Kościół jest jak szpital dla pobitych, okaleczonych, i tych, którzy uważają się za wyklętych. W Kościele doświadcza się miłosiernej miłości, przebaczenia, a tym samym odnajduje się sens życia - mówi o. Andrzej Madej OMI, przełożony missio sui iuris w Turkmenistanie. W rozmowie z KAI oblat mówi o swojej pracy duszpasterskiej w tym kraju, konieczności przemyślenia tragicznego wieku XX oraz spotkaniach z Janem Pawłem II.
W Twojej wypowiedzi czuć gorycz i rozczarowanie.
Uczestniczyłem w tamtym kongresie i tylko powtarzam za hierarchą wnikliwą do bólu diagnozę. Trudno się z nim nie zgodzić. Zauważmy: wchodziliśmy w XXI wiek z dość dużą dozą nadziei. Wielu mówiło: "Straszny wiek jest już za nami. Teraz będzie inaczej, będzie piękniej. Nawet słyszało się do niedawna głosy autorytetów: trzecie tysiąclecie zacznie się bardziej humanistycznie. Będzie odrodzenie wartości duchowych, ludzie porzucą przemoc, będzie powrót do tego co czyste, a nawet romantyczne. Rozmarzyliśmy się chyba...nie myślisz Krzysztofie? Nie żebym nie dostrzegał dobra ale boli mnie, gdy niszczy się autorytety, bije się w Kościół jak w bęben, przemilcza to, co dobre i pozytywne, aby nagłaśniać zło. Jak nie może nas to nie boleć?!
Na przykład nie dostrzega się "małej trzódki" katolików w Turkmenistanie...
Dziękuję. Żebyś wiedział - na mojej misji tętni. Chce się żyć! Ludzie otwierają oczy po latach sowieckiej ciemności. Ewangelia sprawia, że ludzka nędza spotyka się z pięknem łaski Bożej. Objawia się godność człowieka. Człowiek poznaje siebie. Zaczyna się zdumiewać nad sobą, zdumiewając się miłością Boga. Narodzinom wspólnoty jaką jest Kościół towarzyszy radość i nadzieja. Człowiek zaczyna dostrzegać, że do tej pory żył w grzechu, i co więcej, nazywał to czymś „normalnym”. Jak się okazuje, nie co innego ale właśnie grzech, nazywał czymś normalnym! Będę powtarzał do śmierci: Kościół jest jak szpital dla pobitych, okaleczonych, i tych, którzy uważają się za wyklętych. W Kościele doświadcza się miłosiernej miłości, przebaczenia, a tym samym odnajduje się sens życia.
Jakim wierutnym kłamstwem i złem wyrządzonym ludziom była propaganda ateistyczna! Bóg jest przyjazny człowiekowi, stoi po stronie upokorzonych przez zło. Religia to nie „opium" dla ludu, ale droga powrotu do rzeczywistości, to odnajdywania na powrót człowieczeństwa. Propaganda ateistyczna jest rodzajem jakiegoś opium. Jezus tchnie w ludzi nadzieję. "Zaczęliśmy żyć na nowo” - mówią nasi wierni. „Dzięki wam” - dodają, a my ich poprawiamy: "Dzięki Jezusowi!” Mamy wielu świadków żywej wiary, którzy zostali podniesieni z ateistycznej zapaści, z dołów moralnych. Chciałoby się powiedzieć: z piekła! To była demoniczna sprawa wystąpić przeciw Ewangelii. Przy wszystkich błędach i grzechach, jakie my wierzący w Chrystusa popełniamy, proszę mi pozwolić powiedzieć twardo i mocno: Po dwudziestu latach oglądania spustoszenia jakiego propaganda ateistyczna dokonała w ludzkich duszach chrześcijaństwo jest tym, co ratuje godność człowieka i ocala honor ludzi. Tak jest.
Wróćmy do kanonizacji. Wielokrotnie spotykałeś się osobiście z Janem Pawłem II. Jak go wspominasz?
Wspominam spotkania z Janem Pawłem II z wdzięcznością, dlatego że on jest "fundatorem" Kościoła w Turkmenistanie. Katolicy żyli tam od końca XIX wieku, ale nigdy nie mieli swojego kapłana na stałe. Gdy upadło sowieckie imperium i kraje Azji Centralnej wybiły się na niepodległość to papież z Polski odnowił na tych terenach struktury Kościoła katolickiego. Z jego błogosławieństwa przybyliśmy do Turkmenistanu. Miałem okazję kilka razy być przed obliczem Papieża z Polski. Jestem przekonany, że spotykałem się z człowiekiem z dużej litery - "C", a to dla mnie znaczy - świętym.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).