Opinia publiczna zapomniała o realnym zagrożeniu bronią atomową, a ono wciąż rośnie - przypomina abp Silvano Tomasi.
Jeszcze do niedawna istniało tylko pięć mocarstw, które posiadały arsenał nuklearny. Dziś jest ich znacznie więcej. Rośnie też liczba państw, które zabiegają o nabycie bądź wyprodukowanie broni jądrowej – przypomina abp Silvano Tomasi, stały obserwator Stolicy Apostolskiej przy agendach ONZ w Genewie. Wczoraj rozpoczęła się tam doroczna konferencja na temat rozbrojenia. Jej głównym tematem jest właśnie broń jądrowa.
Jak zaznacza watykański dyplomata, możliwość użycia tej broni jest coraz bardziej prawdopodobna w związku z rosnącym dostępem do ładunków nuklearnych. Motywy mogą być różne: pomyłka, szaleństwo któregoś z liderów czy inne nieprzewidziane czynniki – mówi abp Tomasi. W jego przekonaniu większość państw jest świadomych rosnącego zagrożenia i chce temu przeciwdziałać. Tym niemniej obecna konferencja najprawdopodobniej zakończy się fiaskiem – przewiduje watykański dyplomata.
„Jest impas, bo decyzje podejmowane są na zasadzie jednomyślności – powiedział Radiu Watykańskiemu abp Tomasi. – Tymczasem jedno państwo blokuje procedurę. Jest to Pakistan, który obawiając się, że będzie miał słabszy potencjał nuklearny niż Indie, uniemożliwia rozpoczęcie negocjacji w sprawie materiałów rozszczepialnych. Będzie to miało bardzo poważne konsekwencje. Przede wszystkim dlatego, że ta konferencja rozbrojeniowa traci wiarygodność. Od wielu bowiem lat jej obrady nie przynoszą żadnych rezultatów. Stąd wiele państw podnosi głos, że albo trzeba wyjść z impasu, albo przenieść debatę na ten temat do zgromadzenia ogólnego ONZ i tam znaleźć nowy sposób na prowadzenie negocjacji”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.