Machnę ręką na pieniądze z OFE, ale pomysłu z podatkiem od dobroczynności nie mogę darować.
Muszę przyznać, że nasz rząd ma szczęście. Ostatnio sporo się dzieje i siłą rzeczy pewne posunięcia „miłościwie nam panujących” umykają w gąszczu informacyjnym. A jakby tak poszperać, to jest naprawdę ciekawie.
W poniedziałek „Wirtualne Media” podały, że w tym roku rosną składki ZUS, jakie będą musieli zapłacić przedsiębiorcy. Największa podwyżka dotknie tych, którzy dopiero zaczynają działalność i płacą składki preferencyjne. W porównaniu do roku 2013 będzie ich to kosztowało 4 proc. więcej. Pozostali zapłacą o 1,5 proc. więcej – to pierwsze sięgnięcie do portfeli Polaków.
Dwa – w ten sam poniedziałek, jak podała Polska Agencja Prasowa, ponad połowa składek emerytalnych Polaków zgromadzonych w OFE została przelana do ZUS. Akurat ta sprawa była dość głośna i emocjonująca, bo trudno powstrzymać emocje, kiedy ktoś w trakcie gry zmienia jej zasady. Każdy z nas miał odkładać na swoją emeryturę i te pieniądze miały do nas wrócić. Teraz też obiecuje się nam, że wrócą tyle że z ZUS (czyli państwowej kasy) i w dodatku odpowiednio pomnożone. Mnie jednak, szczerze powiedziawszy, takie zapewnienia nie przekonują, bo skoro rządzący w kryzysowej sytuacji mogli sięgnąć po pieniądze odkładane w OFE i bez mojej zgody mnie uszczęśliwić zapewnieniami, że lepiej wiedzą, jak się z nimi obchodzić, to skąd mam mieć pewność, że w momencie, kiedy trzeba będzie mi te pieniądze wypłacić, otrzymam je w zdeklarowanej kwocie? Może się przecież okazać, że pojawi się kolejna „wyższa konieczność” i nie będzie możliwości z powodu tego czy owego wypłacić całej zadeklarowanej emerytury. Ciekawe, czy wtedy zusowskimi deklaracjami będzie można czynsz opłacać, albo leki kupić.
Wreszcie trzecia rzecz, która ostatecznie pogrzebała jakiekolwiek zaufanie do naszych władz. W niedzielę PAP podał, że pomoc charytatywna przyznawana przez organizacje pożytku publicznego ma być opodatkowana. Argumentacja jest taka, że część tej pomocy jest przekazywana na zasadzie darowizn, a darowizny od osób niespokrewnionych, jeśli ich kwota jest wyższa niż 4902 zł w ciągu pięciu lat, podlegają opodatkowaniu. Niby prawnie to ma ręce i nogi, ale tak zwyczajnie, po ludzku, chce się wykrzyczeć: jak można?! Trzeba mieć naprawdę niezły tupet, albo nóż na gardle, żeby sięgać do kieszeni tych, którzy i tak te kieszenie mają puste.
Ta ostatnia informacja była jeszcze bardziej irytująca w kontekście statystyk GUS, według których ponad pół miliona polskich dzieci nie dojada, bo ich rodziców nie stać, by zapewnić im pełnowartościowe posiłki. Blisko 450 tys. dzieci nie ma podręczników, bo rodzice nie mają pieniędzy, by je kupić, 530 tys. dzieci nie chodzi do lekarzy specjalistów, a blisko 600 tys. do dentysty. Te dane GUS opracowane przez „Rzeczpospolitą” to jest totalny skandal i porażka naszego państwa. I w dodatku to państwo chce jeszcze pobierać podatki od pomocy charytatywnej.
Już machnę ręką na te pieniądze z OFE, ale tego pomysłu z podatkiem od dobroczynności nie mogę darować.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że takie rzeczy, jak te obserwowane przez ostatnich kilka dni rujnują nie tylko zaufanie do obecnego rządu (jeśli w ogóle jeszcze jakiekolwiek gdzieś zostało), ale do instytucji państwa w ogóle. No bo czy można wierzyć instytucjom, które dzisiaj zapewniają o jednym, a jutro robią coś innego? A potem zdziwienie, że ludzie uciekają, nie chcą mieć dzieci, nie chcą głosować i w ogóle na wszystko machają ręką. Drodzy rządzący, sami do tego doprowadzacie. I żadne kampanie wizerunkowe, za żadne pieniądze (już na pewno nie za te z podatków), nie są w stanie tej wyrwy w zaufaniu naprawić.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.