Papież Franciszek odwiedził po południu w uroczystość Objawienia Pańskiego jedną z parafii w Rzymie, gdzie oglądał żywą szopkę. Spotkał się z setkami wiernych, a do proboszcza powiedział: "Jesteś szalony, ale to szaleństwo podoba się Bogu".
Podczas wizyty w parafii świętego Alfonsa de Liguori - autora słynnej włoskiej kolędy - na północy Wiecznego Miasta Franciszek starał się przywitać osobiście ze wszystkimi wiernymi. Od parafian dostał kolorową skarpetę z czekoladkami; jest to tradycyjny podarek wręczany w święto Trzech Króli. Rozmawiał z dziećmi pytając je: "czy Jezus zostaje z nami po Świętach". Najmłodsi odpowiedzieli mu chórem: "tak". "A diabeł też?" - pytał. Papież usłyszał gromkie "nie".
Potem długo oglądał szopkę i inscenizację z udziałem 200 osób. Przywitał się ze wszystkimi, którzy w niej wystąpili. Kilku pasterzy ze żłóbka położyło Franciszkowi na barkach małą owieczkę.
Dwumiesięczny chłopczyk w roli Dzieciątka Jezus ma na imię Francesco i został ochrzczony w poniedziałek rano.
Na zakończenie wizyty papież powiedział: "Módlmy się za dzieci, za dzieci, które mają się narodzić i za dziadków, którzy są mądrością".
Proboszcz ksiądz Dario zrelacjonował potem mediom swą rozmowę z Franciszkiem. "Powiedział mi, że jestem szalony, ale to szaleństwo podoba się Bogu" - podkreślił. Ujawnił, że zaproszenie dla papieża, by zobaczył żywą szopkę wystawianą w jego parafii, wysłał zaledwie kilka dni temu i natychmiast dostał od niego odpowiedź z zapewnieniem, że chce ją odwiedzić.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.