Droga do wiary nie jest trudna, jak się wydaje. My mamy pewność, że łaska Boża działa także i w sercach niewierzących i współpraca z nią jest możliwa.
W dzisiejszych czasach ogólnego chaosu i braku pewności co do rzeczy najbardziej dla człowieka zasadniczych – powinniśmy sobie jak najbardziej wzajemnie pomagać, by ratować się przed nicością.
Mówi się, że katolicy są szczególnie niesympatyczni z powodu pewności, którą okazują w swych poglądach. Ale my przecież naprawdę Boga znamy i nie ma w tym nic dziwnego, jeżeli się zważy, że sam Chrystus to uczniom swoim przyobiecał:
Jeszcze chwila, a świat nie będzie już Mnie widział. Ale wy Mnie widzicie, ponieważ Ja żyję i wy żyć będziecie (J 14,19).
Czy to jest naprawdę takie ważne, kto ma pewność, a kto jej nie ma? Ważne dla całej ludzkości jest natomiast, że ta pewność jest, że są tacy, którzy ją naprawdę mają. Nie jest ważne, że przypadkowo ja to mam dla ciebie albo ty masz dla mnie, i tak to, co mam, nie jest moje, ani nie mogę go dla siebie zachować. W nocy Zmartwychwstania ciemno jest w całym kościele, a tylko paschał płonie. Po chwili cały kościół jarzy się tysiącem świateł i nie poznasz, która świeca od której zapożyczyła płomienia, bo nieraz ta, co otrzymała, jaśniej płonie od tej, co dała. Musimy się po bratersku dzielić tym, co mamy, i nie myśleć, że jest jakimś upokorzeniem otrzymać przez pośrednictwo brata to, co jest darem Bożym dla wszystkich.
Droga do wiary nie jest trudna, jak się wydaje. My mamy pewność, że łaska Boża działa także i w sercach niewierzących i współpraca z nią jest możliwa dla każdego człowieka od zaraz i w miejscu, w którym stoi. Żeby niewierzący mógł współpracować z łaską – paru bardzo prostych rzeczy potrzeba:
1 – aby zawsze wolał poznać prawdę niż mieć rację, i unikał wszelkiego zacietrzewienia;
2 – aby nigdy nie mówił, że jest pewien, kiedy w rzeczywistości nie ma pewności;
3 – aby się nigdy nie wyśmiewał z rzeczy, których dobrze nie rozumie, zwłaszcza jeżeli one dla innych są święte;
4 – aby miał do prawdy podejście łaknące i głęboko poważne;
5 – aby starał się być możliwie jak najwierniejszy temu, co w nim jest najczystsze i najlepsze;
6 – aby był świadom, że jest bardzo nędznym i grzesznym człowiekiem i pragnął się przemienić.
Mam głębokie przekonanie, że taka bardzo realna współpraca z działającym Bogiem doprowadzi stosunkowo prędko do tego pierwszego etapu, na którym człowiek rozumie, że wiarę i Kościół katolicki należy traktować bardzo poważnie. Z tego punktu już nie tak daleko...
Na zakończenie przychodzi mi na myśl pewna zasada, która może nie jest tak bardzo głupia, bo tak bardzo odpowiada sercu ludzkiemu. A ta zasada brzmi: credendum est amanti, zaufać należy przede wszystkim temu, który kocha.
Dziecko zna tę zasadę i zawsze ją w życiu stosuje; czy jednak ona dla ludzi dorosłych jest tak zupełnie niesłuszna i nieodpowiednia? Miałbym pewne wątpliwości co do tego. A czy w obecnym chaosie, gdy grunt się nam spod nóg usuwa, ta zasada nie staje się dziś dla nas jeszcze pilniejsza. Czyż do wszystkiego mamy dojść sami? Czy naprawdę tak bardzo trudno uwierzyć, że my, którzy jesteśmy wprawdzie bardzo kiepskimi uczniami Chrystusa, ale jednak nimi jesteśmy, prawdziwie kochamy naszych braci ludzi? Czy naprawdę tak trudno uwierzyć, że rozumiemy, jaką straszną zbrodnią jest nauczanie brata swego błędu lub rzeczy, których nie jesteśmy zupełnie pewni?
Ale trudno, jeżeli pewni jesteśmy, ukrywać tego przez pokorę nie możemy. Gdyby świat przyjął zasadę, że nauczać swych braci mogą ci tylko, którzy są zupełnie pewni, że nauczają prawdy, rychło stałby się chrześcijański. Ileż by głosów wówczas zamilkło! Oto więc myśl ostatnia dla czytelnika (...), bo świadectwo chrześcijan dzisiejszych jest tylko przedłużeniem tego świadectwa apostolskiego:
***
Piotr Rostworowski OSB, Świadectwo Boga, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).