„Szczęść Boże” pod celą

Nagle ktoś szarpnął go za ramię. To był Jacek. „Miałeś rację, Jezus tu z nami jest!” – krzyczał.

Reklama

On tu jest

Dla 33-letniego Patryka, osadzonego, s. Anna jest jak mama – cierpliwa, opiekuńcza, pomocna. Zaprzyjaźnili się. Dlatego pierwszą Nowennę Pompejańską, którą odmówił, ofiarował właśnie w jej intencji. – Dopiero w areszcie poznałem Jezusa. Siostra mi o Nim opowiedziała, sam także przeczytałem Ewangelię, bardzo przeżyłem Jego mękę i ukrzyżowanie – mówi. W więzieniu przyjął chrzest i bierzmowanie. Wiara dużo zmieniła w jego życiu. – Przede wszystkim przebaczyłem ludziom, przez których tu jestem. Wcześniej ich przeklinałem, teraz się za nich modlę – przyznaje – Bóg daje mi siłę, żeby przetrwać. Innym także stara się nieść nadzieję.

„Na celi” siada przy stoliku i codziennie się modli – w standardzie są „pompejanka” i koronka. Święty czas modlitwy stopniowo zaczęli szanować współwięźniowie; ściszają telewizor, przestają bluźnić, zdarza się, że ktoś się przyłączy.– Sami wybraliśmy sobie takie życie. Nie można za to winić Boga – mówi Patryk. Z więźniami stara się ewangelicznie dzielić tym, co ma.

Pewnego razu do jego celi trafił Jacek. Od razu rzucił się do niego z pięściami, miał ciężką depresję, za kratami spędził już 20 lat, myślał o samobójstwie. – Bóg jest tu z tobą. On pomoże Ci przetrwać – powiedziałem do niego, a on się rozpłakał jak dziecko. Tej samej nocy w ich celi coś dziwnego się wydarzyło. – Śniło mi się, że widziałem Jezusa Miłosiernego, takiego jak na obrazku „Jezu, ufam Tobie”, silnie czułem Jego obecność. Nagle ktoś szarpnął mnie za ramię. To był Jacek. „Miałeś rację, Jezus tu z nami jest!” – krzyczał. On miał ten sam sen – wspomina Patryk.

Od tamtej pory Jacek nie rozstawał się z cudownym medalikiem. – Wielokrotnie tłumaczę, że świadectwo wiary jest czymś, co „pracuje” w całej reszcie, nawet gdy inni reagują wyśmiewaniem, obojętnością czy poniżeniem. Potem w osobistych rozmowach przyznają, że to była ich „samoobrona” – mówi s. Anna. Rafał także ewangelizuje – bardziej przykładnym czynem niż słowem. Bo jak inaczej przekonać kogoś do Boga, komu jeszcze niedawno doradzało się, jak ukraść to czy tamto? Siostrze Annie najtrudniej jest opuścić areszt. – Ja idę do domu, a oni zostają. Ze swoją depresją, buntem wobec Boga, często bólem niesprawiedliwie wyrządzonej krzywdy. Zanoszę to wszystko przed Najświętszy Sakrament i ufam, że owoce przyjdą we właściwym czasie – mówi.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama