- Mam coraz silniejsze wrażenie, że osoby z dobrym wzrokiem dostrzegają coraz mniej lub nie dostrzegają nic - stwierdza o. Piotr Czerwonka OP.
Trzydzieści lat temu z inicjatywy o. Józefa Bakalarza OP, ówczesnego przeora tarnobrzeskiego klasztoru ojców dominikanów, powstało Duszpasterstwo Osób Niewidomych, które obchodziło swój jubileusz podczas dorocznego spotkania opłatkowego tarnobrzeskiego Koła Polskiego Związku Niewidomych.
– Pewnego dnia o. Józef zaproponował objęcie specjalną troską duszpasterską członków naszego związku. Z wielką radością przystałam na tę propozycję – wspomina Halina Lisowska, wieloletnia prezes tarnobrzeskiego koła. Od roku duszpasterzem niewidomych jest o. Piotr Czerwonka, który przejął nad nimi duchową opiekę od o. Andrzeja Bielata OP. Od początku działania duszpasterstwa niewidomi uczestniczyli w specjalnych Mszach św. odprawianych w każdy drugi wtorek miesiąca, przed którymi mogli się wyspowiadać. Po nich zaś w salce katechetycznej odbywały się przy herbacie i ciastkach rozmowy, które sprzyjały nawiązywaniu lub zacieśnianiu przyjaźni. Nieodłącznym i żelaznym punktem były i są pielgrzymki do sanktuariów lub miejsc cieszących się specjalnym kultem. W ubiegłym roku o. Piotr towarzyszył pątnikom w pielgrzymkach do sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Leżajsku oraz do sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Sulisławicach. – W drodze powrotnej wstąpiliśmy do Koprzywnicy, gdzie zwiedzaliśmy kościół i klasztor pocysterski – dodaje tarnobrzeski duszpasterz. Z pielgrzymkowymi wyjazdami wiąże się wiele wspomnień. – Nie zapomnę, jak kiedyś o. Bakalarz zaczął się ze mną umawiać na pielgrzymkę, a stojące nieopodal panie, które wszystko słyszały, z lekkim zdziwieniem czy zgorszeniem patrzyły na nas. Jak to? Ojciec umawia się na wyjazd z kobietą? – śmieje się Halina Lisowska. – A my tylko ustalaliśmy cel kolejnej pielgrzymki naszego duszpasterstwa. Członkowie tarnobrzeskiego Koła PZN z wielką wdzięcznością wspominają swojego pierwszego duszpasterza. Kiedy przed kilkoma laty obchodził jubileusz kapłaństwa, pojechali do niego do Borku Starego. – Po zakończeniu uroczystości, kiedy odjeżdżaliśmy, żegnał się z nami w bardzo serdeczny sposób, jakby czuł, że to może być nasze ostatnie spotkanie. I tak niestety się stało. Odszedł w ubiegłym roku – mówi pani Halina.
Zobaczcie nas!
– Nie zapomnę sytuacji z majowej pielgrzymki do sanktuarium w Leżajsku – opowiada o. Piotr Czerwonka. – Wysiedliśmy z autokaru na parkingu naprzeciwko klasztoru ojców bernardynów, po drugiej stronie ulicy. Panował duży ruch. Staliśmy przez długie minuty, mimo że kierowcy zapewne widzieli, że jest to grupa osób mających problemy ze wzrokiem, choćby z uwagi na charakterystyczne białe laski. Nikt się nie zatrzymał, by nas przepuścić. A kiedy już wkroczyliśmy na jezdnię, jeden z kierujących przejechał, omijając nas. I wówczas pomyślałem: kto tu właściwie nie widzi, kto faktycznie jest niewidomy? Ogarnęła nas, mam na myśli społeczeństwo, znieczulica, zamykająca nasze oczy na innych ludzi, zwłaszcza słabszych. Niby mamy wzrok, a jednak jesteśmy niewidomi. Na brak zrozumienia, empatii zwracają uwagę także członkowie koła. – Kiedyś zaczepiła mnie na chodniku jakaś kobieta i z wyraźną pretensją zapytała mnie, dlaczego nie noszę okularów. Absurd tej sytuacji zupełnie mnie zaskoczył – mówi pan Jan, który do PZN należy od ponad 30 lat. W tamtej sytuacji nie tłumaczył się, milczał. Ale pamięć o zajściu pozostała. – Niestety, brakuje szacunku dla ludzi niepełnosprawnych, zrozumienia dla pewnych ograniczeń, jakie wymusza na nich choroba – zauważa Wiesława Marzec, zastępca prezesa tarnobrzeskiego koła.
Oczy duszy
Jak podkreśla o. Piotr Czerwonka, ludzie dotknięci utratą wzroku czy daleko posuniętym niedowidzeniem mimo swojej niepełnosprawności, i to jednej z najbardziej bolesnych, mają w sobie ogromne pokłady radości i wiary. – Przez to, że nie widzą, przeżywają swoją wiarę w głębi serc. Nie mogą wszak zobaczyć tego pięknego świata lub widzą go bardzo niewyraźnie, jak przez mgłę, tak jak to jest w Ewangelii. Pewien człowiek został uzdrowiony w dwu etapach. Początkowo dojrzał tylko kontury, dopiero po obmyciu w sadzawce zobaczył wszystko wyraźnie. Chrystus uzdrawiał niewidomych, ukazując, że niewidzenie fizyczne jest pewnym znakiem dla nas, abyśmy zastanowili się nad swoją wiarą, czy faktycznie jesteśmy osobami wierzącymi. Czy mamy widzenie tego wewnętrznego światła. Dla wierzącego bardzo istotne jest jasne postrzeganie światła prawdy i dobra. Jeśli tak się dzieje, to wówczas może powiedzieć o wewnętrznym widzeniu, które kiedyś doprowadzi go do ujrzenia światłości Boga. Między innymi w ten sposób postrzegam swoją posługę wśród osób niewidomych – stwierdza o. Piotr. Dominikanin zauważa również konieczność duchowego wsparcia zwłaszcza osób tracących wzrok, które narażone są na zwątpienie, depresję, będące dodatkowym zagrożeniem dla ich zdrowia, czasami również wiary. – Duszpasterstwo polega zatem na pogłębianiu, czasami budzeniu wiary i wyostrzaniu tego jakże ważnego wewnętrznego wzroku – podsumowuje o. Piotr.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).