Szata nie tylko zdobi. Często też wyraża. Ale...
Refren jednej z wielu tak zwanych piosenek turystycznych. Zupełnie inne klimaty niż ostry rock czy techno.
(...) Beskidzie, malowany cerkiewny dach
Beskidzie, zapach miodu w bukowych pniach
Tutaj wracam, gdy ruda jesień
Na przełęcze swój tobół niesie
Słucham bicia dzwonów w przedwieczorny czas (...).
Fajne? Mnie akurat bardzo się podoba. Nie o to jednak chodzi. Zastanawiam się na ile ta czy inna piosenka ma wpływ na codzienne życie ludzi, którym ten muzyczny styl też się podoba. Zamiłowanie do tego rodzaju muzyki często łączyć się będzie ze sposobem noszenia się. Czasem nawet ze stylem życia. Myślę jednak, że – właśnie – tylko „często” albo „czasem”. Nie zawsze. Upodobanie w nim niekoniecznie odbija się na stylu ubierania się. A już na pewno nie zawsze ma wpływ na styl życia. Z równym zaangażowaniem słuchać i śpiewać te piosenki mogą ludzie podporządkowujący wszystko kolejnym wyjazdom w góry jak i zagonieni biznesmeni czy wciśnięci w garnitury urzędnicy.
Tak jest zresztą i z innymi „stylami”. Ktoś, kto słucha mrocznego rocka niekoniecznie musi ubierać się na czarno. I pewnie sam nie musi mieć ciągotek ku satanizmowi. Podobnie ktoś, kto z radością wyśpiewuje piosenki wielbiące Boga wcale nie musi być pobożny. Najczęściej tak jest, ale nie zawsze. Styl to często tylko swoista peleryna, pod którą skrywa się zupełnie inne serce.
Dlaczego o tym piszę? Czytam homilię papieża Franciszka wygłoszoną podczas Mszy na zakończenie VI Azjatyckiego Dnia Młodzieży. Uderzyły mnie w niej dwa zdania. A właściwie dwa rozpoczynające je zwroty.
(...) Będąc pewnymi Jego zwycięstwa nad śmiercią i naszego w nim udziału, możemy zmierzyć się z wyzwaniem naśladowania Chrystusa dzisiaj, w naszych warunkach i w naszym czasie (...)
Będąc pewnymi miłości Boga, wychodźcie ku światu, aby przez „okazane wam miłosierdzie” oni - przyjaciele, współpracownicy, sąsiedzi, rodacy, każdy na tym wielkim kontynencie - „mogli dostąpić miłosierdzia Boga” (por. Rz 11,31). Jego łaską jesteśmy zbawieni (...).
Właśnie. „Będąc pewnymi”. Tej pewności – miłości Boga, naszego udziału w zwycięstwie Jezusa nad śmiercią – bardzo często nam brakuje. Chrześcijaństwo jest dla nas tylko swoistą peleryną. Stroimy się w nią, by pokazać naszą wiarę. Nie zawsze skrywa jednak dogłębnie chrześcijańskie serce, przekonanie do wyznawanych wartości. Ot, taki styl. Niewiele więcej.
Tylko „będąc pewnymi”, czyli będąc chrześcijanami od samych korzeni, od samych fundamentów, chrześcijanami z głębi serca, a nie tylko z wierzchu, możemy dawać światu czytelne świadectwo. I w ten sposób go zmieniać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.