dorota.
Jeden powód
– Jesteśmy po raz pierwszy na Ewangelizacji w Beskidach – mówią Agnieszka i Marek Czyżowie z Zabrzega, którzy na Klimczok wspięli się ze swoimi synami: 6-letnim Pawełkiem i 2-letnik Wojtkiem. – Przyjechaliśmy dlatego, że mamy blisko i to stosunkowo niewysoko. Czytaliśmy o Ewangelizacji i postanowiliśmy pojechać. Niedawno wróciliśmy znad Bałtyku, gdzie była Ewangelizacja nadmorska, a teraz mamy Ewangelizację w Beskidach. Jest w nas potrzeba serca, żeby w takim wydarzeniu uczestniczyć, jakaś luka, którą chciałoby się wypełnić. Dlatego tu jesteśmy.
Urszula Rogólska /Foto Gość
Ponad 800 pielgrzymów weszło 1 sierpnia na Klimczok
– Przyszłam po raz drugi na Ewangelizację w Beskidach. Piękne wyjście z rodziną na uwielbienie Pana Boga na górze, Msza św. – to wszystko bardzo budujące, odnawiające, zbliżające do Boga – mówi Monika Ciurla z Pisarzowic. – Z domu wyszłam z innym sercem niż wracam. Jest w nim więcej pokoju i jestem przekonana, że to zaowocuje w moim życiu rodzinnym.
– Tu znalazłyśmy to, co lubimy – góry, kontakt z przyrodą, w której można doświadczyć obecności Pana stworzenia; tu spotkałyśmy ludzi, którzy żyją i myślą podobnie jak my, dla których Pan Bóg jest najważniejszy i którzy Go szukają – mówią Bożena Wojas i Gabriela Korzeniec ze Szkoły Nowej Ewangelizacji Jezusa Zmartwychwstałego w Bytomiu. – Razem możemy uczestniczyć we Mszy św., dawać świadectwo, uwielbiać Pana. Nie możemy stać w miejscu, trzeba iść w kierunku przemiany – wzrastać w wierze ku służbie i świętości.
Wśród uczestników ewangelizacji były także babcia Elżbieta Dziergas z Twardorzeczki i jej córka Anna Bąk z Gilowic z trójką pociech: 8-letnią Adrianną, 5-letnim Karolem i 8-miesięczną Wiktorią. – Są dzieci, więc trzeba na takie spotkania chodzić z dziećmi – mówi babcia Ela. – Tak patrzę na tych wszystkich ludzi, na nas i myślę sobie: jest tyle radości w nas wszystkich mimo trudu. Mogliśmy ten czas spędzić gdzieś tam, na dole. Ale trudziliśmy się, żeby być tutaj. Powód może być tylko jeden: Jezus...
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).