Kiedy rozmawiał z Bogiem i szukał zewnętrznych potwierdzeń powołania, usłyszał: „To jest sprawa między nami. Ja ciebie powołuję i nikt więcej nie musi o tym wiedzieć, nie musisz się z tego tłumaczyć”. – Powołanie to tajemnica – wyznaje kl. Janusz.
Znajduje swoje drogi
Mówiąc o powołaniach, nie można pominąć rodziny, w której wychowuje się dziecko. A dziś rodzina często jest słaba, liczne rozwody, częste wyjazdy ojca lub matki na długi czas do pracy za granicę, zdarza się, że dzieci wychowują dziadkowie. – Rodzinę często nazywamy pierwszym seminarium. To jest wspólnota, która pomaga kształtować się powołaniu. Ale przecież nie wszystko zależy od niej. Są rodziny katolickie wychowujące dzieci w poszanowaniu chrześcijańskich wartości, ale w nich nie ma powołań. Są rodziny rozbite, w których dojrzewa powołanie. To jest tajemnica dorastania do misji – mówi ks. Bartek. Przytacza słowa abp. Wojciecha Ziemby, który powiedział, że „kiedyś mówiło się o rodzinach powołaniowych, w których dane przez Boga powołanie zostało ukształtowane dzięki współpracy rodziców z łaską Bożą. Dziś wielu alumnów to dzieci tych czasów, wychowywane przez jednego z rodziców, dzieci z rodzin rozbitych, przeżywających problemy”.
– Dzięki temu widzimy, jak łaska Boża w różnych czasach znajduje swoje drogi. Nawet wtedy, kiedy rodzina wydaje się słaba, pojawia się w niej powołanie, nawet wtedy, kiedy rodzice są niewierzący – mówi wicerektor. – Patrząc na apostołów, na moment ich powołania, możemy stwierdzić, tak po ludzku, że ci ludzie się do tego nie nadają. A w kategoriach Bożych oni stali się wielkimi apostołami. Podobne historie napisali święci. Podobne są nasze historie, wszystkich kapłanów. Ludzie mówią: z takiej rodziny, taki człowiek, on się nie nadaje. Jezus prowadzi nas przedziwną drogą – podkreśla ks. Bartłomiej.
Sprawa między nami
Dla wielu młodych wakacje to okres poszukiwań, rozpoznawania drogi życia. Często zdarza się, że wówczas umacnia się przekonanie, że Jezus mnie powołuje. – Wtedy potrzebna jest odwaga. Muszę przeciwstawić się modom, opiniom i pójść za Chrystusem. Trzeba pamiętać, że seminarium to czas rozpoznawania powołania, odkrywania siebie. To nie jest ostateczna decyzja. Formacja w seminarium trwa sześć lat. Wątpliwości będą zawsze, bo to jest naturalne. Przecież nawet w małżeństwie są chwile, kiedy się zastanawiam, czy to jest ten partner. W kapłaństwie też są takie sytuacje. Ale one nie zmieniają poczucia pewności dobrze wybranej drogi. Dlatego tak ważne jest, aby głos „Pójdź za Mną” nie wynikał z euforycznego uniesienia doznanego podczas rekolekcji, nie był oparty na emocjach. Warto chwilę odczekać, wsłuchać się w głos Boga. Trzeba odróżnić emocje od głosu Boga – podkreśla wicerektor.
– Czasem młodzi są przerażeni, że muszą być w zakonie, seminarium. Ale to nie przymus, ale zaproszenie. Kiedy rozmawiam z osobami mającymi wątpliwości, zawsze powtarzam, że nie ma lepszej partii niż Pan Jezus, wystarczy się w Nim zakochać. To jest żywa miłość i jeśli się jej poddam, to nie jest ważne, co robię, czy zamiatam, czy czytam, zmywam, spotykam się z człowiekiem. Ważne, że robię to z miłości. Mnie to buduje. Kiedy dialogowałem z Bogiem, że już stary jestem, i szukałem zewnętrznych potwierdzeń, to usłyszałem: „To jest sprawa między nami. Ja ciebie powołuję i nikt więcej nie musi o tym wiedzieć, nie musisz się z tego tłumaczyć”. To tajemnica dla mnie i otoczenia. Bóg nie bierze supernajlepszych, ale wybranych. Im dłużej jestem tutaj, tym bardziej uświadamiam sobie ogrom otrzymanego daru – mówi kleryk Janusz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).