Póki co strzelamy do siebie argumentami. A może powinniśmy porzucić okopy i zająć się uprawą roli?
We Francji, a niebawem też w Polsce – kwestia legalizacji homozwiązków. Czy ktoś próbuje tu kogoś przekonywać? Nie słychać. Strony okopały się na swoich pozycjach i od czasu do czasu wystrzeliwują w kierunku oponentów parę pocisków. A przecież na rzeczową rozmowę jeszcze nie jest za późno. Cóż, zwolennicy pełnej swobody przerwali front – w krajach, w których takie związki zalegalizowano – i nie są skłonni słuchać argumentów zaciekle broniących swoich pozycji zwolenników specjalnego traktowania rodziny. A przecież argument, że tylko związek kobiety i mężczyzny daje społeczeństwu nowych obywateli – choćby był to związek nieformalny – to ważki argument dla specjalnego traktowania rodziny. Nie wybrzmiał też na razie argument o problemach dzieci wychowywanych przez dwie mamy czy dwóch ojców. Niestety, wszystko niesłusznie sprowadza się to kwestii braku tolerancji.
Nie inaczej jest w kwestii in vitro. Społeczeństwa zachłysnęły się możliwościami, jakie daje współczesne biotechnologia i dziś nie słyszą głosu tych, którzy ostrzegają przed jej skutkami. Tu dyskusja niby trwa. Tyle że kiedy jej wynik dla zwolenników in vitro okazał się niezadowalający (propozycja Gowina), wrzucono całą wstecz. I zamiast debaty (faktycznie, może już bezsensownej), mamy co jakiś czas próbę wygrania sprawy podstępem. Ot, wojna podjazdowa. Liczenie na brak czujności przeciwnika.
Podobnie jest w kwestii aborcji. Tu jednak – nie tylko w Polsce – to obrońcy życia są w ofensywie. Choć aborcja jest w wielu krajach wspierana przez prawo, zwolennicy takiego rozwiązania wyraźnie tracą sojuszników. Coraz więcej ludzi widziało już dziecko przed urodzeniem na USG, więc dezerteruje z szeregów aborcjonistów, zasilając szeregi proliferów. Dialog nie ma tu sensu. Dotyczy zbyt fundamentalnej sprawy, jaką jest ludzkie życie. W tej kwestii zresztą przez lata wszystkie argumenty padły już wiele razy. Teraz trzeba poczekać. Między innymi na zmianę pokoleniową. To najstarszym, których często obciąża grzech aborcji, najtrudniej dziś zmienić zdanie. Ale czas – wiadomo…
I właśnie sposób, w jaki świat zaczyna patrzyć na aborcję budzi nadzieję. Tak to już jest, że od czasu do czasu ludzkość popada w szaleństwo. Zachłyśnięty nowymi ideami człowiek robi rzeczy straszne. Potem przychodzi otrzeźwienie. Po najbardziej mrocznych ideach zostają zgliszcza, na których powstaje nowy ład. Oczywiście, jak uczy doświadczenie, będzie miał on swoje wady. Ale jest szansa, że ludzkość pewnych błędów swoich poprzedników jednak już nie powtórzy.
Póki co żyjemy stylem Facebooka. Czyli lubimy prezentować swoje, nie bardzo mamy czas na słuchanie innych. Ostrzeliwanie się nawzajem ze swoich pozycji przynosi wrażenie, że nie jesteśmy bezczynni. Warto jednak, zamiast wytaczać armaty, cierpliwie już dziś przygotowywać grunt pod przyszłe zmiany.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.